"Do jutra w Amserdamie" - Agnieszka Zakrzewska

29 4 3
                                    

3/10

Data: 24.04.2021

Bezrobotna dziennikarka Agnieszka pewnego wieczoru odbiera telefon z propozycją od swojej mieszkającej w Holandii siostry Julii. Ma ją zastąpić na parę miesięcy, pracując jako gospodyni domowa i podreperować swój nadwyrężony budżet. Agnieszka bez wahania wyrusza w podróż. Na miejscu okazuje się, że siostra zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a rolę przewodnika po holenderskiej rzeczywistości przejmuje jej przyjaciel, czarnoskóry Prosper, emigrant z Senegalu. Agnieszka zaczyna pracę w rezydencjach zamożnych Holendrów. Powoli nawiązuje nowe znajomości, przyjaźnie wreszcie poznaje miłość swojego życia. Na jaw wychodzą też okoliczności zniknięcia Julii. Okazuje się, że wplatała się w międzynarodową aferę przemytniczą i musiała uciekać...

***

O matko, ale się umęczyłam czytając tę książkę! Szczerze rzuciłabym ją w kąt już po pierwszej połowie, gdyby nie to, że dostałam ją od mojej mamy w prezencie. Co więcej, mama kupiła kolejne części, do których będę musiała zajrzeć, żeby nie zrobić jej przykrości. I chociaż część stron po prostu przerzucałam, to i tak przeczytanie jej zajęło mi tydzień. Cała książka jest po prostu nudna. Właściwie nic się w niej nie dzieje, albo może się dzieje, ale większość z tego nie tyczy się głównej bohaterki, jej może dotyczą dwa trzy wątki potraktowane po macoszemu, reszta to historie kolejnych spotykanych przez bohaterkę osób, czasem zupełnie drugoplanowych. Albo czasem bohaterka znienacka opowiada o wydarzeniach ze swojej przeszłości czy też historię rodziny, które absolutnie nic nie wnoszą do fabuły samej książki. Generalnie Agnieszka wyjeżdża na prośbę siostry do Holandii, gdzie ma ją zastąpić jako pomoc domowa w aż trzech domach. Na dzień dobry poznaje Prospera – sąsiada/chłopaka siostry, która jak się okazuje nagle musiała się ulotnić z Holandii i wyjechała w pośpiechu do Afryki. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt, Prosper przyjeżdża po Agnieszkę na przystanek autokarowy, i ponieważ dziewczyna mu początkowo nie ufa on jej od razu opowiada całą historię swojego życia... Podobny zabieg pojawia się przy kolejnych postaciach, a cała historia rozgrywa się miedzy kolejnymi domami, w których Agnieszka ma pracować. Osoby, które poznaje Agnieszka są skrajne, albo są mega sympatyczne i pomocne, albo wredne i egocentryczne jak Charlotte i jej mąż. Do tego Agnieszka zakochuje się, jak na zawołanie, najpierw w szefie Prospera, choć ledwie go zna, a potem w Stijnie, wnuku sympatycznej pracodawczyni, której również poznajemy całą historię życia... Liczyłam, że może pojawi się tu jakiś wątek sensacyjny, związany z aferą ,w jaką wplątała się siostra Agnieszki, ale niestety nie, całą historię poznajemy jedynie z opowiadania siostry. Chyba najciekawszym wątkiem jest rasistowski atak (oczywiście przez Polaków) na Agnieszkę i Prospera, choć przedstawiony jest w mało ciekawy sposób. Zabrakło mi tu rozwinięcia zarówno emocji, jak i tego wątku romantycznego między Agnieszką i Stijnem, jest on potraktowany po macoszemu i długo trzeba na niego czekać. Sam koniec książki jest dość typowy, banalny i do bólu przewidywalny, nie trudno się domyśleć, jak zostanie rozwinięty w kolejnym tomie.

Do tego wszystkiego dochodzi styl autorki, który jest bardzo ciężki, pełen niepotrzebnych objaśnień, szczegółów oraz obcojęzycznych wtrąceń, o ile te holenderskie były ok, to angielskie działały mi już na nerwy, a w pewnym momencie nie wiedziałam, kto w jakim języku mówi. Dialogi są równie ciężkie i nienaturalne. No i to wyskakiwanie z różnymi historiami, które przytaczają bohaterowie, zupełnie w dziwnych momentach, a czasem tak wprowadzane, że nie wiedziałam, komu i co opowiada bohaterka (raz nawet ni z tego ni z owego była zmiana narracji, chyba tyczyła historii ojca bohaterki i wgl nie wiem, co miała wnieść do całej książki). Ogólnie miejscami miałam wrażenie, że ta książka to jeden wielki przewodnik po kulturze holenderskie i mieszkańcach Holandii oraz asymilacji emigrantki z Polski.

Ps. Miałam straszny problem z określeniem czasowym akcji książki. Nigdzie nie padło ile bohaterka ma lat, ani w którym roku dzieje się cała historia (być może było ale pominęłam), ale z jednej strony mamy telefony komórkowe i swobodny dostęp do SMS-ów, a z drugiej bohaterka używa jeszcze discmana, a już zupełnie mylące było wspomnienie, że jej tata żył w czasie wojny, która nawet przerwała mu naukę w szkole (być może późno doczekał się dzieci, co by było dość dziwne, jak na lata 70, bo zakładam, że w tych latach urodziła się bohaterka.)

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz