Syriusz Black & Reader

5.2K 145 7
                                    

Pragnęła iść dalej. Udać, że nic się nie stało, wmówić sobie, że świat dalej jest pięknym miejscem, pełnym miłości, której niegdyś tak wiele miała w swoim sercu. Teraz posiadała w nim tylko ból, stratę, niedowierzanie. Czasami nawet nie wiedziała, co ma czuć. Siedziała, wpatrując się w łóżko swojego narzeczonego, chcąc wierzyć, że zaraz go tam zobaczy, usłyszy jego głos z korytarza, zauważy na jego twarzy piękny uśmiech. Po prostu chociaż ten ostatni raz chciała go zobaczyć, porozmawiać, podziękować za czas, który przy nim spędziła. Nie znali się wiele czasu, jednak czuła jakby znała go całe życie.

Poznała go, gdy Dumbledore zaprosił ją do Zakonu Feniksa. Syriusz od początku jej się spodobał i z wzajemnością. Gdy młodzi wyjechali do szkoły, a reszta wskoczyła w wir pracy, mieli wiele czasu by przebywać w swoim towarzystwie. I tak wytworzyła się między nimi niezwykła nić porozumienia. Z początku niepewne spojrzenia, czuła słówka, nieśmiałe zaczepki, aż skończyło się na namiętnych pocałunkach i wielu upojnych nocach. Chociaż pracowała, jak najwięcej czasu chciała spędzać w kwaterze głównej. Syriusz był pierwszym, poważnym mężczyzną w jej życiu. Jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa jak wtedy.

Black jak nikt przebywawszy trzynaście lat w Azkabanie był człowiekiem pozytywnie nastawionym do życia. Cieszył się z każdego wyjścia z domu, potrafił uśmiechnął się i pocieszyć innych, chociaż sam niekiedy bywał zmęczony, zmuszony siedząc w kwaterze. Był dla niej światłem. Chwilowym oderwaniem od szarej, nudniej rzeczywistości. Godzinami potrafili siedzieć w kuchni, popijając herbatę, opowiadając sobie nawzajem przeróżne historię ze swojego życia. Niejednokrotnie niemal płakała ze śmiechu, słysząc jego opowiadania o tym, co jako nastolatek robił z Huncwotami w szkole.

Umieli całymi dniami zajmować się sobą, ciesząc się samotnością w budynku. Nigdy nie podejrzewała, że tak nagłe zaproszenie Albusa Dumbledora tak bardzo zmieni jej życie na lepsze. Syriusz przez rok stał się dla niej nie tylko kochankiem, a przyjacielem, zauroczeniem i silnym przywiązaniem. Westchnęła ciężko, wracając myślami do rzeczywistości. Zderzyła się z nimi jak z betonowym, wysokim murem. Wszystko wydawało się żyć dalej. Remus siedział w salonie kwatery i rozmawiał z Tonks. Albus Dumbledore przyjmował z uśmiechem pyszny placek Molly. Planowali akcje przeciwko Voldemortowi, wciąż próbując załagodzić stratę Syriusza. A ona nie umiała. Nie wierzyła, że go nie ma.

Odszedł zbyt nagle. Jednego dnia go widziała, drugiego dostała wiadomość o jego śmierci w ministerstwie. Nie zdążyła się pożegnać, porozmawiać, pragnęła powiedzieć mu jeszcze tak wiele rzeczy. Chciała zobaczyć go ten jeszcze jeden jedyny raz, dotknąć, przytulić, usłyszeć jakieś wytłumaczenie. Zapytać się "dlaczego ty?". Wszyscy przeżywali jego stratę na swój sposób, jedni płakali, jedni rozmawiali o nim, wspominając śmieszne opowieści z jego życia, zaś ona? Siedziała na ich wspólnym łóżku i wpatrywała się w te wszystkie rzeczy. Koszula leżała powyginana na komodzie, gazeta, którą czytał dalej była otwarta na piątej stronie. Wszystko płynęło dalej, ale ten pokój był taki sam jak zawsze. Jakby za chwilę Syriusz miał przejść przez drzwi, zapytać się, jak minął jej dzień i ucałować ją w czoło. Ale nigdy już nie przyszedł.

Chyba najbardziej bolało ją, że rzeczywiście uwierzyła w miłość. Uwierzyła, że może kochać i być kochana. Tak wiele zyskała w ten rok, a tak wiele straciła w przeciągu jednego dnia. Nie zasługiwała na to, Syriusz też nie. Po tylu latach szykanowania przez rodziców, trzynastu latach w Azbabanie, uciekaniem przed ministerstwem, ukrywaniem się w kwaterze, miał prawo być szczęśliwy. Los nie wynagrodził mu tych lat cierpień!

Dzisiaj znowu siedziała w kuchni Zakonu, ale widziała wzrok innych na sobie. Wszyscy bali się zaczynać temat Syriusza przy niej. Wiedzieli przecież, że byli razem. Zresztą specjalnie się z tym nie kryli. A teraz? Została sama i niechętnie z kimkolwiek rozmawiała. Nie chciała od nikogo słyszeć, że on nie żyje. Chyba wciąż pragnęła wmawiać sobie, że to tylko nic nie warty sen, że zaraz się obudzi, a jej ukochany będzie leżeć obok niej i uśmiechać się w ten typowy, syriuszowy sposób. Obydwoje nie zasługiwali by stracić siebie nawzajem, kiedy po tylu latach niepowodzeń obydwoje znaleźli w sobie szczęście.

Minęło już trochę czasu od tego zdarzenia. Chodziła do pracy, tam wszystko było w porządku. Syriusza nigdy tam nie było, więc w żaden sposób jej się z nim nie kojarzyła. Zresztą rozmawiała z pracownikami, szefem, na chwilę umiała zapomnieć i tej stracie. Brała na siebie czasem za dużo pracy, by czymś zająć swój umysł i wychodziło jej to całkiem sprawnie. Niestety zaraz gdy wracała do kwatery na spotkania, albo by zabrać rzeczy do swojego mieszkania, zawsze wracały wspomnienia. Każda część tego domu pachniała nim. Choć już go tutaj nie było, wszędzie było go pełno. Zdjęcia, jego gazetki, niektóre rzeczy nadal nim pachniały. Niesprawiedliwość potrafi być bolesna.

- (T.I)? Możemy porozmawiać? - zapytał Albus, a ona dopiero wtedy zrozumiała, że spotkanie już się skończyło, a ona siedzi w kuchni sama z dyrektorem Hogwartu.

- Oczywiście. - wysiliła się na uśmiech w jego stronę.

- Wiesz, moja droga, jeśli chcesz wziąć udział w misji przeszukania opuszczonego domu jednego z martwych śmierciożerców, mam nadzieję, że nie robisz tego pod wpływem emocji. - mężczyzna odsunął krzesło obok niej i usiadł na nim. - Wszyscy wiemy, że łączyło cię coś z Syriuszem. Nie ryzykuj jednak własnego życia, aby udowodnić coś sobie.

Owszem zgodziła się do owego zadania. Nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że nigdy tego nie robiła. Zawsze brała na siebie mało wymagające zadania, nie wychylała się zanadto. Jednak po śmierci Syriusza pragnęła w jakiś sposób uciec od rzeczywiści. Okres płaczu, rzucania naczyniami i przeklinania całego świata miała już za sobą. Teraz pragnęła jakoś zakleić tą dziurę w sercu. Próbowała wszystkiego. Brała nadgodziny, spotykała się ze znajomymi, a nawet podróżowała by zająć czymś głowę. Nic jednak nie przyniosło oczekiwanego efektu.

- Niczego sobie nie udowadniam. Chce po prostu zrobić coś pożytecznego, bo ostatni miesiąc przychodzę tutaj jak widmo. Muszę coś zrobić, bo oszaleje. - przyznała, chowając twarz w dłonie.

- Nikt od ciebie nie oczekuje, że będzie tak jak dawniej. Nie musisz tak intensywnie udzielać się jak kiedyś. Powinnaś odpocząć.

- Dumbledore, ty nie rozumiesz? Ja muszę coś robić, bo to wszystko mnie przerośnie. Siedzenie tutaj jest jak kara, a jednocześnie nadzieja, że to wszystko to jednak sen, a on zaraz przyjdzie i będzie narzekać, że musi tutaj siedzieć. W moim mieszkaniu nie mogę być, bo ta samotność i cisza mnie męczy. Potrzebuję zajęcia, żeby jakoś to przeżyć.

Pierwszy raz od miesiąca wyrzuciła z siebie wszystko. Nie wiedziała, czy poczuła ulgę, czy nie. Emocje i uczucia były teraz dla niej ciężarem. Nie rozumiała ich i ciążyły jej na sercu. Wolałaby ich nie mieć na ten czas, aby niczego nie czuć. Dumbledore przypatrywał się w jej oczy ze współczuciem, ale i zrozumieniem. Może potrzebowała komuś się wygadać? Może teraz będzie jej lżej? Uśmiechnęła się lekko do tego staruszka. Dwa miesiące, tyle minęło od śmierci Syriusza, a ona wciąż nie wierzyła, że to prawda. Świat wydawał jej się taki jak zawsze, wszystko płynęło dalej, gasło, przeżywało i umierało. Tylko Syriusz miał już na zawsze być młody...

*

Kolejny poprawiony rozdział. Naprawdę muszę się za to wszystko poważnie wsiąść, bo jest w tych shotach jeszcze sporo pracy.

Swoją drogą mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o tych shotach xD

Harry Potter || one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz