Peter zawsze był cichym chłopakiem, który był niedoceniany przez swoich przyjaciół. Zresztą każdy widział w nim tylko kolegę znanych wszystkich Huncwotów. Syriusz był przystojny i towarzyski, James był mistrzem żartów, a Remus mózgiem całej grupy. Zaś Peter był tylko Peterem.
Większość nawet nie było w stanie zapamiętać jego imienia. Nawet nauczyciele mieli z tym problem i choć wydawać się mogło, że blondyn nie zwraca na to uwagi, wcale tak nie było. Przeżywał to wszystko w środku i każdego dnia cierpiał jeszcze bardziej, a jego twarz zamiast wiecznego uśmiechu, zawsze przypominała wyraz skrzywdzonego przez los człowieka.
Nawet jakby chciał prosić kogoś o pomoc, wiedział, że nie zostanie wysłuchany. Co miał powiedzieć? Że czuł się niedoceniany? Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie był zabawny, przystojny, ani nawet niebywale mądry. Był zwykłym, pulchniejszym chłopakiem, który chciał być zauważony przez innych.
- Peter idziesz z nami? Szykuje się świetny żart na Ślizgonach i czas to w końcu zobaczyć. - zapytał Syriusz, pocierając dłonie z podekscytowania. Jednak blondyn nie podzielał jego emocji, spojrzał na niego i pokręcił przecząco głową. Zazwyczaj na tych żartach niezmiernie się nudziło i był tylko kulą u nogi, a przynajmniej tak się czuł.
- Wybaczcie, ale nie dziś, muszę zrobić to zadanie zaległe z transmutacji. - odparł, a ci spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Peter nigdy im nie odmawiał, a tym bardziej rzadko robił zadania i zazwyczaj je od kogoś spisywał, a przynajmniej tak myśleli, gdy nauczyciele oddawali jego pracę, które zawsze były pisane bardzo dobrze.
- A okey. W razie czego wiesz gdzie nas szukać. - odparł James i wyszli z pokoju wspólnego, zostawiając go samego ze swoimi myślami, których było niebywale dużo. Westchnął i przeczekał chwilę, aż ci przejdą kawałek i również ruszył w kierunku wyjścia. Tylko on pogalopował do kuchni, gdzie przebywał ostatnio bardzo często, nie bojąc się, że ktoś tam się zjawi. Naprawdę nie często kogokolwiek tam widywał.
Włożył dłonie do swoich ciemnych spodni i spuścił głowę, patrząc na czubki swoich lekko zniszczonych butów. Wyprostował głowę dopiero gdy znalazł się pod pomieszczeniem, jednak zatrzymał się gdy usłyszał za sobą głośne kroki. Odwrócił się i zauważył (T.K.W) dziewczynę maszerującą samotnie w jego kierunku, głośno stukając podeszwami w kamienną posadzkę.
Poczuła na sobie wzrok i spojrzała na niego, uśmiechając się lekko. Peter zarumienił się perliście i spuścił głowę, odwracając ją w kierunku obrazu owocami. Pogilgotał gruszkę i zaraz po tym ukazała mu się klamka i nie przedłużając wparował do środka.
Zaraz za nim do pomieszczenia weszła piękna (T.K.W) włosa i stanęła obok niego, rozglądając się po pomieszczeniu z podekscytowaniem. Peter wtedy spanikował. Nigdy nie był sam na sam z jakąkolwiek dziewczyną, a zwłaszcza z tak piękną jaką była (T.I).
- Siemka Peter, próbowałeś przede mną uciec czy co? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ten zdziwił się, że dziewczyna zna jego imię.
- Znasz mnie? - zapytał ale zaraz pacnął sobie mentalnie w głowę. Nie umiał rozmawiać z kobietami jak jego przyjaciele. Był na pozór cichym, skromnym, nieśmiałym chłopakiem i nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. W tamtej chwili miał ochotę wyjść z kuchni, ponieważ po prostu spanikował.
- Jasne, że cię znam. Kiedyś robiliśmy razem eliksir na lekcji, zresztą należysz do Huncwotów. Kto was nie zna? - zapytała i podeszła do stołu, biorąc z niego zielone jabłko. Blondyn stał w przejściu wciąż zdziwiony jej obecnością tu. Przyszedł tylko coś zjeść i nie spodziewał się, że ktokolwiek tu się znajdzie. A tym bardziej rozmowa z kimkolwiek nie była w jego planach. - Zjesz coś? Ja chyba coś sobie uszykuje, zgłodniałam od obiadu. - odparła i podeszła do blatu, ignorując chodzące wokół niej skrzaty.
- A co robisz? - zapytał, delikatnie otwierając się przed nią. Czuł się całkiem dobrze w jej towarzystwie, a zwłaszcza fakt, że znała jego imię przyprawił go o niezwykłą fascynację. Podszedł do niej i zerknął na jej dłonie, które szukały czegoś po szafkach. - Mogę ci pomóc, dość często tu bywam. Wiem gdzie co leży. - dodał, gdy nie uszył z jej ust żadnej odpowiedzi.
- To znajdziesz mi miskę? - zapytała, a Peter sięgnął do szafki na lewo od niego i wyciągnął z niej głębokie naczynie na co młoda kobieta uśmiechnęła się. - Ja byłam tu tylko parę razy, chyba na drugim roku. Teraz tu przyszłam, bo zauważyłam, że tu wchodzisz i wtedy przypomniało mi się, że w Hogwarcie jest kuchnia. - parsknęła śmiechem, a usta chłopaka wykrzywiły się w czymś podobnym do uśmiechu.
Peter stał niekiedy podając jej wspomniane przez nią składniki. Śmiali się, żartowali i poznawali się, a Peter żałował, że wcześniej nie poznał jej bliżej. Owszem Kojarzył ją i nie raz widział ją, siedząca przy stole [TWÓJ DOM W HOGWARCIE] Jednak nigdy nie wszedł z nią w głębszą dyskusję i żałował, bo dziewczyna była niebywale sympatyczna i rozmowna. A przede wszystkim nie czuł się przy niej odepchnięty lub gorszy.
Mieszając ciasto na ciasteczka, bawili się naprawdę rewelacyjnie. Nie wiedzieli, jak te niezwykle zwykłe spotkanie wpłynie na ich relacje, jednak byli pewni, że to na pewno nie był ostatni raz kiedy się ze sobą spotkali.
- Coś widzę Peter, że twoje zadanie z transmutacji jest niezwykle piękne. - usłyszeli głos Syriusza za sobą i zauważyli szczęrzących sie i jednocześnie zdziwionych Huncwotów. Zresztą Peter wcale im sie nie dziwił, sam był zaskoczony, jak lekko prowadzi tą rozmowę.
- Też tak uważam. - szepnął bardziej do siebie, jednak jego nowa koleżanka usłyszała to i uśmiechnęła się do niego. Peter spuścił jednak głowę i podniósł ją dopiero gdy poczuł jej dłoń na swojej. Otwarł szeroko oczy i nawet nie zwrócił uwagi na gwiżdzacego Syriusza. Wpatrzył się w jej (T.K.O) oczy i poczuł się zarowno zdziwiony, podekscytowany, a przede wszystkim w końcu szczęśliwy.
CZYTASZ
Harry Potter || one shot
FanfictionOne shot Harry Potter ( zamówienia zamknięte) * proszę nie zwracać uwagi na wszelakie błędy, gdyż shoty są dopiero w trakcie poprawek *