64

280 12 1
                                    

Nie czekając dłużej wyciągnęłam kartę sim z telefonu, żeby nikt nie mógł się do mnie dodzwonić i w razie W namierzyć. Wykorzystałam notes i długopis które były na szafce i zostawiłam wiadomość na łóżku. Uchyliłam drzwi, upewniając się, że nikt mnie nie zauważy i opuściłam oddział.

Wychodząc z budynku pokierowałam się w stronę parkingu z taxowkami, po czym wsiadłam do jednej z nich. Prosiłam o zawiezienie do centrum, w którym będę musiała kupić nową kartę, żeby znaleźć klinikę, w której zajmują się aborcją. Chciałam załatwić to jak najszybciej i mieć, to zwyczajnie z głowy.

Siedziałam na ławce, przeglądając internet, gdzie znalazłam odpowiednie miejsce. Bez większego zastanowienia od razu ruszyłam przed siebie. Idąc ulicami wyłączyłam  emocje całkowicie. W tamtym momencie po prostu nic nie czułam i nie rozmyślałam. Postawiłam sobie za cel, żeby pozbyć się problemu. Kompletnie nie myślałam o tym, że Jeongguk miał przyjechać do kliniki i że na miejscu dowie się o wszystkim. Przecież oboje doszliśmy do porozumienia, że nie chcemy powiększać rodziny.

Dotarłam do kliniki i podeszłam do rejestracji. Kobieta zabrała ode mnie dowód i dała do wypełnienia dokumenty. Procedura jednak okazała się niełatwa. Żeby doszło do zabiegu potrzebowałam dodatkowych badań na miejscu oraz musiałam zaliczyć rozmowę z psychologiem co mnie zdziwiło i wystraszyło.

Po pobraniu krwi siedziałam przed gabinetem psychologa i w oczy rzucił mi się zegar, patrząc na godzinę jakby otrzeźwiałam i pomyślałam o Jeongguku, który zapewne odchodzi od zmysłów. Spuściłam głowę i patrzyłam pod nogi.

– Co ja w ogóle robię…

Noszę w sobie jego dzieci. Nie mogę przecież wejść do gabinetu i zwyczajnie się ich pozbyć bo to część mojego bruneta. Drzwi się otworzyły, a ja zostałam zaproszona do środka.

– Przepraszam, ale chyba zrezygnuje…

Kobieta delikatnie uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową. Kiedy drzwi się zamknęły po chwili podeszła pielęgniarka i poinformowała mnie, że mają już moje wyniki i nie kwalifikuje się do zabiegu.

– Aborcję można przeprowadzić do dwunastego tygodnia włącznie. Z pani badań wynika, że jest to ciąża powyżej dwunastego tygodnia.
-Wiedziała pani ?

Podczas wypełniania dokumentów zaznaczyłam, że nie posiadam badań, co było kłamstwem, ponieważ w klinice założono mi już kartę ciąży. Sama nie wiem co chciałam tym osiągnąć. Naprawdę myślałam, że zdołam tu kogoś oszukać? Glupia.

– Przepraszam...Nie wiedziałam

– Przykro mi…
– Mogę jeszcze w czymś pani pomóc?

Gdybym sama z siebie nie zrezygnowała z zabiegu, to i tak byłabym już zmuszona urodzić, a wszystko dlatego,że nie chciałam wcześniej pójść do lekarza. Czy los chciał, żeby właśnie tak było ?

– Nie dziękuję. Do widzenia.

Ominęłam kobietę i zostając w budynku usiadłam na kanapie. Po około dwudziestu minutach bezczynnego siedzenia wysłałam wiadomość z adresem do Jeongguka, prosząc, by po mnie przyjechał.

Zadrwiłam z naszego przewrotnego losu, myśląc o tym, co się działo w ostatnim czasie. Tak bardzo próbowałam go przekonać, że nie chce większej rodziny niż nasza trójka. Teraz siedzę w klinice aborcyjnej i mam nadzieję, że Jeongguk mnie nie znienawidzi za to, co chciałam zrobić.

W tym momencie wszystko we mnie uderzyło. Ciało zaczęły opuszczać emocje, na co drżałam i płakałam jak dziecko. Zrozumiałam co się wydarzyło i przetwarzałam w głowie, co mnie czeka. Ogarniał mnie strach na reakcję Jeongguka, który przecież zmienił zdanie co do dziecka, co jeżeli nas nie zechce i czeka mnie samotne macierzyństwo z dwójką dzieci ?
Cała sytuacja wydawała się abstrakcyjna bo nasze szanse na ciążę były przecież niewielkie.

Miałam tak dużo pytań i wątpliwości jednak teraz było to już bez znaczenia. Musiałam urodzić i nie miałam czasu ani opcji na podjęcie decyzji bo los zwyczajnie zdecydował za mnie.

Przewrotny los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz