58

323 12 0
                                    

Przeleżeliśmy dzień w łóżku aż do wieczora. Jeongguk troszczył się o mnie i nie odstępował na krok. Przez to, co zaszło z chłopakami wysprzątał całe mieszkanie. Przy okazji ustaliliśmy, że musimy zacząć korzystać z firmy sprzątającej, bo przy takim trybie pracy zarośniemy brudem.

– Skarbie. Chciałbym porozmawiać…

– Nie chce znowu zaczynać tego tematu. Jestem tym zmęczona Jeongguk…

– Dlatego chciałem Cię przeprosić i przyznać Ci rację.

– Słucham?

– Byłem zdesperowany, żeby spłodzić dziecko naturalnie i mi odbiło. Ostatni tydzień w pracy był jednak ciężki i pozwolił mi dużo zrozumieć.
– Ledwo założyłem firmę, długo pracujemy i późno wracamy do domu. Zwyczajnie nie mamy czasu i warunków na dziecko

Słuchałam uważnie tego, co mówi.

– Teraz dopiero widze, że pospieszyłem się z Bamem i ledwo wyrabiamy.

– Kocham Bama…

Popatrzyłam na niego z grymasem.

– Hej,  ja też go kocham, ale oboje wiemy, że to wymagająca rasa jak na nasz tryb życia, a dziecko ?
– Byłoby jeszcze trudniej. Bam nie stanowi takiego problemu, bo jako właściciele zabieramy go ze sobą do pracy, ale to pies. Nie musimy go karmić, przewijać i jedyne, co musimy poświęcić to lunch na spacery z nim.

– Rozumiesz mnie już?

– Tak skarbie i naprawdę przepraszam.
– Wiesz, pomyślałem, że może poddam się teraz tej biopsji i zamrozimy plemniki na później, kiedy już oboje będziemy na to gotowi ? Przynajmniej będziemy mieli szansę, bo kto wie, co będzie za kilka lat ?

– Naprawdę ?

– Tak Mia…

Uwiesiłam się na jego szyi i zatopiłam usta w pocałunku który on pogłębił.

– Trzeba wyjść z Bamem…

– Ja pójdę.

– Pójdziemy razem.

– Jesteś pewna? Źle się czujesz…

– Muszę się przewietrzyć…

– Nie tylko przewietrzyć, ale też coś zjeść skarbie.

– Nie dam rady nic przełknąć…

Ubraliśmy luźne dresy i już mieliśmy wychodzić, kiedy w drzwiach stanął Hwang. Dosyć długo patrzyliśmy na siebie w milczeniu, będąc zaskoczeni jego obecnością. Jeongguk nie utrzymywał kontaktu z ojcem, ale ten wcale się go niedomagał. Pojawił się tutaj pierwszy raz, odkąd syn wrócił do stolicy.

– Czego tutaj chcesz?

– Porozmawiać…

– Właśnie wychodzimy, jakbyś zauważył, a poza tym nie mamy o czym rozmawiać.

Wiedziałam, że powinnam być ponad tym wszystkim i przyłożyć się do tego, żeby pogodzić ojca z synem. Niestety prawda była taka, że miałam chyba większy żal do Hwanga niż sam Jeongguk. Nie umiałam patrzeć na tego człowieka po tym, co nam zrobił.

– Mia?

– Jesteś ojcem Jeongguka i jeżeli on zdecyduje się na to by Ci wybaczyć, to będę Cię tolerować. Nic poza tym  Hwang.

– Chce naprawić to, co zepsułem.

– Pewnych rzeczy nie da się naprawić tato.

– Rozmawiałeś z matką?

– Oczywiście. Jesteśmy w stałym kontakcie ze sobą i mamy dużo lepsze relacje, gdy Ciebie nie ma między nami.

– Jeongguk jesteś do cholery moim synem.

– Wiezy krwi nic nie znaczą, niech to w końcu do ciebie dotrze.
– Chodź skarbie.

Jeongguk nie chciał rozmawiać z ojcem, wiec wzięłam Bama na ręce, a on objął mnie w pasie, gdzie wsiedliśmy do windy, zostawiając mężczyznę przy naszych drzwiach. Widziałam duże zaskoczenie na jego twarzy jednak on musiał zrozumieć co zrobił.

– Po co on tu do chuja w ogóle przyszedł?

– Pewnie dopadły go w końcu wyrzuty sumienia…

– Mia… ten człowiek nie ma sumienia. Kiedy wróciłem do Seulu poszedłem na oddział, na którym leżałem i rozmawiałem z lekarzem o całej sytuacji.

– Byłeś na oddziale?

– Tak. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego doszło do tej sytuacji i jakim prawem wtedy Cię zamknęli…

– Twój ojciec ma pieniądze i kontakty, co tu dużo mówić…

– Przepraszam za niego skarbie…

– Nie możesz obwiniać się o czyjeś grzechy Jeongguk, rozmawialiśmy już na ten temat.

– To prawda i nie ma sensu tego rozdrapywać. Niech zapomni, że ma syna...

Po drodze do domu zrobiliśmy małe zakupy i zamówiliśmy kolację na wynos. 

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz