Harry rzucał kamieniami w tafle wody. Bezsensowność i niesprawiedliwość sytuacji w jakiej się znalazł, dobijała go każdego poranka - nawet tak pięknego jak ten. Dzień był słoneczny, wiatr znikomy, a ptaki wesoło latały nad jego głową. Niestety nawet piękno przyrody nie było w stanie poprawić mu humoru. Miał ochotę zniknąć. Wszystko zaczynało go przerastać. Pokłócił się z Ronem, wszyscy uważali go za zdrajcę a nade wszysko musiał brać udział w turnieju, w którym giną ludzie. Miał tylko czternaście lat. Jak miał poradzić sobie z tym wszystkim?
Jedynymi osobami, które w ogóle go wspierały była Hermiona - jego wspaniała i wierna przyjaciółka, która w tej sytuacji wykazała się ogromną lojalnością wobec niego i Alice - dziewczyna, w której zauroczony był od wielu miesięcy. Poznał ją podczas wyjścia do Hogsmeade na trzecim roku. Również zakradała się tam potajemnie, gdyż zapomniała z domu zgody na wyjście, a w najbliższym czasie nie mogła liczyć na dostarczenie jej z domu. Pomógł jej łatwiejszą drogą dostać się miasteczka i od tego czasu zaprzyjaźnili się. Dołączyła do ich paczki i wiele razy pokazała mu, że jest prawdziwym przyjacielem. Zwłaszcza teraz, kiedy atakowała słownie każdego kto tylko śmiał wyśmiać go lub z niego kpić.
Odwrócił się, gdy poczuł dłoń na swoim ramieniu i zobaczył, że obiekt swoich myśli stoi na przeciw niego. Blondynka uśmiechnęła się do niego i usiadła obok. Spojrzała na jego czerwone ręce od zimna, zdjęła swoje rękawiczki i ubrała mu. Chłopak chciał je oddać, ale dziewczyna nie chciała ich przyjąć z powrotem i zrezygnował z tego pomysłu. Wiedział, że dziewczyna jest uparta jak osioł, więc nie miał co się z nią kłócić. Zdawał sobie sprawę, że i tak jest na przegranej pozycji.
- Znowu siedzisz tu cały dzień? - zapytała patrząc na niebo, które było pozbawione nawet najmniejszej chmurki.
Promienie słoneczne odbijały się od zielonej trawy. Na tafli wody unosiły się lilie wodne, a w trawie na brzegu jeziora wydobywało się wiele dźwięków natury; od kumkania żab, po plusk ich skoków do wody. Wszystko pięknie prezentowało się o tej porze roku.
- Nie chce tam iść. Wszyscy się na mnie patrzą. - powiedział i podciągnął kolana pod brodę.
Czuł się naprawdę źle, gdy ludzie patrzyli na niego jak na wroga. Miał już tego dość. Co roku uczniowie znajdowali powód, aby widzieć w nim dziwaka, oszusta, kłamcę czy inne przykłady. Miał już tego powoli dość.
- No i co z tego? Ludzie zawsze będą na ciebie patrzeć; w końcu jesteś wybrańcem, ale to w żadnym wypadku nie oznacza, że jesteś od kogokolwiek gorszy.
Harry uśmiechnął się. Może było to infantylne pocieszenie, ale wiedział, że było szczere. Dostrzegł, że wstaje i wyciąga w jego stronę rękę. Wstał z jej pomocą i ramię przy ramieniu ruszyli w stronę Hogwartu. Przy niej czuł się pewniej i starał się nie zauważyć tych ciekawskich spojrzeń na ich obojgu. Jeszcze bardziej od tego, że patrzą na niego, bolało go to, że wytykają ją palcami tylko dlatego, że jest jego towarzyszką. Czasem nie potrafił pojąć, jak ludzie są bezwzględni.
- Dziękuje ci. - zaczął, Harry, chcąc wyrazić jej wdzięczność.
- Za co mi dziękujesz? - zapytała, odwracając głowę w jego stronę.
- Za wszystko. - wzruszył ramionami. - Jesteś przy mnie pomimo tego wszystkiego. To dla mnie bardzo ważne.
- Przecież jestem twoją przyjaciółką i zawsze zrobię dla Ciebie wszystko. - odparła i chwyciła go za rękę.
Spojrzała w jego piękne, zielone oczy i śliczne usta. Miała ogromną ochotę go pocałować. Jednak bała się, że to zniszczy wszystko co zbudowali przez ten rok znajomości. Była w nim zakochana odkąd Harry zwrócił na nią uwagę. Ich relacje uważała za niezwykle wyjątkową, lecz marzyła o tym, aby Potter poczuł do niej więcej niż tylko przyjaźń. Czasami nie wystarczała jej sama koleżeńska znajomość. Niekiedy miała niezwykłą ochotę pocałować go, bądź chwycić za dłoń i móc głośno powiedzieć, że Harry jest jej jej miłością.
Harry odgarnął jej blond włosy, które wleciały w okulary. Pochylił się i ku jej zaskoczeniu pocałował ją. Najpierw nie odwzajemniała pocałunku, lecz gdy dotarło do niej, co się dzieje, ich wargi zaczęły ze sobą współgrać. Czuła się jak w niebie, nie spodziewała się, że czarnowłosy coś do niej czuje. Nigdy nie dawał jej takich znaków, zachowali się wobec siebie jak zwykli przyjaciele.
Gdy odsunęli się od siebie, obydwoje mieli zaczerwienione policzka i oddychali głęboko. Posłali sobie niepewne uśmiechy i szli dalej. Tym razem jednak trzymali się za dłonie i spoglądali na siebie, nie wiedząc, jak mają skomentować ten gest. Czuli się, jak w naprawdę przyjemnym śnie.
CZYTASZ
Harry Potter || one shot
FanfictionOne shot Harry Potter ( zamówienia zamknięte) * proszę nie zwracać uwagi na wszelakie błędy, gdyż shoty są dopiero w trakcie poprawek *