Rozdział zamówiony przez Mary_Wolfram i mam nadzieję, że się spodoba.
Albus szybkim krokiem zszedł po schodach i delikatnie otworzył drzwi, tak by nikt go nie usłyszał. Nie miał zamiaru po raz kolejny wdawać się w niepotrzebną dyskusję ze swoim bratem, więc wolał zacząć go unikać. Chłopak nie lubił, gdy brat narzuca mu swoje racje. Dlatego tak często zdażało im się kłócić.
- Znowu wychodzisz do nich prawda? - stanął gwałtownie, słysząc głos brata, dobiegający z kuchni, znajdującej się naprzeciw drzwi.
Rozejrzał się, lecz go nie dostrzegł przez brak światła w pomieszczeniu. A jako iż była wczesna ranna godzina, jedynym źródłem światła na dworze był księżyc. Dopiero gdy podszedł bliżej niego, dostrzegł jego posturę i choć nie widział jego twarzy, był niemal pewny, że chłopak jest delikatnie wkurzony.
- A nawet jeśli to co? To są moi przyjaciele i idę się z nimi spotkać. - odparł spokojnie, jednak coraz bardziej był zirytowany. Bardzo chciał zobaczyć się ze swoimi znajomymi i nic nie było w stanie go przed tym powstrzymać.
- O czwartej nad ranem? - zapytał i spojrzał na zegar, który był delikatnie oświetlony przez światło księżyca. - A nie uważasz, to byłoby lekko dziwne? Do (T.I) nic nie miałem, była całkiem sympatyczna, ale ten Gellert zabiera ci mózg. Jest do cholery czwarta nad ranem! Co wy planujecie? Ludzi po nocach straszyć?
- A co cię to obchodzi? - naprawdę starał się być spokojny, by nie zacząć się z nim kłócić. Naprawdę nie chciał obudzić Ariany. - A ty co tu w ogóle robisz? Przeciez zwykle sypiasz w tych godzinach. - zapytał, coraz bardziej się nie cierpliwiąc. (T.I) i Gellert zapewne już na niego czekali, a on musiał wpaść na swojego brata, który zachowuję się jakby był jego ojcem.
- Nie mogłem spać, bo w porównaniu do ciebie, ja martwię się o Ariane, a ostatnio jest z nią coraz gorzej. Ale ciebie to nie obchodzi, ty myślisz tylko, żeby pójść do nich i łazić po cmentarzach! - Albus jednak nie dosłyszał do końca wypowiedzi brata, gdyż wyszedł z domu.
Chcąc nie chcąc, wziął sobie do serca jego słowa, ale uważał, że nie ma on racji. Ariana była jego siostrą, to było oczywiste, że się o nią martwił. Jednak czy wystarczająco? Przeszło mu przez głowę, jednak starał się odpędzać od siebie te myśli. Kochał ją i nigdy nie chciał by stała jej się krzywda. Jednak przecież miał prawo spotkać się ze swoimi znajomymi. Był młodym człowiekiem i pragnął się rozwijać, zdobywać szczyty swoich marzeń. Nie miał zamiaru bezczynnie siedzieć w domu, czekając na kolejny atak swojej siostry.
To byłoby dla niego po prostu porażką. Albus widział siebie w ważniejszych zajęciach niż siedzenie w domu. Pragnął być kimś, chciał żeby ludzie o nim pisali, mówili. Chciał osiągać cele w życiu. Nie miał zamiaru być zapamiętany, jako ktoś kto siedzi w domu i pilnuję siostry. Jeśli Aberforth chciał tego, to była tylko i wyłącznie jego sprawa.
Szedł przez las, ścieżką, którą znał już niemal na pamięć. Miał nadzieje, że Gellert i (T.I) wciąż na niego czekają, nie przejmując sie jego spóźnieniem. Albus nie lubił się spóźniać, jednak nic nie mógł poradzić na to, że brat zorganizował mu niespodziewane spotkanie.
- O wilku mowa. - usłyszał głos swojej przyjaciółki i zauważył jak stoi przy Gellercie i żwawo o czymś rozmawiają. - Co sie stało? Nigdy się nie spóźniałeś. - zapytała, przytulając go na przywitanie.
- Spotkałem po drodze Aberfortha. - rzekł i opowiedział im całą sytuacje z domu.
Żadne z tej dwójki nie było zdziwione ich zachowaniem. Często byli świadkami, jak bracia się ze sobą kłócą i wiedzieli, że obydwoje mają po trochę racji. Jednak wtrącenie się w nie swoje sprawy, nigdy nie było dla nich czymś dobrym.
- Nie martw się o to. - (T.I) posłała mu ciepły uśmiech, a Albus poczuł jakby momentalnie wyparowały z niego wszelkie zmartwienia.
Nastolatka miała w sobie coś co zawsze uspokajało go. Wystarczyła jej obecność, a chłopak czuł się wyluzowany, spokojny i rozumiany. Znali się od czasów, gdy jeszcze nie mieli pojęcia co to magia. Tak wiele lat znajomości wytworzyło między nimi niezwykłą relację, która była dla nich bliższa niż przyjaźń, lecz wciąż mniejsza niż związek.
Choć Albus wiele razy podświadomie wyobrażał sobie, jakby to było być z nią w związku. Chcąc nie chcąc podobała mu się ta wizja. Nigdy nie poznał dziewczyny, z którą dogadywałby się tak dobrze. Wprawdzie z nikim nie rozumiał się tak jak z nią. Nawet Gellert nie dorównywał jej i to właśnie z (T.I) rozmawiał o najważniejszych rzeczach. Choć również uważał go za lojalnego przyjaciela, to (T.I) znał dłużej i to właśnie do niej miał większe zaufanie.
Ona znała go praktycznie na wylot, nie musiał nic przy niej mówić, ponieważ ta zawsze go rozumiała nawet bez słów. Umiała poznać jego zachowania, reakcje na różne sytuacje. Byli po prostu jak bliscy przyjaciele. Jednak czy im to starczało?
(T.I) marzyła, żeby Albus coś do niej czuł. Nie umiała poznać jego zachowania wobec niej. Choć wiele razy trzymali się za ręce, bądź dawali sobie buziaki w policzek, nie wiedziała, czy to wskazuje na cokolwiek. Przecież takie gesty były dla nich normalne od samego dzieciństwa. Zresztą sam Gellert czasami pytał, czy oni na pewno nie są razem. Jakby się rozejrzeć naprawdę wiele osób jeszcze myślało, że ci są parą. Nawet mama Albusa, która niestety nie dożyła tych pięknych słonecznych dni, zawsze myślała, że (T.I) jest dziewczyną jej syna. Co oczywiście wcale jej nie przeszkadzało.
- (T.I) musimy się pośpieszyć, a nie bujać w chmurach jak ty. - usłyszała rozbawiony głos Gellerta i ruszyli wspólnie na cmentarz. Blondyn szedł przodem, a Albus i (T.I) galopowali za nim. Mieli miny jakby zaraz mieli coś powiedzieć, ale nie mogli tego z siebie wydusić.
- Ładnie dziś wyglądasz. - rzekł Albus, wkładając dłonie do kieszeni swoich zgniłozielonych spodni. Spuścił nieznacznie głowę i z niecierpliwością czekał na jej reakcje.
- Dziękuję. - szepnęła, będąc pod wrażeniem jego słów. Czuła jak zarumieniła się po same uszy. - Ty również wyglądasz dziś bardzo ładnie. - i tu wcale nie skłamała.
Albus był chłopakiem, który czegokolwiek by nie ubrał, zawsze wyglądał znakomicie. Lecz teraz jego biała koszula, na którą narzucił ciemny płaszcz, współgrały ze sobą rewelacyjnie.
- Weście przestańcie. Zachowujecie się jak jakieś zabujane nastolatki. - jęknął Gellert, który niestety słyszał ich całą rozmowę.
Odwrócił się z powrotem, a (T.I) z rozbawieniem spojrzała na Albusa i wtuliła się w jego bok. Dumbledore otoczył ją ramieniem i z uśmiechem patrzył na jej radosne iskierki w oczach. I w tym czasie kiedy Gellert szukał grobu Ignotusa Peverella, tamta dwójka przytulała się do siebie z uczuciem większym niż tylko zwykła przyjaźń.
CZYTASZ
Harry Potter || one shot
FanfictionOne shot Harry Potter ( zamówienia zamknięte) * proszę nie zwracać uwagi na wszelakie błędy, gdyż shoty są dopiero w trakcie poprawek *