53

320 10 0
                                    

Jeongguk

– Musisz jej powiedzieć prawdę.

– Jak?

– Tak samo jak ją okłamałeś...
– Co Ci kurwa przyszło do głowy?!

– Spanikowałem ok? Bałem się, że ją stracę. Chciałem powiedzieć, kiedy nasz związek się umocni potem był wypadek i samo już poszło…

– Spierdoliłeś i kłamałeś jej w oczy, kiedy poszedłeś przeprosić ! Mnie też oszukałeś...
– Tak nie postępuje rodzina…

– Nie kłamałem, tylko nie powiedziałem wszystkiego.
– Jin przepraszam…

– Oboje podobno jesteśmy dla Ciebie ważni. Po co to było?

– Zrozum mnie proszę…

– Nie wiem jak to naprawisz ale zrób to jak najszybciej…

Jin poruszył temat, o który Mia męczy mnie od dwóch miesięcy. Wkopałem się w gówno, z którego teraz nie wiem, jak wyjść. Boję się, że gdy wyznam prawdę będzie mnie obwiniać i ostatecznie odejdzie.



– Obiecaj, że mnie za to nie wyrzucisz…

– Słucham?

Zbliżyłem się do niej obejmując ją w pasie.

– Przepraszam za to, co przechodzisz. To nie jest tak, że ignoruje temat tylko ja wciąż się z tym nie pogodziłem.
– Mia?

– Tak?

– Możesz dać mi jeszcze trochę czasu?

– Jeongguk nie myśl proszę, że chce wymusić na Tobie dziecko… Nie po to naciskam na klinikę.

Zdziwiłem się na to, co mówi.

– Nie rozumiem.

– Dobrze, zostawmy ten temat. Porozmawiamy, kiedy będziesz gotowy jednak uważam, że powinieneś pójść do lekarza.

Ta rozmowa nie miała sensu, kiedy on sam się gubił.

– Możemy już wejść do mieszkania?

– Tak przepraszam skarbie.

Wchodząc do środka usłyszałam jakieś skomlenie. Spojrzałam na Jeongguka, którego mina pokazywała radość i niepewność jednocześnie. Ciemnooki złapał moją dłoń i pociągnął mnie za sobą do salonu. Na środku pomieszczenia był ustawiony kojec, w którym był mały szczeniak.

– Zwariowałeś?!

Byłem pewny, że za to szatynka zdzieli mnie przez łeb. Patrzyła, nie dowierzając, ale rzuciła wszystkie rzeczy na podłogę i podbiegła do kasztana od razu, biorąc go na ręce i wtulając w swoje ciało. Muszę przyznać, że widok był tak uroczy, że nie mogłem tego nie uwiecznić na zdjęciu.

– Hej piękny…

Podszedłem do Mii, przytulając ją ramionami, a ta oparła głowę na moim barku. Oboje głaskaliśmy futrzaka w milczeniu.

– Mieliśmy to zostawić na przyszły rok.

– Wiem i przepraszam, ale spójrz na niego…

– Co ja z Tobą mam…

Skradła mi pocałunek.

– Jak go nazwiemy?

– Może Bam?

– Bam?

Uniosła szczeniaka na wysokość swoich oczu.

– Chcesz być Bam?

Uśmiechałem się widząc ją taką szczęśliwą.

– Mówi, że chce haha

– Wariatko Ty moja…

– Hej sam mnie wybrałeś!

– Wybrałem, wybrałem i nie zamienię na nikogo innego…

Minął tydzień, odkąd Bam jest z nami. Czas był ciężki, bo opieka nad nim była nie łatwa, ale razem dawaliśmy radę, a nasze biuro zyskało maskotkę. Mia nie rozstawała się z futrzakiem i musiałem hamować jej zapędy, bo chciała wpuszczać go nawet do łóżka. Czasem odnosiłem wrażenie, że poszedłem w odstawkę, bo wielokrotnie Bam był ważniejszy, ale wiem, że teraz trzeba się, nim odpowiednio zająć co zabiera nam czas.

Ostatnio zacząłem się łapać na myślach, jakby to było mieć dziecko. Patrząc na szatnkę ze szczeniakiem w ramionach widziałem ją z dzieckiem. Zastanawiam się, czy to chwilowy stan, czy naprawdę zacznę żałować swojej głupoty jak nigdy.

Starałem się poukładać wszystko w głowie, a co najważniejsze zbierałem odwagę. Temat był kruchy i grząski, a ja nie mogłem przewidzieć jej reakcji, ale wiedziałem, że wzlekanie nie działa na moją korzyść.

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz