2.52

267 26 6
                                    

Gdy wróciliśmy do domu od razu wyszukałem w wyszukiwarce tego całego prezesa, ponieważ jego imię nie dawało mi spokoju, a kiedy znalazłem wiedziałem, że skądś znam to imię.

ㅡ To on Jimin? ㅡ Spytałem pokazując mężowi zdjęcie mężczyzny.

ㅡ Tak. To on, ale coś nie tak? ㅡ Spytał wrzucając pokrojone pomidory do sałaty.

ㅡ Um nie. Wszystko w porządku. ㅡ Pokręciłem głową odkładając telefon na bok. ㅡ Pomóc ci?

ㅡ Na pewno wszystko gra? Jesteś jakiś niespokojny.

ㅡ Jimin. Jak mówię, że wszystko dobrze to jest dobrze.

ㅡ Znam cię Kook, że gdy mówisz dobrze oznaczać może wszystko. Nie raz tak było. Mi możesz powiedzieć. Śmiało. ㅡ Odłożył nóż, następnie obejmując mnie w pasie.

ㅡ Aish... Bo ja już go znam. Tego prezesa. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Skąd?

ㅡ Gdy jeszcze pracowałem u cioci Shin, przyszedł by podpisać z nią umowę. Towarzyszyłem wtedy cioci, bo jej syn nie mógł.

ㅡ To dlaczego jesteś taki niemrawy?

ㅡ Bo po spotkaniu chciał ze mną porozmawiać sam na sam. Pytał się co robiłem w Korei skoro ty byłeś w Ameryce.

ㅡ Powiedz wprost. Dotykał cię?

ㅡ Nie. ㅡ Pokręciłem przecząco głową. ㅡ Nic takiego nie robił tylko chyba się wtedy zorientował, że między nami się coś zepsuło i zaproponował, że jego bok jest zawsze wolny.

ㅡ Przystawiał się do ciebie. ㅡ Mruknął.

ㅡ Ale nic więcej nie zrobił, bo wtedy wyszedłem.

ㅡ Bardzo dobrze zrobiłeś. ㅡ Przytulił mnie. ㅡ Będziesz siedział daleko od niego.

ㅡ Muszę w ogóle iść na to spotkanie?

ㅡ Tak. Chce każdemu pokazać, że jesteś moim mężem. Nie mam zamiaru już cię ukrywać, bo wtedy rodzą się niepotrzebne plotki.

ㅡ No dobrze. Wiesz co?

ㅡ Hm?

ㅡ Zastanawiam się jakie miałbym życie, gdybyśmy się nie poznali. Może wtedy wcale by mnie nie było? Bo bym się poddał?

ㅡ To nieważne. Ważna jest teraz teraźniejszość. Pokażę ci coś. ㅡ Rzekł podchodząc do szuflady szperając coś w niej. Po chwili wyciągnął z niej dwie nicie o różnym kolorze. Jedna biała, a druga czerwona. ㅡ Rozwiń odrobinę i utnij. ㅡ Poprosił podając mi czerwoną nić. Nie rozumiejąc zrobiłem co kazał, A potem uciąłem. To samo starszy zrobił z drugą. ㅡ Złap tą moją. ㅡ Rzekł. Wykonałem polecenie, a mąż chwycił moją. ㅡ Teraz słuchaj. Czerwona nić to Twój los, biała to mój. A teraz je zaplącz. ㅡ Dodał. ㅡ Wiesz o co chodzi?

ㅡ Nie do końca.

ㅡ Że los nas połączył. Inaczej zaplątał. Dziwnie to brzmi, ale wiesz co chcę powiedzieć.

ㅡ Nie mogłeś powiedzieć? ㅡ Zaśmiałem się.

ㅡ Chciałem ci to pokazać byś mógł to zapamiętać.

ㅡ Jak ja cię kocham Jiminnie.. ㅡ Przytuliłem go w pasie. ㅡ To było kochane. Zapamiętam na długo.

ㅡ Cieszę się. ㅡ Musnął moje czoło, a potem w usta. Oddałem gest zaciskając ręce na jego koszuli. ㅡ Dokończę sałatkę.

ㅡ Teraz? ㅡ Wydnąłem dolną wargę.

ㅡ A co mam robić? ㅡ Uniósł brew z uśmiechem.

ㅡ Chciałbym byś... ㅡ Przybliżyłem się do jego ucha. ㅡ Zabrał mnie od tyłu. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Ja dokończę sałatkę, a ty rób swoje. ㅡ Dodałem pochodząc do blatu chwytając za nóż oraz rzodkiewki. Nie minęła minuta, a już poczułem oplatające mnie ramiona. Uśmiechnąłem się opierając swoje ciało o starszego.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz