Cedrik Diggory & Reader

5.3K 185 10
                                    

Szlabany u Severusa Snape miały to do siebie, że nawet prawdziwemu żartownisiowi obrzydłyby kawały. (T.I) była właśnie przykładem takiej osoby i gdy wyszła z sali od eliksirów jedyne o czym marzyła było jej łóżko i ciepły koc. Bolały ją ręce od noszenia eliksirów, nogi od wstawania na palcach i kręgosłup od schylania się oraz głowa przez te wszystkie zapachy mikstur, których nawdychała się przez te parę godzin.

Była tak zmęczona, że obiecała sobie, że jeśli bliźniacy kolejny raz będą próbować namówić ją na wlanie jakiekolwiek eliksiru Snapowi do herbaty, odmówi od razu. Zwłaszcza, że tylko ona wpadła i dała się złapać nauczycielowi. Dostała szlaban kiedy jej rudzi znajomi spokojnie pogrywali sobie w różne gry i odpoczywali. Ta myśl spowodowała, że jeszcze bardziej zatęskniła za łóżkiem i swoim ciepłym dormitorium.

Jednak kiedy na korytarzu usłyszała kroki, stanęła z przerażenia. Miała nadzieję, że nie jest to żaden nauczyciel, ponieważ za włóczenie po nocach mogła dostać kolejny szlaban. Zawsze mogła powiedzieć, że wraca od kary u Snape, ale kto by jej w to uwierzył? Przyjaźniła się z bliźniakami i w trójkę często kombinowali i kłamali. Teraz żaden profesor nie uwierzyłby jej na słowo.

- Jest tu kto? - usłyszała zza korytarza nieco zniekształcony głos echem i ruszyła biegiem przed siebie.

Ten pomysł był jednak całkowicie bez sensu, gdyż jej kroki było teraz słyszeć w całej części Hogwartu. Osoba, której głos słyszała ruszyła biegiem za nią i wtedy zrozumiała, że nie mógł być to nauczyciel. Jeszcze nie widziała żadnego tak szybko biegającego członka rady pedagogicznej. Jednak równie dobrze mógł być to prefekt, lecz nie zdążyła się nad tym zastanowić, gdyż ciemność na korytarzach nie była dla niej łaskawa. Wleciała w ścianę, żałując, że nie pomyślała o oświetlenie sobie drogi różdżką. Jęknęła, wywalając się na tyłek, pocierając zbolałą głowę.

Jej wszystkie części ciała bolały bardziej niż wcześniej. Czuła, że na głowie będzie mieć siniaka wielkości dyni, lecz zrezygnowana siedziała tak i zastanawiała się jaki dostanie szlaban, gdyż kroki stawały się coraz głośniejsze. Westchnęła cierpko i wstała podpierając się o ścianę, kiedy przed nią pojawił się Cedrik Diggory.

- Merlinie, nie strasz. - chwyciła się za serce i odetchnęła z ulgą. Naprawdę mogła trafić na kogoś gorszego.

Cedrika znała dość dobrze, bowiem od dwóch lat pracowali ze sobą na eliksirach. Z początku nie przepadała za chłopakiem, z powodu własnych uprzedzeń, lecz później im dłużej z nim rozmawiała, tym bardziej żywiła do niego sympatię. Zresztą był bardzo mądrym uczuciem i dobrze pracowało sie z nim w grupie. Miała jednak szczerą nadzieję, że zlituje się nad nią i skończy się tylko na słownym upomnieniu.

- (T.I)? Co ty tutaj robisz? Jest dawno po ciszy nocnej. - zapytał, a ona była wdzięczna Merlinowi za to, że chłopak ją rozpoznał. Chociaż fakt, że świecił jej światłem w różdżki w twarz, był dość bolesny dla jej oczu.

- Miałam szlaban u Snape, jednak jak usłyszałam czyjeś kroki to wystraszyłam się. Już i tak mam za dużo szlabanów i się z nimi nie wyrabiam. Nie potrzebny mi kolejny. - ostatnie zdanie rzekła z rozbawieniem na co chłopak uśmiechnął się delikatnie.

- Myślałem, że to jakieś pierwszoroczniaki biegają, jednak mam szczęście, że to ty, ponieważ oni mają tyle energii, że zapewne musiałbym gonić ich przez pół Hogwartu. Zresztą wiesz, że powinienem odjąć ci punkty?

- Wiem, ale mam jakąś nadzieję, że tego nie zrobisz. - uśmiechnęła się z nadzieją.

Naprawdę miała już dość tego dnia, a kolejne stracone punkty nie były jej w tej chwili potrzebne. Jedyne o czym teraz marzyła to dormitorium i ciepła pościel i spanie do południa.

- Niech ci będzie, nie zrobię tego, ale proszę cię, następnym razem uważaj i nie chodź po korytarzach po ciszy nocnej. Mogłaś trafić na Filcha, bo chodził niedaleko mnie, a wtedy zapewne zaprowadziłby cię od razu do Dumbledora. - rzekł, patrząc na nią na nią czujnym wzrokiem.

- Jasne, dzięki jeszcze raz. - powiedziała i miała ochotę już pójść, jednak dłoń chłopaka na jej ramieniu zatrzymała ją.

- Chyba nie myślisz, że puszcze cię samą? Wybacz, ale nie wierzę, że spokojnie i bez hałasu dojdziesz do dormitorium. Odprowadzę cię. - dziewczyna uśmiechnęła się na jego słowa i przystała na to.

Szli spokojnie, rozmawiając szeptem, aby nie zwrócić na siebie większej uwagi. (T.I) miała nadzieję, że nie przyłapie ich żaden nauczyciel, bo narobiłaby problemów nie tylko sobie, ale i jemu. Nie chciała aby przez nią utraciłby możliwość bycia prefektem. Wiele ryzykował ratując jej tyłek, zatem poruszała się dość szybko w stronę dormitorium. Bardziej bała się o niego niż o samą siebie.

*

Idąc na obiad wzrokiem szukała Cedrika, któremu chciała jeszcze raz podziękować. Dzięki niemu dziś mogła się wyspać, nie martwiąc się odjętymi punktami i kolejnym szlabanem ma karku. Jednak zanim podeszła do stołu Hufflepuffu, podeszła do Freda i George'a, którzy zasiadali i spożywali posiłek, zapewne planując jeszcze inne, tajemnicze kawały, o których ona na ten moment nie chciała słyszeć.

- Mam dość. - jęknęła wciskając się między nich. - Siedziałam u Snape do samej ciszy nocnej, mam większe zakwasy po noszeniu i dźwiganiu tych eliksirów, niż po treningu Quidditcha. - odparła cierpko, rozmasowując swoje dłonie.

- Mogliśmy wsiąść ten szlaban na siebie, ale upierałaś się, że sobie poradzisz. - odparł George, który wpatrywał się w nią ze współczuciem. Sam doskonale wiedział jak bardzo szlabany u nauczyciela eliksirów potrafią wymęczyć człowieka.

- Wiem, ale po co? Snape i tak wiedział, że to ja, a wam nie dał szlabanu, bo nie miał dowodów, że również maczaliście w tym palce. Przyznawanie się w takim przypadku nic by wam nie dało. - odparła i spojrzała na stół Puchonów. - Zresztą muszę wam coś powiedzieć. Ten Diggory wczoraj miał wartę na korytarzu i nie odjął mi punktów i nie zaprowadził nawet do nauczyciela za to, że chodzę po ciszy nocnej po szkole. Muszę mu dzisiaj podziękować. - oznajmiła, odwracając głowę w stronę chłopaka, który śmiał się w najlepsze ze swoimi przyjaciółmi.

- On? - zapytał zdziwiony Fred.

Bliźniacy nawet nie zamierzali ukrywać, że nie przepadają za Puchonem. Jednym z powodów było to, że złapał złotego znicza podczas meczy z Gryffindorem, kiedy Harry pokiereszował się na miotle. Nie rozumiała jednak ich zachowania, ponieważ Cedrik sam wykłucał się, że mecz powinien być powtórzony, pomimo ich wygranej. Postąpił naprawdę honorowo, czym już wtedy zyskał w jej oczach.

- Tak, zaraz przyjdę. - rzekła i wstała, widząc, jak Puchon wychodzi z Wielkiej Sali i pobiegła za nim. - Cedrik! Czekaj!

Jego szeroki uśmiech spowodował, że sama nie umiała nie podnieść kącików swoich ust. Chłopak umiał zarażać innych serdecznością.

- Chciałam ci podziękować za wczoraj. Jestem twoim dłużnikiem. - odparła, a on kiwnął lekceważąco ręką.

- Skoro tak, to co powiesz na wspólne wyjście do miasteczka? Dzisiaj mamy taką możliwość, a to świetna okazja by lepiej się poznać. - zaproponował, a ona spojrzała na niego ze zdziwiniem, jednak zaraz po tym kiwnęła głową.

- Chętnie. - oznajmiła, a gdy chłopak pożegnał się z nią, stała tam jeszcze parę dłuższych chwil, próbując zrozumieć co się stało. Dwa lata razem pracowali na eliksirach i nigdy wcześniej nie przyszło im do głowy, aby gdzieś razem wyjść. Zwykły szlaban u Snape zmienił tak wiele.

Harry Potter || one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz