Markus Flint & Reader

994 47 0
                                    

Markus przywrócił oczami i spojrzał z wrednym uśmiechem na drużynę Gryfonów, którzy z smutkiem i złością schodzili z boiska. Zaś on niezmiernie cieszył się, że mógł utrzeć im nosa. Puchar Quidditcha znów był w ich rękach i uczniowie z domu lwa nie mieli już żadnych szans na jego przejęcie.

Jednak jego głębokie rozmyślenia, przerwał chichot reszty drużyny. Dopiero wtedy dostrzegł jak (T.K.W) włosa dziewczyna z zażartą miną maszeruje w ich kierunku. Pokręcił głową z rozbawieniem, jednak jego uśmiech zszedł zaraz po tym jak poczuł jej dłoń na swoim policzku. Chwycił się za piekącą części ciała i nie zwrócił nawet uwagi na śmiech Gryfonów, ani na zdziwione miny swoich znajomych.

Posłał jej wzrok pełen jadu i uśmiechnął się złośliwe, chcąc jej pokazać, że wcale go to nie ruszyło. Wiedział, że to ją zdenerwuje. Znał ją na tyle, że doskonale zdawał sobie sprawę co doprowadza ją do szału. A jednym z głównym tworzycielem jej nerwów był właśnie on - Markus Flint.

- To za zrzucenie mnie z miotły matole. - odwróciła się, starając udawać powagę i odeszła w stronę rozbawionych uczniów z domu lwa. Markus odprowadził ją wzrokiem aż nie zniknęła w murach Hogwartu. Przegryzł wargę i odwrócił w końcu od niej wzrok, tak bardzo uwielbiał się z nią droczyć.

Choć był niemal pewny, że za parę dni znowu zaczną normalnie rozmawiać. Ich relacja była nieco skomplikowana i choć przy wszystkich kłócili się jak najwięksi wrogowie, gdy byli sam na sam umieli złapać wspólny kontakt. Zawsze wtedy wspominali jak przyjaźnili się za młodu. I choć znajdowali się w innych domach, spędzali czas w całkowicie innym towarzystwie, to byli do siebie nieco podobni i chyba właśnie dlatego jeszcze nie stracili ze sobą kontaktu przez te wszystkie lata znajomości.

*

(T.I) szła powolnym krokiem na krętych schodach, bacznie obserwując mieniące się gwiazdy na niebie. Gdy weszła na szczyt wieży, pożałowała, że nie ubrała grubszej bluzy. Wiatr, który intensywnie wpadał w jej twarz, sprawił, że zatrzęsła się z zimna.

- Witaj. - usłyszała głos nad swoim uchem i z delikatnym uśmiechem odwróciła się. Przed nią stał wysoki, czarnowłosy chłopak, któremu ostatnio przywaliła na boisku. Markus włożył dłonie do kieszeni i stanął przy barierce. - Wybacz za zachowanie na meczu, nie chciałem, żeby coś ci się stało. - dodał, a dziewczyna otwarła szeroko oczy ze zdumieniem. Chłopak nigdy nie był tak wylewny w słowa, a tym bardziej nikogo nie przepraszał.

- Nie boli cię coś? Wielki Markus Flint kogoś przeprasza? Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Flintem? - chłopak parsknął śmiechem na jej słowa i usiadł na ziemi, wystawiąc nogi poza barierki, by te wisiały wzdłuż muru.

- Korzystaj póki mam dobry dzień. - odrzekł i ruchem dłoni zachęcił ją do siadania obok niego. - Zimno ci? - zapytał, gdy zobaczył jak dziewczyna cała się trzęsie i westchnął. - Czyli teraz muszę zdjąć kurtkę, jak w tych wszystkich romansach i cię nią okryć tak? - zapytał z rozbawieniem, a ona cicho zaśmiała się, kręcąc głową.

- Jeśli zechcesz pobawić się w gentlemana, możesz. - powiedziała i zaraz na swoich ramionach poczuła jego ciepłą, puchatą bluzę. Wtuliła się w nią i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Później siedzieli w ciszy. Delektowali się spokojem ( który swoją drogą, był w ich relacji czymś rzadko spotykanym ) i swoim towarzystwem.

Obydwoje wewnętrznie musieli przyznać, że od meczu brakowało im tych wspólnych spotkań. Chcąc nie chcąc nie widywali się ostatnio często. Ich znajomi i przyjaciele nie przepadali za sobą nawzajem i musieli bardzo często ukrywać swoje spotkania przed innymi. Nie wszyscy rozumieli, że tak inne osoby jak oni, są w stanie się zadawać się ze sobą.

Nastolatka jednak w przepływie wiatru, instynktownie wtuliła się w jego ramiona. Chłopak objął ją ramieniem i uśmiechnął się pod nosem. Pomimo że nawzajem zawsze się irytowali i denerwowali, każde z nich musiało przyznać, że ciągnęło ich w tą relację. Mimo że obydwoje mieli mnóstwo znajomych, to właśnie tylko w swoim towarzystwie czuli się wyjątkowo.

Na swój sposób byli sobie niezmiernie bliscy i jeszcze nie do końca rozumieli, że to co ich łączy, wcale nie jest tylko zwykłą znajomością.

*

- (T.I) mam się zacząć martwić, że Flint patrzy się co chwilę na ciebie? - zapytał Oliver, trącając ją ramieniem. Dziewczyna niepewnie rozejrzała się po stole Slytherinu i wyłapała wzrok Ślizgona. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, co nie uszło uwadze Wooda. - Czekaj czekaj niecałe dwa tygodnie temu strzeliłaś mu z liścia, a teraz się do niego uśmiechasz? - zapytał nie rozumiejąc całej sytuacji.

Zresztą nigdy nie podobała mu się ich relacja. Czasem wydawało mu się jakby (T.I) udawała, że jest wredna do Flinta. Zawsze tłumaczyła mu to, że zachowuje się tak, ponieważ przyjaźnili się w dzieciństwie i ciężko jej tak po prostu zerwać kontakt.

Jednak Oliver nigdy w to nie wierzył. Widział, jak dziewczyna uśmiecha się w jego towarzystwie i jak beztrosko się przy nim zachowuje. Wcale nie wydawało mu się jakby ich relacja była tylko znajomością.

- Gadaliśmy ostatnio i tak jakoś wyszło, że mnie przeprosił. - Odparła niepewnie, nie wiedząc jak chłopak zareaguję. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ci nawzajem się nienawidzą. Nie potrzebowała dodatkowych kłótni, które na pewno niczym dobrym nie skończyłyby się.

- Uważaj na niego, jest ostatnią osobą jakiej bym zaufał, ale to twoje życie. - Odparł, a ta uśmiechnęła się, ciesząc się na jego reakcję. Spodziewała się, że za chwilę usłyszy jakieś krzyki w swoim kierunku. Cieszyła się, że miała takiego przyjaciela, bo nie miała zamiaru zrywać kontaktu z Flintem.

Choć cholernie ją denerwował, był dla niej ważny. Bardzo nie chciała czuć tego co czuje, jednak coś pchało ją w tą relację i chyba był czas, aby w końcu przestać stawiać temu opór. Uśmiechnęła się do Markusa, siedzącego przy stole Ślizgonów. Ten czarnowłosy chłopak wywoływał w niej tyle emocji i nie do końca wszystkie potrafiła zrozumieć.

Harry Potter || one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz