Długo nie mogłem zasnąć, a udało mi się grubo po północy. Nie mogłem powiedzieć o tym Jiminowi choć powinienem, ale... Dlaczego ma czuć wyrzuty sumienia? Znowu będzie się obwiniał choć to nie jego wina.
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Niechętnie wstałem i po raz kolejny i ostatni spojrzałem na Mochi, która leżała na ziemi. Z bólem serca musiałem ją dzisiaj zakopać.
Zszedłem na dół otwierając drzwi i nim zdążyłem zareagować zostałem przytulony przez radosnego Tae.
-Jungkookie! Tak bardzo tęskniłem!- Krzyknął.
-Cześć Tae.- Oddałem gest.- Minęło dużo czasu.
-Ej... Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
-Cieszę się. Bardzo. Naprawdę. Gdzie masz Hobiego?
-Musiał zostać. Ała! Za co?- Spytał masując ramię, gdy go uderzyłem.
-To od Jimina. Kazał cię uderzyć za to, że nie zaprosiłeś go na wesele. Potem ci on poprawi.- Zaśmiałem się. Jak mi go brakowało.
-No przepraszam za to. Nie robiliśmy wielkiej imprezy by wszystkich zaprosić.
-Nic nie szkodzi. Wejdź. Pomóc Ci z bagażem?
-Spokojnie, dam sobie radę.- Odparł chwytając za swoją walizkę wchodząc do środka.- Jak u ciebie Guk? W ogóle wyglądasz na zmęczonego. Nie wyspałeś się?
-Źle spałem, ale to nic. Kawy?
-Marzę.- Powiedział idąc do kuchni, a ja byłem tuż za nim.- A. Właśnie. Masz zabrać tabletki. Gdzie masz? Chim kazał bym cię przypilnował z tym.
-Po śniadaniu wezmę.- Westchnąłem szykując dwa kubki, do których wsypałem kawę, a następnie wstawiłem czajnik z wodą.- Powiedz. Dlaczego nie odzywaliście się tak długi czas?
-Działo się dużo rzeczy. Wy się wyprowadziliście do Ameryki, więc ten kontakt nikł. Potem ja i Hobi... Praca i inne. Jimin też nie pisał.
-Rozumiem. Mam nadzieję, że teraz będziemy w stałym kontakcie.
-Też mam taką nadzieję, Kookie.
Wymusiłem uśmiech słysząc charakterystyczne pstryknięcie. Zalałem gorącą wodą kubki zaraz podając jeden z nich mojemu gościowi.
-Coś cię trapi?- Spytał. Spojrzałem na niego zaskoczony. Aż tak to widać? Czy ja nie potrafię już ukrywać swych emocji?
-Wszystko w porządku jest Tae. Co miało się dziać?
-Jimin wspominał, że będziesz się martwić z powodu waszego kota. Mochi. Bo wam gdzieś się zapodział.
-A-a... T-tak...- Odwróciłem głowę podchodząc do lodówki, chcąc wyjąć produkty, lecz przez moje nerwowe zachowanie i drżące ręce te spadły mi na ziemię.
-Kook?
-Wszystko jest dobrze.- Szepnąłem siadając na podłodze i opierając się o szafkę.
-Gukie.- Ukucnął przede mną.- Chcesz się wygadać?
-Mochi nie wróci.- Spuściłem głowę mając w oczach łzy.
-Jak to?
-Tae... On ją zabił. Ten drań ją zabił.- Rozpłakałem się.
-Kto?- Zapytał siadając obok i obejmując ramieniem.
-M-mój ojciec.- Wyszlochałem wtulając się w niego.
-Jimin wie?
-Nie. I proszę nie mów mu o tym. Nie chcę by się martwił. Będzie się obwiniać. Nic nie mów mu. Powiem mu jak wróci.- Prosiłem.
CZYTASZ
"Zawsze Przy Tobie..." /Jikook
FanfictionJeon Jungkook to biedny chłopak, który opiekuje się chorą matką, a jego ojciec ma gdzieś jego uczucia, dla niego liczy się to by wyrósł na mężczyznę. Natomiast Park Jimin jest bogatym chłopakiem, któremu nic nie brakuje w życiu, ale jednego nigdy ni...