"Obsydian" - Jennifer L. Armentrout

15 2 0
                                    

5/10

Data: 28.07.2022

Oni nie są tacy jak my...
Kiedy przeprowadziliśmy się do Zachodniej Wirginii, zanim zaczęłam mój ostatni rok w szkole, musiałam przyzwyczaić się do dziwacznego akcentu, rwącego się łącza internetowego i całego morza otaczającej mnie nudy. Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek.
Jednak gdy zaczęłam z nim rozmawiać, zrozumiałam, że Daemon jest wyniosły, arogancki i doprowadza mnie do szału. Było nam zupełnie nie po drodze. Zupełnie. Jednak kiedy prawie nie zginęłam, a Daemon dosłownie zamroził czas, cóż... stało się coś zupełnie niespodziewanego.
Przez niego i jego pochodzenie wpadłam w kłopoty i groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jedyną szansą, żebym wyszła z tego cało, było trzymanie się blisko Daemona, który jako jedyny potrafił mnie ochronić. Oczywiście, jeśli za jego arogancję nie zabiję go pierwsza...

***

Książka „Obsydian" mnie nie zachwyciła. Choć słyszałam wiele ochów i achów na temat tej serii, to dla mnie kolejny młodzieżowy romans, schematyczny i przewidywalny, tylko że tym razem zamiast wampira, elfa, czy anioła dostajemy kosmitę! (zalatuje trochę Roswell). Ogólnie książka jest trochę przegadana. Przez pierwszą część czytamy słowne potyczki między Katy a Deamonem oraz o rosnącym między nimi pożądaniu. Nieważne, że Deamon to chamski dupek, przecież ma też te drugie wrażliwe oblicze, czyli taki standard. W drugiej części, gdy Katy dowiaduje się kim są jej sąsiedzi, dostajemy niekończące się wyjaśnienia, trochę takie jakby autorka sama sobie próbowała to poskładać, skąd są, czym są i jakie to moce mają, chociaż poza nimi oczywiście jak typowe nastolatki muszą chodzić do szkoły i na imprezy (kolejny standard) i żyją sobie jakby nigdy nic bez rodziców. Mimo że autorka próbuje łopatologicznie tłumaczyć nam ten świat przedstawiany, wałkując to w kółko w dialogu między Katy i Deamonem, to i tak jest to dla mnie mało jasne, ale ok może wyjaśni się w kolejnych tomach. Już samo to, że pochodzą z odległej galaktyki z planety której nazwa jest powiązana z łacińskim słowem oznaczającym „światło", jest dla mnie naciągnę, chyba że byli oni na Ziemi już od zarania dziejów, byli prekursorami łaciny, pomagali budować piramidy etc. Generalnie to nieistotne, najważniejsze że nie mogą się wiązać z ludźmi, bo używając przy nich mocy zostawiają na nich jakiś dziwny jaśniejący znak, co z kolei może do nich sprowadzić innych kosmitów, którzy pożądają ich mocy. Trochę to pokręcone, ale wciąż najważniejsze jest pożądanie między parą głównych bohaterów i to co Katy założy na szkolny bal. Książkę czyta się szybko i nawet nie znudziłam się przy niej, pewnie dlatego, że składa się ona głównie z dialogów i choć kocham czytać dialogi, to było to dla mnie zaskakujące, zwłaszcza że nie do końca były one naturalne, i nie zawsze wiedziałam, co mówiący daną kwestię miał na myśli (może to kwestia tłumaczenia, bo mam wrażenie, że ono również kulało). Podsumowując książka nie jest zła, taka dla nastolatków. Nie ma nawet co tu za dużo się rozpisywać o bohaterach, bo nie są jakoś zbytnio wyraziści. Katy jest odważna, czym zaskakuje swoich kosmicznych przyjaciół, no ale chyba o to właśnie chodzi. Po kolejne tomy za pewne sięgnę, bo chodź nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, to czyta się ją dobrze.

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz