"Tylko umarli mogą powstać" - D.B. Foryś

17 1 0
                                    

6/10

Data: 16.07.2021

Oko za oko, ząb za ząb... zdrada za zdradę.
Mam na imię Tessa i jakimś cudem wciąż pakuję się w kłopoty. Zamiast żyć z dala od mroku, spędzając czas z ukochaną osobą, po raz kolejny zamierzam stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Czy ktoś mnie o to prosi? Zmusza? Stawia ultimatum? Nie. Chyba spokojne życie nie leży w mojej naturze.
Watykan podnosi się ze zgliszczy, Podziemia ratują, co tylko zdołają, a po naszych wrogach nie został żaden ślad. Chociaż nie znam swojego przeznaczenia, przyszłość wygląda jak wróżenie z fusów, wydaje mi się, że kiedy ciszę wreszcie przerwą bitewne okrzyki, po ziemi, jaką znamy, zostaną tylko zgliszcza. Przeżyją tylko ci, którzy wygrają wojnę.
W końcu tylko umarli mogą powstać.

***

Tessa Brown po raz kolejny udowodniła mi, że ja się nie nadaję do czytania serii. Bardzo ciężko utrzymać moje zainteresowanie. Niestety podobnie jak drugi tom i tym razem książka nie porwała mnie zbytnio. Na szczęście tym razem akcja toczyła się szybciej, a i stron było mniej. Jednak zabrakło mi tego, co mnie zachwyciło w pierwszym tomie. Ponownie Tessa i Killian muszą stanąć do walki z nadchodzącą apokalipsą, jednak znów większość rzeczy rozwiązuje się samo. Niby biegają, podróżują to tu to tam, czegoś szukają, ktoś umiera, potem ponownie zmartwychwstaje, a kiedy już jest naprawdę źle (i Tessa z reguły wtedy jest nieprzytomna) wpada tajna organizacja z Watykanu i wszystko załatwia. Ciężko tu dostrzec jakiekolwiek bohaterstwo Tessy. No i niby świat się kończy, a tu Tessa i Killian robią sobie wolne bo muszą wziąć ślub. Zabrakło mi też tej chemii między bohaterami, niby znów pojawiają się między nimi komplikacje, ale jakieś takie wymuszone, jakby nie mieli się o co kłócić. Zabrakło tego pazura, wszystko takie polukrowane (już fragment o Bożym Narodzeniu mnie całkiem rozwalił na łopatki), a zamiast uczuć dostajemy kilka zbędnych scen łóżkowych. Jedynie ogromny ukłon dla autorki za opisy scen walki oraz za dopracowanie szczegółów, co do nazewnictwa czy miejsc, nic mi tu nie zgrzytało, nie musiałam się zastanawiać, czy autorka na pewno wie o czym pisze. Niestety poczułam ulgę, że to już koniec tej serii, choć może samego Killiana będzie mi brakować, bo to najciekawsza postać w książce. 

Recenzje CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz