6/10
Data: 22.04.2020
Posiadanie seksownego szefa wcale nie jest szczególnie kłopotliwe. Łatwo powiedzieć!
Muszę tylko opierać się jego urokowi przez parę najbliższych miesięcy, bo przecież z nadejściem stycznia lecę do Paryża, realizować marzenie o zostaniu artystką. Wielka szkoda, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Zapomniałam wspomnieć... mój seksowny szef był też moją szkolną miłością.
Tak jakby. Na początku chciałam go zagłaskać swoją ckliwą czułością. A pod koniec już tylko okrutnie zmiażdżyć. Teraz wrócił, choć równie dobrze mógłby mieć napisane „Nie dotykać!" na koszulce.
Mam takie pytanko: czy dotykanie bez użycia rąk się liczy?
Pozwólcie, że sama sobie odpowiem: Tak, Emily, napalona suczko, liczy się! Poza tym moje marzenie czeka na mnie niczym świąteczny upominek owinięty w błyszczący papier i przewiązany wstążką. Jest w moim zasięgu, jeśli tylko należycie się zachowam. Byłabym ostatnią idiotką, gdybym postawiła to na szali. Poza tym mam jednak za sobą długą i chlubną tradycję nie bycia idiotką, którą chciałabym podtrzymać.
Chyba, że podejdę do tego inaczej. Trzymając się szkolnej analogii – ostatecznie, skoro przez cały semestr naprawdę bardzo się starałam, to chyba mogę sobie w końcu pozwolić na oblanie jednego testu. Trzy miesiące to szmat czasu, więc gdyby miał mi postawić wielką, tłustą, brudną „pałę" to tylko dodało by odrobinę pikanterii temu nudnemu matematycznemu równaniu.Przede mną proste zadanie. Muszę przygotować kilka plakatów i rekwizytów na imprezę Halloween, którą urządza.
Potem odejdę, zostawię jego cudowne oczy i doskonałe ciało, złapię samolot i zapomnę o naszych pięknych dzieciach w domku na przedmieściach...
***
Po raz kolejny sięgnęłam po serię Penelope Bloom. Muszę przyznać, że jej książki mają w sobie coś hipnotyzującego, uzależniającego. Czy żałuję? Nie. Przede wszystkim doskonale wiedziałam na co się piszę. Potrzebowałam lekkiej, przyjemnej i zabawnej książki i taką własnie dostałam. Niestety czytając już kolejną książkę z serii, człowiek zaczyna porównywać ją z poprzednimi częściami. "Jego babeczce" zabrakło trochę tego humoru, który niosły ze sobą podteksty użyte w "Jego bananie" i uroku, który można było jednak znaleźć w "Jej wisienkach". Natomiast zdecydowanie bardziej przypadli mi do gustu bohaterowie tej książki. Przede wszystkim Ryan, to chyba najfajniejszy z dotychczasowych bohaterów. Jest sympatyczny i zdecydowanie żaden z niego badboy. Natomiast nie wiem skąd u autorki ten syndrom biednych bohaterek, mieszkających w mikroskopijnych mieszkaniach... Mam też wrażenie, że Bloom ma straszny problem z zakończeniami, albo raczej z pomysłem na pojednanie się bohaterów. Przynajmniej posłuchała moich rad i w tej części ograniczyła ilość scen erotycznych do aż jednej, Mimo wszystko to wciąż moja ulubiona autorka oraz seria erotyków, i na pewno sięgnę po kolejne tomy.
iforgotaboutmynick co byś nie zapomniała z kim Ci się ta seria powinna kojarzyć :p :D
CZYTASZ
Recenzje Czarownicy
LosoweProjekt, który zawiera subiektywne recenzje książek. Co warto przeczytać , żeby poszerzyć swoje horyzonty i poczuć inspirację oraz czego nie czytać, żeby nie zmarnować swojego drogocennego czasu. Zawieram tu recenzje przeczytanych ostatnio książek. ...