Charlie Weasley & Reader

7.5K 244 76
                                    

Nora zawsze była miejscem pełnym ludzi i miłej atmosfery. W wakacje Pani Molly przyjmowała pod swój dach wiele różnych przyjaciół swoich dzieci z oczywistą radością. Pomimo stanu domu i niekorzystnej sytuacji finansowej każdy z zebranych czuł się jak u siebie w domu i (T.I) nie była wyjątkiem. Gdy przekroczyła próg domostwa, momentalnie uśmiechnęła się szeroko, widząc wszystkie radosne twarze zarówno domowników jak i gości. Nie była tu wprawdzie pierwszy raz, tak naprawdę bywała tutaj co wakacje, jednak teraz sytuacja była jeszcze bardziej ekscytująca. Wraz z tą uroczą rodzinką miała przeżyć niedługo niezapomniany wieczór. Międzynarodowy mecz Quidditcha czekał na nich już za parę dni.

Kiedy zaproponowano jej wypad czuła, że śni. Nie każdy mógł pozwolić sobie na wejście na tak prestiżowe wydarzenie, a zawsze marzyła, aby przeżyć coś podobnego. Bywała kiedyś na różnych meczach, ale były one zdecydowanie dużo mniejsze niż ten, który czekał ich w następnym tygodniu. Czuła jak serce bije jej jak szalone z podekscytowania.

- Dzień dobry (T.I)! - krzyknęła Pani Weasley i od razu przytuliła dziewczynę, widząc jak ta niepewnie wchodzi do ich domostwa. - Nie było cię u nas na święta, a już tak wyrosłaś. - dodała, gdy puściła nastolatkę. - Fred! George! (T.I) przyjechała!

Nie trzeba było im długo mówić, gdyż już chwilę później usłyszała kroki na schodach. Uśmiechnęła się szeroko, czekając na dwie, rude, uśmiechnięte twarze. Zanim w ogóle zdążyła im się przyjrzeć, pochwycili ją w ramiona z podekscytowaniem. Z bliźniakami przyjaźniła się już od pierwszego dnia szkoły i stali się niemal nierozłączni. Niesamowicie zatem za nimi tęskniła, nie widząc ich od zakończenia roku szkolnego.

- Nie uwierzysz! - oznajmił z poruszeniem, Fred, oglądając się za siebie, czy pani Molly czasem nie podsłuchuje.

- Mamy nowe przepisy na nasze eksperymenty, ale...

- Mama nam je zabrała, ale zdobędziemy je przed końcem wakacji.

- Ale i tak nie zabrała nam wszystkiego. Chodź, pokażemy ci.

Nie dali jej nawet dojść do słowa, ale uśmiechnęła się szeroko. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej ich brakowało. Wzięła jednak swoje rzeczy i ruszyła za nimi. Z tego co zrozumiała z listów, które ci do niej pisali, dzisiaj w Norze znajdowali się również ich dwaj starsi bracia - Bill i Charlie. Młodej kobiecie nigdy nie było dane ich spotkać. Przypomniało jej się to dopiero, kiedy zobaczyła barczystego, rudowłosego chłopaka, wychodzącego z jakiegoś pokoju. Z pewnością był to któryś z nich, podejrzewała, że Charlie gdyż widziała kiedyś jego zdjęcie w gazecie z Egiptu.

Wyglądał jednak zdecydowanie inaczej niż sobie wyobrażała. Był krępym mężczyzną z szerokimi ramionami, na dłoniach zauważyła parę większych blizn, zapewne zdobytych przez swoją pracę. Włosy miał rozwalone po całej głowie, chociaż nieudolnie próbował je ułożyć. Dopiero po chwili gdy usłyszał kroki, obejrzał się za siebie i uśmiechnął się.

- O Charlie. - zaczął George.

- Przedstawiamy ci naszą...

- Kochaną przyjaciółkę. To jest (T.I) - przestawili ich sobie, a dziewczyna z uśmiechem wyciągnęła rękę w jego stronę.

Charlie zauważył, że ta dziewczyna, o której tyle mu opowiadano jest rzeczywiście śliczną istotą. Fred i George pierwszy raz nie przesadzali opisując jej urodę. Nie wiedział w pierwszej chwili, co ma powiedzieć, gdyż zaszokowany wpatrywał się w jej twarz; była taka wesoła i sympatyczna. Nastolatka zarumieniła się pod wpływem jego intensywnego spojrzenia. Również jednak nie umiala przestać na niego spoglądać. Był naprawdę przystojny, a tajemniczy błysk w jego oku zainteresował ją. Dopiero po chwili podszedł bliżej, wystawiając przed siebie dłoń, którą ta uścisnęła. Była ciepła, pełna niedoskonałości, lecz przyjemna w dotyku.

Harry Potter || one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz