Bonus

964 64 42
                                    

Rok później...

Z uśmiechem na twarzy wyszedłem z budynku zaciągając się świeżym powietrzem. Z jednej strony czułem radość, że w końcu opuszczam to miejsce, ale z drugiej zaś
strony... smutek.
Nie, że będę tęsknić za szpitalem, a przez to, że nie dostaje od miesiąca żadnych wiadomości od blondyna, a ostatnie słowa brzmiały:

"Kocham cię, króliczku"

A już na następny dzień się nie odzywał, ani przez kolejny. Bałem się, że coś mu się stało, albo gorzej lecz szybko odganiałem złe myśli z głowy.

Uśmiechnąłem się blado do brata, który zdeklarował się, że mnie odbierze. Ten przytulił mnie na przywitanie co odwzajemniłem.

-Co tam, braciszku? Jak się czujesz?- spytał z bananem na twarzy.

-Nie wiem... Jestem szczęśliwy, a zarazem smutny. Chim się nie odzywa. Boję się, że...

-Nie myśl tak. Na pewno wszystko jest w porządku. Pewnie ma za dużo pracy przez to nie ma czasu z tobą rozmawiać.- mówił próbując w ten sposób mnie pocieszyć.

-Eh...może masz rację.- spuściłem głowę.

-Hej...mam coś dla ciebie.

-Co takiego?

Starszy posłał tajemniczy uśmiech otwierając bagażnik, a następnie wyjmując kolorowy karton.

-Wszystkiego najlepszego, Kookie. Złożyłem ci życzenia, ale prezentu nie dostałeś, ale wybaczysz bratu?

-Hyung...nie musiałeś...

-Przestań. Oto twój pierwszy prezent od twojego najlepszego brata. Masz i otwieraj.

-Dziękuję.- powiedziałem odbierając od niego paczkę. Położyłem ją na betonie zaczynając otwierać. Moim oczom ukazał się mięciutki czerwony, wełniany sweter z małym króliczkiem na przodzie, a pod nim jeszcze mniejsze ciemnobrązowe pudełeczko, które również od razu otworzyłem. Był to srebrny zegarek i nie wyglądał na taniego.

-Ja...ja nie mogę tego przyjąć, Jung-hyung. To za dużo.- spojrzałem na niego bezradny.

-To prezent, a prezentów się nie oddaje.

-Ale...Eh... Dziękuję.- wstałem przytulając starszego.- Dziękuję.- powtórzyłem.

-Nie ma za co. Jedziemy?

-Tak, oczywiście.

Zgodziłem się wsiadając do samochodu, ówcześnie pakując swoje rzeczy na tyły auta.

***

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do domu. Westchnąłem ciężko patrząc na swoje dłonie.

-O co chodzi?- zapytał dostrzegając moją zmianę humoru.

-Jimin powiedział, że wróci, gdy wyjdę ze szpitala, ale jego nadal nie ma. W dodatku nie odpowiada mi na wiadomości. To nie będzie to samo miejsce jak kiedyś. Bez Jimina nie ma nic.- wyszeptałem ostatnie słowa.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz