Przed składem niedorobionych superbohaterów i bezmocych Żywiołów (i Arią), niczym ogromne, ziejące mrokiem usta, rozpościerało się jedno z setek wejść do najwyższego szczytu w Dolinie Życia. Wewnątrz roiło się od krętych korytarzy i ślepych zaułków. Wcześniej, przed wybuchem drugiej wojny, wielu badaczy bezskutecznie próbowało odnaleźć kryształ, rysując skomplikowane mapy i krzątając się po korytarzach z wykrywaczami; znaczyli ściany, które zburzyliby, gdyby miejsce to nie było powszechnie uznawane za święte.
Niestety to, że góra była święta, nie powstrzymało skłóconych narodów przed toczeniem sporów o samą Dolinę – ziemię niczyją.
Swego czasu podróżowało tu tylu ludzi, że była to istna, turystyczna żyła złota. Jednak od powrotu Dympirów, miejsce to uchodziło za opuszczone. Z jakiegoś powodu nie osiedlały się tu nawet zwierzęta, a w okolicznych wodach nie pływały ryby.
Wojna nie służyła Dolinie Życia, która na przestrzeni lat, stała się żywym cmentarzem. Niegościnnym i choć wcale nie mrocznym. Trawa zawsze była tutaj zieleńsza, drzewa rozkwitały obficiej, a woda miała przepiękny turkusowy kolor.
Kiedy przybyli, od świtu – i powrotu Dympirów – dzieliły ich niespełna dwie godziny. Teraz tego czasu zostało jeszcze mniej.
Żywioły i adepci zdążyli już zniknąć w środku. Kasamia po raz ostatni, obejrzała się przez ramię. W ciemności nie widziała armii, a nawet gdyby, to z tej odległości, mutanci byliby maleńcy jak mrówki. Także jej brat i siostra. To właśnie z nimi pragnęła się jeszcze raz pożegnać. Zrobiła to wielokrotnie, ale ilekroć odchodziła, nie było minuty, żeby nie pragnęła wrócić. Westchnęła i ujmując dłoń córki, przekroczyła próg jaskini. W ciszy ruszyły w głąb za oddalającym się blaskiem Żywiołów.
W kościach czuła nieprzemijający chłód, a sztywność nie opuszczała jej mięśni. Od Kotliny do Doliny Życia, nie zatrzymała się ani na sekundkę. Widmo Wiatru, ścigającego i polującego na nich z ukrycia, trzymało się jej odkąd usłyszała jego głos.
Odszczekiwanie się i pyskowanie dawało jej poczucie kontroli. Robiąc to, czuła się mniej bezbronna, lecz wtedy Wiatr ją tego pozbawił. I pomyśleć, że był to zaledwie drobny uszczerbek jego przerażającej mocy.
Znając jego możliwości, naiwnym było wierzyć, że są w stanie go pokonać. Ale oto była: w ciemniej jaskini, podążając za śmiesznym odziałem: bezbronnymi Żywiołami, jednym starcem, trzema nastolatkami i dzieckiem. No i, oczywiście, była jeszcze ona. Zwierzozmienna, ex-morderczyni i córka/protegowana Żywiołu Życia z ponadprzeciętnie wyrośniętym dzieckiem.
Kiepska komedia.
Oni byli kotem, a ich przeciwnik laserem – dano im iluzję, nie mającą oparcia w rzeczywistości wiarę, że mogą go schwytać.
Puściła Arię przodem. Szli gęsiego, jeden za drugim, przez korytarze tak wąskie, że klaustrofobiczne. Maryn kilka razy się zaklinował. Czasami też zmuszeni byli iść okrężną drogą.
Zza kolejnego zakrętu wybiło światło. To kryształy reagowały na bliskość Żywiołów.
Przekroczyli próg miejsca, w którym nigdy wcześniej nie postała ludzka stopa. W innych okolicznościach byłby to zaszczy, powód do świętowania. Dziś nikt nie był w nastroju, by świętować.
Kasamia przepchnęła się przed Oleandrą i pierwsza po Żywiołach ujrzała kryształ. Wyglądał identycznie, jak zapamiętała z wizji Wiatru. Różnił się jedynie wygląd ścian, podłogi i sufitu, albowiem te zdobiły przypominające lustra płytki.
Życie i Promet zajęli miejsca u jej boku, a mała Aria przepchnęła się, by stanąć pomiędzy nimi. Kryształ zaświecił mocniej, a płytki spotęgowały delikatny blask, rozświetlając grotę, dokładniej niż jakiekolwiek słońce.
![](https://img.wattpad.com/cover/320136819-288-k333196.jpg)
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...