KONIEC

316 8 2
                                    

Stałam przed lustrem, gładząc swoją białą suknie i przyglądałam się, czy wszystko jest idealnie. Byłam już po długiej sesji z najbliższymi, więc przyszedł czas na najważniejszą chwilę.

– Mia? Gotowa?

Obróciłam się w stronę mężczyzny, który wszedł do pomieszczenia. Jin miał odprowadzić mnie do ołtarza jako najbliższa nam osoba. Był przy nas, kiedy źle się działo i zawsze nas wspierał. Oboje nie wyobrażaliśmy sobie tego dnia bez niego. Zawsze miałam cichą nadzieję, że on i Hana może kiedyś będą razem, ale los potoczył się inaczej. Ten nie miał zbytniego szczęścia w miłości i wciąż był sam, ale wierzyłam, że w końcu i on znajdzie swoją bratnią duszę.

– A dzieci?

– Hana będzie nadzorować całą trójkę.

Uśmiechnęłam się na fakt, że bliźniaki i dziecko naszych przyjaciół będą sypać kwiatki. Prawdę mówiąc, nie spodziewaliśmy się po nich szczególnego posłuszeństwa, bo dzieci były bardzo małe, sama Ji-Yoon nie skończyła jeszcze nawet dwóch lat. Mimo wszystko zawsze wiedzieliśmy, że to one rozpoczną całą uroczystość.

– Hwang dojechał?

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Chciało się powiedzieć o wilku mowa.

– Mia? Przepraszam, że jestem przed samą ceremonią, ale miałem problem z autem na autostradzie…

– Ważne, że zdążyłeś…

– Mogę nadrobić jeszcze zdjęcie?

– W sumie beze mnie nie zaczną.

Uśmiechnęłam się i ustawiłam do zdjęcia z mężczyzną, które zrobił nam Jin. Hwang nas skrzywdził, ale mimo tego, co się wydarzyło był dla mnie jak ojciec, który czuwał nade mną z daleko od moich młodych lat. Przez dwa lata, odkąd znowu wszedł w nasze życie jakoś skleiliśmy nasze relację, a on i Jeongguk stali się sobie dużo bliżsi. Całe szczęście mężczyzna pokonał raka i ostatnie badania nie pokazały nawrotu.

Na naszym ślubie pojawił się też Namjoon, którego kilka miesięcy temu spotkałam na mieście. Miałam do niego żal o całe zajście, ale nie chciałam już tego rozgrzebywać i starałam się zrozumieć, że wszystko, co robił to robił dla siostry. Widząc, jak bardzo nasze bliźniaki są ze sobą związane starałam się pojąć jego decyzję, bo sama nie miałam rodzeństwa. On i brunet odbudowywali swoje relację i dystans między nimi powoli się zmniejszał jednak wiedziałem, że potrzeba jeszcze dużo czasu, żeby wrócili do tego, co było kiedyś.

Stres był ogromny, a moje ręce mokre od potu. Stałam z Jinem u boku i dziećmi przed sobą. Drzwi się otworzyły i ujrzałam salę pełna ludzi. Hana złapała za rękę swoją córkę i puściła przodem bliźniaki, które sypały kwiatki. Sytuacja wyglądała komicznie, bo dzieci zamiast iść z gracją rozbiegły się sypiąc kwiatki, gdzie popadnie. Do akcji wkroczyli chłopaki, próbując złapać nasze małe krasnale. Kiedy dzieci zniknęła ze ścieżki ujrzałam mojego przystojnego bruneta, który czekał na mnie, mając u boku siedzącego Bama przy nodze, który przy obroży miał przyczepione nasze obrączki.

Jin podał moją dłoń Jeonggukowi i odszedł na miejsce świadka, stając przy Hanię, która przekazała swoją córkę mężowi. Stałam naprzeciwko ciemnookiego i w moich oczach już zaczęły zbierać się łzy. Widziałam, jak ten próbuje trzymać pozory ze względy na zebranych ludzi, ale od środka widziedzualam, że sam najchętniej, by wybuchł płaczem.

Na końcu ceremonii po przysiężeniu sobie wspólnego życia założyliśmy na  palce obrączki, gdzie wszystko mogliśmy przypieczętować namiętnym pocałunkiem. Ludzie blili brawo, gwizdali i wiwatowali głośno. Stres w końcu ze mnie zszedł i dalej już tylko dobrze się bawiłam.

Cały ślub był idealny i obyło się bez niespodzianek, a wesele przetańczyliśmy wspólnie, aż do wczesnego ranka. Dzięki temu, że mieliśmy opiekę do dzieci nasza noc poślubna pomimo zmęczenia była intensywna i namiętna. Oboje postanowiliśmy, że chcemy mieć kolejne dziecko i już od nocy poślubnej zaczeniemy starania.

Leżeliśmy w łóżku objęci w swoich ramionach.

– Kocham Cię moja żono…

– Dziwnie to brzmi.

– Mnie się podoba.

– Nie mówię, że mnie nie.

Obróciłam się opierając na jego torsie i patrzyłam intensywnie w jego oczy.

– Chce przejść z Tobą resztę życia i być szczęśliwa, nawet gdy się kłócimy.

– Chce dokładnie tego samego. Myślę, że teraz już wszystko zacznie się układać.

– Tak myślisz?

– Yhy.

– Cieszę się, że wyjeżdżamy jutro na wakacje.

– Nie wolałabyś, żebyśmy polecieli sami ?

– Wiesz, że nie lubię zostawiać dzieci i Bama…

– Wiem, wiem i wiem też, że dzięki chłopakom będziemy mogli mieć prawdziwy miodowy miesiąc.

Mężczyzna obrócił mnie na plecy, wieszając się nade mną.

– Zamierzasz nie wychodzić z łóżka?

– Dokładnie tak skarbie.

Oboje ogarnął nas śmiech. Zaplanowaliśmy wakacje na Malcie razem z dziećmi i chłopakami. Chcieliśmy się im odwdzięczyć za wszystko, co dla nas robią, a przy okazji mieć mały miodowy miesiąc dla siebie. Głównie zależało nam na wieczornych wyjściach we dwoje, kiedy dzieci spokojnie spały pod okiem dorosłych.

– Podobał mi się nasz dzisiejszy dzień.

– Naprawdę?

– Jednak nie było tak strasznie.

– Mówiłem skarbie…

Mężczyzna zbliżył się do moich ust i ponownie połączył nasze ciała w jedność.

--------------

Wrzucę jeszcze dodatek opisujący dalsze losy bohaterów :)

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz