106

292 12 2
                                    

Jeongguk

Idąc korytarzem minąłem kobietę w ciąży. Zapewne miała nadzieję na szczęśliwy poród tak samo jak my. W tym momencie myślałam o tym, jak zdradliwy jest los, którego przyszłości nie znamy i nigdy nie wiemy, co nas czeka. Często tracimy czas na kłótnie, czy sprzeczki, nie myśląc o tym, że w każdej chwili możemy stracić swoją drugą połówkę. Nagle się zatrzymałem, na co pielęgniarka również przystanęła.

– Kiedy mogę zobaczyć narzeczoną?

– Przykro mi, ale na tę chwilę jest to niemożliwe. Pani Park jest na intensywnej terapii po porodzie i operacji, gdzie organizm jest zbyt narażony na infekcje.

– A przez szybę?

– Naprawę nie mogę nic zrobić. Odwiedziny na tym oddziale są całkowicie zakazane. Pana narzeczona jest pod stałą kontrolą pielęgniarską i nikt nie opuszcza jej nawet na chwilę. Mogę Panu zapewnić, że ma najlepszą opiekę w całym szpitalu.

– Czy jej życiu może coś zagrozić?

– Nie do mnie proszę kierować takie pytania.

– Proszę…

Pielęgniarka, wahając rozejrzałam się po pustym korytarzu i odrobinę zbliżyła, mówiąc bardzo cicho.

– Poród to duże obciążenie dla organizmu kobiety, pana partnerka musiała urodzić dwójkę dzieci, przy czym traciła zbyt wiele krwi.
– Musi być pan silny i na ten czas zająć się dziećmi, które bardzo tego potrzebują.

Widziałem, jak unika odpowiedzi. Lekarka tak samo jak ona kazała czekać, a ja mam dość czekania, chce wiedzieć.

– Czyli że wcale nie jest dobrze, tak?

Kobieta spuściła głowę i milczała.
Stojąc na korytarzu miałem ochotę krzyczeć.

– Proszę być dobrej myśli i mieć nadzieję, że pańska narzeczona będzie walczyć.
– Chodźmy do dzieci, one potrzebują teraz taty.


Dalej szedłem za kobietą w milczeniu, myśląc tylko o Mii. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie ściągnąłem zabezpieczenia z sali porodowej. Kobietą wyciągnęła komplet ubrań sterylnie zapakowanych i wskazała mi pokój, w którym mam się wykąpać i przebrać, na co byłem mocno zdziwiony.

– Wykąpać?

– Panie Jeon, dzieci są noworodkami i wcześniakami. Tak samo jak pańska narzeczona są bardzo podatne na infekcję i musi Pan zachować ostrożność.

Bez słowa poszedłem do łazienki i zrobiłem co kazała pielęgniarka. Przed wejściem na salę zdezynfekowałem ręce i mogłem przejść przez kolejne drzwi, gdzie w pomieszczeniu stały inkubatory.

– Proszę podejść.

Zrobiłem, jak prosiła kobieta i dostrzegłem dwie małe istotki.

– Córeczkę już Pan widział, mała kruszynka, ale silna jak mama.
– Syn już wagowo większy dwa kilogramy sześćset.
– Oboje mierzą tyle samo, czyli czterdzieści dziewięć centymetrów.

Z oczu leciały mi łzy, a w głowie i sercu miałem mętlik. Z jednej strony to była część mojej Mii, która nosiła je pod sercem, a z drugiej to przez nie mogę ja stracić. Sam nie wiedziałem, co czuję i, czy chce tu być.

– Proszę usiąść wygodnie w tym fotelu i rozpiąć koszulę, żebym mogła położyć dzieci na pana klatce piersiowej.

Stałem, patrząc na inkubator.

– Nie wiem, czy chce…

– Rozumiem, że czuję się Pan zmieszany i narzeczona jest dla Pana ważne, ale proszę spojrzeć na swoje dzieci. One nie są winne całej sytuacji.

Pochyliłem głowę w dół i w milczeniu usiadłem na fotelu, rozpinając koszulę.

– Proszę się oprzeć. W pozycji półleżącej będzie Panu wygodnie.

Kobieta otworzyła inkubator, po czym pierwszą podniosła Binne, którą ułożyła na mojej lewej stronie torsu. Mała pokwikiwała, otwierając buzię, a po chwili spojrzała na mnie dużymi oczami. W tym momencie pękłem i zacząłem płakać nad córeczką, którą przytuliłem do piersi. Po chwili trzymałem w ramionach również Yonga. Pielęgniarka nakryła nas kocem i odeszła do swojego biurka, rzucając na nas okiem od czasu do czasu. Trzymając dzieci wszystko, co czułem odeszło w nieznane, cieszyłem się, że są całe i zdrowe oraz wierzyłem, że Mia też do nas dołączy za jakiś czas. Obiecałem sobie w duchu, że do czasu jej powrotu zajmę się nimi jak najlepiej będę umiał.

Przez następne kilka dni zajmowałem się dziećmi, karmiąc je, przewijając i usypiając na zmianę. Kilka miesięcy temu domyślałem się, że będzie ciężko, ale to, co myślałem kompletnie mijało się z rzeczywistością. Opieka nad bliźniakami była bardziej wykańczająca, niż intensywny trening na siłowni. Dzieci były całkowicie zsynchronizowane ze sobą co mnie frustrowało. Jednocześnie chciały jeść, spać, przytulać się i nawet załatwiały potrzebny w tym samym momencie.

Lekarze postanowili zostawić Mię na tydzień w śpiączce farmakologicznej, żeby mogła dojść do siebie, ponieważ organizm był bardzo słaby. Operacja się udała jednak zostałem poinformowany, że może dojść do powikłań, z którymi musimy się liczyć.

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz