"Speedlove" - Julita Dziekańska

21 2 7
                                    

4/10

Data: 29.11.2021

Nieskończona skala emocji oraz akcja, która nie ma ograniczenia prędkości!
Alexandra „Alex" Ferenc była oczkiem w głowie swojego ojca, Wielkiego Alfredo, pięciokrotnego mistrza świata w wyścigach motocyklowych. Po tragicznym wypadku, który zmienił życie całej rodziny, Alex dostaje propozycję, dzięki której ma szansę na spełnienie marzeń z dzieciństwa. Idzie w ślady swojego ojca i rozpoczyna karierę w wyścigach MOTO GP. Wraca do rodzinnych Włoch, gdzie niespodziewanie spotyka Tito – przyjaciela z dawnych lat, który już nie przypomina słodkiego chłopca. A nieziemsko przystojny i arogancki mistrz świata Lukas Perèza, skrywa więcej tajemnic, niż może sobie wyobrazić.
Czy Alex odnajdzie się w męskim świecie rywalizacji i adrenaliny? Czy będzie umiała dokonać słusznych wyborów? A może tym razem emocje wezmą górę nad rozsądkiem?

















***

Nim wyrażę moje zdanie na temat książki, powinnam się najpierw wytłumaczyć, na jaką cholerę sięgam po coś, co zupełnie nie jest w moim typie. A no miałam dwa, a właściwie trzy powody. Po pierwsze, moją uwagę przyciągnęła okładka, po drugie – byłam ciekawa, jakości wydania tej książki, a po trzecie – książka sama wpadła w moje rączki. Chyba nigdy bym jej nie kupiła sama od siebie. No i niestety – słusznie. Jednak może zacznę od zalet. Faktycznie okładka jest na żywo równie piękna, co na zdjęciach w mediach, środek jest równie przyjemny dla oka, piękna oprawa każdego rozdziału, duża czcionka oraz rozłożenie tekstu sprawiały, że przez książkę się płynęło. Należy też pochwalić autorkę za reaserch. Choć nie znam się na rajdach motocyklowych, wydaje mi się, że Julita Dziekańska dobrze oddała panująca na wyścigach atmosferę oraz emocje towarzyszące zawodnikom podczas wyścigów i poza nimi. I naprawdę z początku książka miała w sobie coś, co sprawiło, że mnie zaintrygowała i zaciekawiła. Jednak niestety tu pozytywy książki się kończą. No może jeszcze znalazło by się kilka wątków pobocznych, które mnie zaintrygowały, jak tajemnice, które autorka bardzo starała się nie odkryć przed główną bohaterką zbyt wcześnie. Jednak poza wyścigami i nutką tajemniczości, nic więcej mi się w tej książce nie podobało. Mniej więcej od połowy, kiedy już wiedziałam, że to Lucas jest przeznaczony naszej Alexandrze, książka mnie najzwyczajniej w świecie zaczęła nudzić. Sam wątek miłości, czy raczej romansu, jest do bólu płytki. Alex i Lucasa przyciąga do siebie przede wszystkim rządza i choć na początku pałają do siebie nienawiścią, to wystarczy wspólna przejażdżka na motorze, godzina pogaduszek i już pałają do siebie miłością. Być może podczas ich spotkań strzelają iskry, to jest ich raptem kilka, a między nimi tygodnie a nawet miesiące przerw. I nie wiele im trzeba, żeby wylądować ze sobą w łóżku. Na szczęście autorka oszczędziła nam scen seksu, ale nawet ta jedna, która się pojawia i która przypomina nam, że książka ma zabarwienie erotyczne, według mnie była zupełnie zbędna. Druga połowa książki to już dla mnie jakiś kosmos, historia rodem z wenezuelskiej telenoweli o podobnym poziomie dramatyzmu. Przyjaciel z wadą serca, po którym tej wady nawet nie widać, ale jest na tyle poważna, ze jest na liście do przeszczepu (tu jednak zabrakło reaserchu), trudne decyzje w sprawie ojca w śpiączce, jakaś mafia, zamachy, groźby, pozorowany ślub itd. Główna bohaterka zupełnie nie przypadła mi do gusty. Niby silna kobieta (czyt. taka, która chętnie zaliczałaby facetów w barze), nie boi się stanąć do wyścigów i rywalizować w sporcie, który wydaje się typowo męski. A z drugiej, wystarczy, ze Lucas błyśnie przed nią uśmiechem i już się zachowuje jak trzpiotka. Czegoś tej książce zabrakło, jakieś głębi, emocji innych niż dramatyzm. Styl autorki niby poprawny, ale trochę sztywny, z wyrażeniami „nie, nie naciskaj, nie mogę ci powiedzieć, jeszcze nie teraz", albo „wsunął dłoń w stanik, który miałam na sobie" (trudno, żeby w stanik, który leżał na parapecie). Czasem mniej znaczy lepiej i tu by się ta zasada sprawdziła. Niestety redakcja w tym przypadku też zawaliła. Przydałoby się, żeby redaktorka zwróciła autorce uwagę, że przy „unosić" nie trzeba dodawać już „do góry". Jako autorka wiem, że takie uwagi są cenne, tymczasem tutaj to nawet nie zostało poprawione. Czy polecam książkę? Nie wiem. Jeśli ktoś lubi płytkie romanse w świecie motoryzacyjnym to tak. 

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz