4/10
Data: 05.02.2022
W Czekoladowym Zaciszu zasmakujesz pysznych wypieków, wyjątkowej kawy i... nieprzeciętnej miłości!
Amy Smith nie miała łatwego życia – we wczesnym dzieciństwie została porzucona w londyńskiej placówce wychowawczej. Pomimo wielu trudności, jakie przysporzył jej los, wyrosła na rezolutną, uzdolnioną kobietę. Z pomocą przyjaciół stworzyła Czekoladowe Zacisze. Miejsce absolutnie magiczne i wyjątkowe, przepełnione nadzieją na lepsze jutro, w którym upływający czas odmierzany jest szelestem pożółkłych kartek.
Spokojne życie kobiety zostaje wywrócone do góry nogami, gdy do kawiarni wkracza Jack Shron. Przystojny prawnik za wszelką cenę pragnie poznać zamkniętą w sobie Amy. Jednak pomiędzy nimi narastają nie tylko uczucia, lecz także tajemnice mogące złamać najtwardsze serca. Nim pozna się smak szczęścia, trzeba również zaznać goryczy...
Czy sekrety Jacka oraz Amy zaprzepaszczą ich szansę na wspólne życie? Jaką rolę w tym wszystkim odegrają przepowiednie starej cyganki?
Tom pierwszy dylogii Czekoladowe Zacisze otula miłością, przyjaźnią i emocjami, które pobudzą apetyt na więcej!***
„Czekoladowe zacisze" to książka, która urzeka okładką... i tylko okładka. Niestety oprócz niej to według mnie ta książka jest nijaka. To chyba najlepsze określenie. A samo Czekoladowe zacisze odkrywa małą rolę w całej książce. Przez jakieś 80 procent historii nic się nie dzieje. Nasza główna para Amy i Jack poznają się i od razu bucha między nimi wielkie uczucie. Zdecydowanie większe ze strony Jacka, jako że Amy boi się zaangażować. Jednak właściwie od początku jest słodko pierdząco. Miłość kwitnie, Amy przekonuje się do Jacka, który jak przystało na badboy w czasach studiów przeleciał pół akademika, ale teraz jest facetem idealnym, aczkolwiek skrywającym tajemnice, która ma zaważyć na losach ich związku. Również Amy, wychowana przez cudowną rodzinę zastępczą ukrywa coś z przeszłość (powiem ci, ale jak będę gotowa – kocham to stwierdzenie). Bardzo mnie drażnił cukierkowy ton tej książki, zwłaszcza w stosunku właśnie do Amy. Każdy zwracał się do niej z czułością: skarbie (Jack), mała (przyjaciółka), stokrotko (przyjaciel), myszka (przybrany ojciec), słońce (były chłopak) – nie wiem, o co z tym chodziło, ale działało mi na nerwy i było mega nienaturalne. Jack ledwie poznaje dziewczynkę, którą wychowuje rodzina zastępcza Amy i już ją od razu uwielbia, a dziewczynka uwielbia Jacka, Jack kupuje jej kucyka i nadal jest jak w bajce. Nie ma jakiś większych tarć, nieporozumień. Dialogi wydają się sztuczne, podobnie jak niektóre sytuacje, lub zachowania (nieśmiała Amy po wypiciu tańcząca na barze). Pod tym względem dla mnie bohaterowie byli poprowadzeni dość niekonsekwentnie. Jedynie podobał mi się moment, gdy Amy rozmawiała z bratem Jacka przez telefon myśląc, że to jej ukochany. Generalnie mam wrażenie, że w tej książce nie ma szarości, wszystko jest białe lub czarne. Otoczenie Amy jest cudowne, nawet jeśli nie do końca z nią szczere. A jej były chłopak, ojciec Jacka, czy pewna osoba z jego przeszłości – to postacie negatywne. Na szczęście pod koniec książki pojawiają się komplikacje, tajemnica Jacka wychodzi na jaw i wybucha niczym bomba. Szkoda tylko, że całość czyta się, jakby oglądało się telenowele wenezuelską. Mnóstwo niedomówień i przeprosin, a zakończenie zaiste polsatowskie. Powiązanie Amy z bratem Jacka (który mieszka w Australii, gdzie wyjechał w pośpiechu z Londyny, skąd również uciekła Amy), jest dość oczywiście, jak i absurdalne. Nie przepadam za takimi zbiegami okoliczności. Świat nie jest aż tak mały. Czy polecam? – nie wiem. Jeśli ktoś lubi takie słodko mdłe historie, to tak. Czy przeczytam kolejny tom? – możliwe, po to żeby potwierdzić swoje przypuszczenia, ale kto wie, może autorka mnie czymś zaskoczy.
CZYTASZ
Recenzje Czarownicy
LosoweProjekt, który zawiera subiektywne recenzje książek. Co warto przeczytać , żeby poszerzyć swoje horyzonty i poczuć inspirację oraz czego nie czytać, żeby nie zmarnować swojego drogocennego czasu. Zawieram tu recenzje przeczytanych ostatnio książek. ...