"Gwiazdka pełna życzeń" - Klaudia Bianek

36 3 1
                                    

4/10

Data: 07.01.2021

Te święta miały być wyjątkowe. Szczęście wreszcie uśmiechnęło się do Oliwii i ostatni rok odmienił jej los nie do poznania. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bezpieczna i kochana. Życie jednak potrafi być przewrotne. Teraz, w jednej chwili, czas stanął w miejscu, a świat dziewczyny zatrzymał się w najgorszym możliwym momencie. Czy upragniona Gwiazdka przyniesie ukojenie? Czy jedno wypowiedziane szeptem życzenie przywróci ducha świąt? Przepiękna historia, którą możesz czytać cały rok!

***

Zauroczona pierwszym tomem „Najcenniejszy prezent", postanowiłam od razu sięgnąć po dalszą część. O matko, jakie było moje rozczarowanie! Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest ZŁA książka, to jest najbardziej kiczowata książka, jaką chyba w życiu czytałam. Już sama okładka nie przykuwa mojego wzroku, w przeciwieństwie do poprzedniej. Pierwsza część urzekła mnie niemalże wszystkim, mimo swojej schematyczności, tymczasem „Gwiazdka pełna życzeń" jest totalnym powieleniem swojej poprzedniczki. Każde wydarzenie z pierwszej części ma poniekąd odzwierciedlenie w drugiej, do tego autorka na każdym kroku streszcza nam wydarzenia z pierwszego tomu, do tego stopnia, że nawet nie trzeba go czytać. No i ta wszechobecna atmosfera świąt, która jest wręcz mdląca od swojej słodyczy i nie przełamana żadną goryczą. Nawet piosenki świąteczne powtarzają się w kółko te same. Jak było do przewidzenia (bo o czymś trzeba było tę książkę napisać), autorka komplikuje sprawy między Oliwią i Oskarem, ale tak troszeczkę, żeby nie było niestawialnie. Na horyzoncie znów pojawia się Malwina – „dziewczyna do seksu" Oskara, która jak się okazuje cały czas ma z nim kontakt, bo jednak zależy mu ciut bardziej niż to mówił rok temu. Czuje się za nią w pewnym sensie odpowiedzialny, bo to dziewczyna z problemami, dlatego właśnie od czasu do czasu razem (uwaga!) – oglądają Netflixa (i tu prawie spadłam z kanapy). Ale ja wcale nie bagatelizuje sprawy, bo gdybym się dowiedziała, że mój ukochany ogląda sobie ze swoją eks „dziewczyną do seksu" Netflixa, to chyba bym go rozerwała na strzępy! Do tego Malwina bardzo skutecznie zasiewa w Oliwii ziarenko niepewności, wykorzystując to, że zakochani jeszcze nie uprawiali ze sobą seksu! Poza tym sprawy Oliwii układają się wręcz idealnie, siostra przestaje się buntować, tata cudownie wychodzi z nałogu (nie poruszyłam tego wątku w poprzedniej recenzji, ale tu też czegoś zabrakło, tata Oliwii poszedł na terapię, przestał pić, ale mi się wydaje, że w jego przypadku, po tylu latach picia, powinien trafić do ośrodka). Najciekawszy wątkiem całej książki jest powrót mamy Oliwii i tu też pojawiają się największe emocje. Jednak denerwowała mnie postać Oliwii, zbyt łagodna, nie potrafiła się rozprawić ze swoimi demonami, w pierwszym tomie chociaż pokazywała pazurki i zadziorność w relacji z Oskarem, tu tego zabrakło. Wszystko w tej książce jest czarno białe (z wyjątkiem tęczy), nie ma postaci pomiędzy. Mama i Malwina są złe. Cała reszta jest dobra. W kółko autorka powtarza nam ile Oliwia się wycierpiała po wyjeździe mamy, a ile zawdzięcza tacie, sąsiadom czy Oskarowi. Nie pozwala nam samym osądzić bohaterów i ich działań, wszystko podane jest na tacy. Nawet pojawia się wątek niechcianej ciąży i aborcji, po to, żeby rzucić kilkoma moralizatorskimi hasłami. A kiedy już po raz setny zostało powtórzone, Sara – pies Oliwii – jest wspaniałym, cudownym, kochanym, wiernym, lojalnym, ułożonym etc. psem, ja już miałam szczerze dość! Przeczytałam ostatnią stronę i rzygałam tęczą!!!

Nawet sobie pomyślałam: no kretynko, jesteś sama sobie winna, po co łapiesz się za kolejna książkę, skoro dopiero czytałaś pierwszą część, jak nawet nie lubisz książek w atmosferze świątecznej i przecież pamiętasz wszystko na świeżo, ale tego typu...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nawet sobie pomyślałam: no kretynko, jesteś sama sobie winna, po co łapiesz się za kolejna książkę, skoro dopiero czytałaś pierwszą część, jak nawet nie lubisz książek w atmosferze świątecznej i przecież pamiętasz wszystko na świeżo, ale tego typu odczucia nie są tylko moje. Koleżanka, która czytała tę książkę rok temu, ma je bardzo podobne!

Mimo wszystko nie zniechęciłam się i na pewno sięgnę po inną (nie świąteczną) książkę Klaudii Bianek (jedną już nawet kupiłam, więc nie mam wyboru). Jestem pewna, że ten niewypał, jakim jest „Gwiazdka pełna życzeń", wynika z mody na świąteczne książki, którymi co roku koniecznie musi się poszczycić każde wydawnictwo. Ta książka wygląda dokładnie tak, jakby autorka zdeklarowała się na dwie książki na święta, tylko o ile na pierwszą miała pomysł, to druga była pisana na siłę. Niestety. 

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz