108

273 12 1
                                    

-Nareszcie do domu… Nie mogę się doczekać własnego łóżka.

– Ja też skarbie.

Ponad miesiąc w szpitalu był dla nas wykańczający. Przez cały ten okres nie czułam w pełni macierzyństwa z powodu tego, że wokół wciąż było wielu ludzi. Dopakowywałam ostatnie rzeczy, żeby niczego nie zapomnieć. Jeongguk zjechał na parking, żeby nagrzać samochód. Mieliśmy połowę lutego i najgorsze mrozy w całej zimie.

Oboje nauczyliśmy się opieki nad bliźniakami jednak przed nami jeszcze dużo niespodzianek związanych z rodzicielstwem. Bliźniaki bardzo dobrze przybierają na wadze, a ja już poruszam się o własnych nogach, o ile nie muszę dźwigać. Binna nie sprawia mi takiego problemu, jak Yong, który przekroczył już cztery kilogramy wagi. Dzieci zdążyły nabrać swojego rytmu dnia, do którego my przywykliśmy. W tym wszystkim został nam jeszcze Bam, który bardzo tęsknik, czekając na nas u Jina.

– Gotowa ?

– Myślę, że tak.

Jeongguk złapał za fotelik z Binną, który wyniósł z oddziału na korytarz, gdzie czekał już na nas Jin. Wrócił po Yonga i razem ruszyliśmy do samochodu. W dalszym ciągu nie mogłam jeszcze dźwigać, co było dla nas dużym utrudnieniem. Brunet miał z naszą trójka przez to ręce pełne roboty. Będąc w szpitalu zamówiliśmy wózki do domu, takie jak mają w szpitalach, żebym swobodnie mogła się poruszać z dziećmi po mieszkaniu.

Wbiłam kod na drzwiach, które pchnęłam przed siebie. Bam rzucił się w objęcia, nie mogąc się nacieszyć. Przetrzymałam sierściucha, żeby Jeongguk i Jin mogli wejść z dziećmi do mieszkania. Kiedy foteliki stały już na podłodze powoli podeszłam z psem do bliźniaków, który zaczął je obwąchiwać i się cieszyć.

Wieczorem po kąpieli ułożyliśmy się wspólnie na naszym łóżku. Dzieci były czyste i nakarmione, leżąc na środu pomiędzy nami. Opieraliśmy głowy na swoich dłoniach, podpierając się na łokciach i obserwowaliśmy siebie nawzajem.

– Jak to przetrwaliśmy?

– Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że jestem kurewsko przemęczony i nie mam na nic  siły.

Uśmiechał się szeroko zerkając na bliźniaki.

– Życie nas zaskoczyło i nie spodziewaliśmy się aż takiego przeczołgania.

– Zdecydowanie.

Śmialiśmy się po cichu pod nosem, kiedy bliźniaki zaczęły w końcu zasypiać. Brunet wstał z łóżka i powolnymi ruchami przełożył dzieci do łóżeczka. Ułożyłam je odpowiednio, żebyśmy mogli mieć chwilę dla siebie. Poczułam na biodrach ręce Jeongguk, które przesuwały się na moje podbrzuszu oraz ciało które styka się z moimi plecami.

– Dziękuję, że byłaś taka dziela i dałaś im życie… Kocham Was.

Odwróciłam się uwieszając ręce na jego szyi i zbliżyłam swoje usta do jego. Brunet napierał na mnie bym zaczęła się cofać i po chwili wylądowaliśmy na łóżku w namiętnych pocałunkach. Oboje czuliśmy ogromne pragnienie na sex. Dłonie ciemnookiego błądziły po moim ciele, a pocałunki stawały się coraz bardziej chaotyczne.

– Zajmę się Tobą…

– Nie trzeba skarbie jesteś zmęczona.

– Będziemy zmęczeni przez najbliższe dwa lata jak nie dłużej. Zamierzasz przejść na celibat ?

– Tyle odpocząć na pewno Ci nie dam haha

– Kocham Cię Jeongguk…

Jego ciepłe i wilgotne usta wylądowały na mojej szyi, kiedy nagle rozległo się pokwikiwanie. Brunet uniósł się do góry i wywrócił oczami, kierując się do łóżeczka. Uniosłam się na łokciach i westchnęłam. Teraz wszystko się zmieniło i nie mamy już praktycznie czasu dla siebie. Bliźniaki są cholernie wymagające i absorbujące. Cieszę się, że mama będzie mi od jutra pomagać, bo sama bym się wykończyła. Jeongguk musi wrócić w końcu do pracy po tak dlugiej nieobecność.

Wstałam z łóżka i odkryłam pościel, żeby brunet mógł położyć dzieci na środek. Weszliśmy do łóżka, kładąc się tuż obok i jedyne, na co mogliśmy sobie pozwolić to obserwacja siebie nawzajem.

– Może przeniosę się z dziećmi do drugiego pokoju? Powinieneś w końcu odpocząć…

– Skarbie dzieci są nasze i opieka nad nimi obowiązuje mnie tak samo jak ciebie.

– Jutro musisz już popracować, będziesz zmęczony.

– Dzieci nie sypiają aż tak źle i tyle naprawdę mi wystarcza.

– Jeongguk…

Cmoknął ustami, wysyłając mi buziaka. Dzieci robiły się coraz bardziej aktywne, więc musieliśmy je pokołysać.


Przebudziłam się przed dziećmi i Jeonggukiem który spał na brzuchu odwrócony do nas plecami. Jego mięśnie były pokryte złocista skóra, a prawy bark ukazywał początek tatuaży, które ciągnęły się do nadgarstka.

Wstałam po cichu z łóżka i podeszłam do niego opierając przedramiona na materacu. Kosmyki włosów opadały na jego twarz, które odgarnęłam aby przez chwilę nacieszyć oczy jego widokiem. Przy mojej nodze znalazł się Bam, dopominając się uwagi, a po chwili bliźniaki zaczęły się przebudzać.
Nabrałam powietrze w usta, wywracając oczami. Chciałam tylko przez chwilę popatrzeć na ukochanego, ale, jak widać, nie było mi dane.

Po niecałej godzinie wszyscy byliśmy na nogach, a po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi.

– Skarbie, czy to twoja mama?

– Na pewno…

Otwierając drzwi wpuściłam kobietę do środka, która szybkim krokiem popędziłam do swoich wnucząt.

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz