91

262 16 3
                                    

Przebudziłam się rano ze złym samopoczuciem, było mi niedobrze i biegałam do toalety.

– Skarbie wypij, chociaż jogurt.

– Nie dam rady, chce spać.

– Mia mogę zadzwonić po Henę? Mam trochę spraw do załatwienia…

Podniosłam się do siadu.

– Nie było cię w domu praktycznie cały tydzień i weekend też spędzisz poza nim?

– Przepraszam, wiem, że nawalam i powinienem być przy Tobie, ale potrzebuje zorganizować pieniądze.

– Jakie pieniądze, o czym mówisz?

– Nie chce Cię męczyć…

– Wiec nie męcz tylko powiedz.

– Muszę wykupić udziały Lan.

– Lan? Co?

– Ma długi, które potrzebuje spłacić.

– Przecież firma jest bardzo dochodowa, więc dlaczego miałaby z niej zrezygnować?

– Nie mam pojęcia Mia. Sama widzisz jak się zachowuje od dłuższego czasu. Nie chce niczego powiedzieć prócz tego, że albo je wykupie w ciągu dwóch tygodni, albo sprzeda je komuś obcemu…

– Jeongguk, czego mi nie mówisz?

– Słucham?

– Widzę, że nie mówisz mi wszystkiego. Wasza umowa jest jasna i nie możecie sprzedać swoich udziałów drugiej osobie bez swojej zgody. Więc?

– Mam ja zmusić do prowadzenia firmy?

– Zmusić? Chcesz mi powiedzieć, że chce zrezygnować z bycia prezesem? Ile ma tych długów? Przecież jej udziały są warte pięć milionów.

Milczał.

– Jeongguk…

– Mia ona naprawdę nie chce nic mówić… ale nie mogę dopuścić, żeby sprzedała swoje udziały osobie, która jest nimi zainteresowana.

– Kto to jest?

– Nie znasz. Zagraniczny biznesmen i miałem z nim do czynienia w firmie ojca. Nie dam rady z nim pracować !

Zdenerwowany wstał z łóżka i chodził w kółko.

– Jeongguk nie wierzę Ci… powiedz mi całą prawdę.

– Mia! Mówię!
– Przepraszam, ale naprawdę muszę wyjść. Zrobiłem Ci ryżankę, więc zjedz ją proszę jak poczujesz się lepiej i zadzwoń po Hanę albo swoją mamę.

– Jeongguk nie jestem dzieckiem, które trzeba niańczyć…

– Wiem skarbie, ale źle się czujesz i nie chce byś była sama. Jin podejdze w południe i zabierze Bama na spacer.

– Co z przeprowadzką firmy? Dlaczego ja przełożyliście?

– Mamy napięty grafik i nie możemy sobie pozwolić na cztery dni przestoju.
– Muszę lecieć skarbie.

Pocałował moje czoło i zwyczajnie wyszedł. Nie miałam pojęcia co się dzieje w firmie, ale byłam pewna, że wydarzyło się coś dużego. Ewidentnie nie chciał mnie w to wciągać zapewne przez ciążę.

Nie lubiłem ukrywać prawdy, czy co gorsza, okłamywać Mii, ale jej zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Nie mam pojęcia co robić i, prawdę mówiąc, nie mam nawet pomysłu, skąd miałbym wziąć pieniądze. Jedyna osoba, która mogłaby mi pomóc to ojciec, jednak ten był moją ostatnią opcją i będę próbować załatwić sprawę beż niego. Poszedłem do mieszkania przyjaciela, żeby w spokoju móc się skupić i podzwonić po ludziach.

Pod wieczór, kiedy już praktycznie się poddałem zadzwonił do mnie Martin z prośbą o spotkanie. Pojechałem we wskazane przez niego miejsce, gdzie zaprowadzono mnie do oddzielnego pomieszczenia.

– Jaką masz sprawę?

– Może tak część?

– Sorry Martin, ale to mój zły dzień i muszę wracać do Mii, która też źle się czuję, więc proszę Cię streszczaj się…

– Myślałem, że zjemy spokojnie kolację i się napijemy, ale jak musisz wracać…

– Mia czeka.

– Więc Przejdę do rzeczy. Ptaszki ćwierkają, że potrzebujesz kasy.

– Co?

– Jak co? Obdzwoniłeś tylu ludzi, że ciężko, by było gdyby to nie doszło nawet do twojego ojca.

– Kurwa…

– Mów o co chodzi i ile potrzebujesz.

Patrzyłem na niego nie dowierzając. Gość, który kochał się w mojej narzeczonej miałby mi pomóc. Zaśmiałem się ironicznie.

– Martin to, że jakoś Cię znoszę i toleruje nie znaczy, że zniżę się do tego, żeby brać od ciebie pieniądze.

– A może jednak schowasz dumę do kieszeni i pomyślisz o Mii?

– Co?

– Wiem o długach Lan i wiem, komu wisi kasę…

Zamurowało mnie.

– Skąd to kurwa wiesz?

– Ten świat jest mały. Pamiętasz Browna jak Ci mówiłem, że widziałem ich razem? To on pociąga za sznurki, jeżeli chodzi o podziemne kasyna. Gość jest przyjacielem mojego ojca, więc masz dwie opcje.
– Albo wchodzisz z nim w interesy, albo ze mną…

Opadłem do tyłu na oparcie krzesła i złapałem się za kark. Nie wiedziałem, czy mam go wdrażać w szczegóły, czy mogę mu ufać? Prawdę mówiąc, nigdy nie zrobił nic, co by mi zaszkodziło prócz kręcenia się przy szatynce. Nie miałem wyjścia, więc wyjaśniłem mu, na czym stoję i zaproponowałem wykupienie części udziałów Lan.

– Resztę wykupisz dla siebie?

– Nie, resztę chce wykupić dla Mii. Musi być zabezpieczona w jakichś sposób, patrząc na to, że jeszcze nie mamy ślubu.
– I będziemy potrzebowali zatrudnić kogoś na miejsce Lan.

– Może ją spróbuję?

– Co? Lan jest architektem, tak jak ja… nie bawimy się z biżuterią.

– Auć, to miał być jakiś przytyk?

– Sorry nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.

– Z wykształcenia jestem architektem i, prawdę mówiąc, rzuciłem to jakieś cztery lata temu, żeby przyjechać w interesach do Korei. Byłem pewny, że sklepy  nie rozkwitną tu na tyle, żebym musiał to zostać jednak wszystko potoczyło się inaczej.

– Teraz to mnie zaskoczyłeś

-Odświeżę zawód na kursach i postaram się to ogarnąć jak najszybciej, a pieniądze będziesz miał na koncie do piątku.

Dogadaliśmy szczegóły wszystkiego i mogłem wrócić do domu ze spokojną głową. Facet, prawdę mówiąc, spadł mi z niebo, chociaż wolałbym nie wchodzić z nim w interesy.

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz