"Winter" - Marissa Meyer

16 2 0
                                    

8/10

Data: 08.07.2022

Księżycowi poddani podziwiają księżniczkę Winter za jej dobroć i niezwykłe piękno, którego nie są w stanie zniszczyć nawet blizny na policzku. Mówi się, że jest najpiękniejsza w świecie... piękniejsza nawet niż jej macocha, królowa Levana.
Kiedy Winter zakochuje się w Jacinie, przystojnym strażniku pałacowym, zaczyna obawiać się, że zła królowa zniszczy ich miłość, zanim ta w pełni rozkwitnie. Pojawia się też inny problem. W różnych częściach kraju Cinder ze swoimi towarzyszami podburza lud do powstania przeciwko Levanie, a Winter musi zdecydować, czy ma w sobie dość siły, by dołączyć do rewolucji i zakończyć wojnę, która trwała już zbyt długo.
Czy Cinder, Scarlet, Cress i Winter raz na zawsze pokonają złą królową i będą żyć długo i szczęśliwie?

***

Ostatni tom Sagi księżycowej za mną. Muszę przyznać, że będzie mi brakować tej serii. Przywiązałam się do tego świata i bohaterów, i to bardzo. „Winter" nie wyróżnia się niczym nowym. Poznajemy kolejną parę bohaterów – Winter i Jancina, i nadal towarzyszymy Cinder i jej przyjaciołom w drodze do pokonania Złej Królowej Księżyca. Jak dla mnie w tym tomie historia ta jest już nieco przeciągana, troszkę na siłę, choć dzieje się dużo i nie ma czasu na nudę, ale Cinder co chwilę wpada w ręce Levany, prawie ginie, znów się uwalnia itd. Na szczęście pomimo tego książkę czyta się naprawdę szybko i lekko, a to istotne, jako że ma ponad 700 stron. Z ostatnim tomem przychodzi jednocześnie czas na podsumowanie całości. Mnie się ta seria bardzo podobała, choć dostrzegam jej wady. Świat wymyślony przez autorkę jest super, podobnie jak jej styl. Historia jest lekka i zapada w serce. Jak wspominałam przy poprzednich recenzjach, brakuje tu intryg i nagłych zwrotów akcji. Minusem jest też to, że relacje między parami głównych bohaterów są z góry narzucone. Tu nie ma miejsca na jakieś niespodzianki. Od początku wiemy, kto komu jest przeznaczony, ale jednocześnie faktycznie bardzo im kibicowałam. Najfajniejszymi parami byli zdecydowanie Scarlet i Wilk (choć nie podobało mi się, co Levana zrobiła z moim ukochanym Wilkiem) oraz Cress i Kapitan Thorne. Najsłabszymi z kolei nadal jest Kai (taka trochę postać reprezentatywna, marionetka w rękach innych, głównie Levany) i niestety tytułowa Winter. Po Królewnie Śnieżce spodziewałam się naprawdę dużo, że mimo szaleństwa weźmie się w garść i poprowadzi armię mutantów przeciwko złej macosze. Tymczasem wypadła bardzo anemicznie i niekonsekwentnie. Ratowała ją obecność Jacina. Pomimo tych wad, których jestem świadoma, uważam że to seria warta przeczytania, zwłaszcza dla młodych czytelników, nastolatków dopiero zaczynających swoją przygodę fantasy. Ja, mimo wieku, świetnie się bawiłam i dobrze spędziłam czas. 

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz