(Erica)

4.2K 196 0
                                    

Na hali byłam już dobre półtorej godziny i cały czas, bez żadnej przerwy okładałam worek treningowy chcąc wyładować gniew. Czuję, że rana na brzuchu mi się rozerwała ale nie zwracam na to uwagi. Jestem wściekła. Wściekła na siebie, wściekła na Thomas'a, Luke'a i chłopaków. Czasem mam wrażenie, że to wszystko moja wina. Thomas wdał się w matkę i jest ćpunem a ja w ojca. Lubie przemoc, sporty walki i samochody. Gdy ja miałam 18 lat mama się zaćpała na śmierć a ojciec gdzieś wyjechał z kochanką. Moja rodzina o ile można było to tak nazwać była pojebana. 

- Erica, już ci starczy. - powiedział Theo 

- Jeszcze trochę. - odpowiedziałam i dalej waliłam. Chciałam się wyżyć, chciałam zapomnieć o wszystkim. Dlaczego to życie jest takie jakie jest? Miałam pytanie ale nie chciałam znać odpowiedzi. W życiu są różne scenariusze i trzeba je zaakceptować bez pretensji. Oddychałam ciężko i poczułam dłonie Theo na moich ramionach więc przestałam i pozwoliłam się mu przytulić. 

- Starczy ci. - wyszeptał mi do ucha 

- Muszę się przebrać. - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Rozejrzałam się po klubie w poszukiwaniu Luke'a i znalazłam go z Carl'ą na jego kolanach liżących się. Zaśmiałam się i poszłam się przebrać, założyłam wcześniejsze ubrania a te które miałam na sobie wrzuciłam do torby. Przerzuciłam ją przez ramię i wyszłam, chłopak nadal się całował więc poszłam na recepcję za którą weszłam i z lodówki wyjęłam 4move winogronowego a kasę za niego położyłam na ladę i poszłam do wyjścia ale zatrzymał mnie jeszcze Theo

- Za tydzień mnie nie będzie więc widzimy się za dwa. - powiedział idąc ze mną do wyjścia 

- Jasne. - uśmiechnęłam się a on mnie cmoknął w policzek. Stanął ze mną koło wyjścia a ja czekałam aż tamci się od siebie odkleją. Ile można?

- Zaraz się zeżrą. - zaśmiałam się z Theo 

- Luke, nie mam całego dnia! - krzyknęłam do nich a oni od siebie odskoczyli i spojrzeli na mnie na co wywróciłam oczami. Carla z niego zeszła i dała mu karteczkę z numerem telefonu którą przyjął z uśmiechem. - Na razie Theo. - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z budynku idąc do samochodu do którego po chwili weszłam a chłopak za mną. Włożyłam kluczyk do stacyjki i ruszyłam. 

- Gdzie  teraz? - spytał się Luke spoglądając na mnie 

- Do apteki. - odpowiedziałam patrząc na drogę 

- Po co? - zapytał, jaki ten człowiek jest irytujący to się w głowie nie mieści, mogłam go zostawić z Carl'ą 

- Po zastrzyk. - odpowiedziałam, musiałam sobie dać przeciwtężcowy. Zajechałam pod aptekę i wysiadłam nie zwracając uwagi na chłopaka. Weszłam do środka przywitałam się ze starszą kobietą która mnie obsłużyła i zaraz potem się z nią pożegnałam wychodząc z apteki ze strzykawką i jedną ampułką w dłoni. Wsiadłam do samochodu i bez słowa odjechałam. 

- Zawieziesz mnie do domu? - zapytał chłopak w pewnej chwili a ja bez słowa skręciłam w jego ulicę i napisałam sms do chłopaków, że Luke będzie u siebie. Na co odpowiedzieli, że będą tam czekać. Zatrzymałam się pod jego blokiem - Dzięki. - rzucił i wysiadł a ja poczekałam aż wejdzie do klatki i odjechałam do siebie. Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka gdzie wszyscy czekali w kuchni. 

- I jak? - spytała Jessica 

- W porządku. - powiedziałam i napiłam się izotonika którego trzymałam w dłoni 

- Gdzie masz Luke'a? - spytał Drake 

- Odwiozłam go do domu. Chłopaki coś znaleźli? - spytałam zaraz po tym jak odpowiedziałam i usiadłam na stołku obok nich. 

- Nic. - powiedział Charlie a ja westchnęłam 

- Przecież nie mógł się rozpłynąć w powietrzu. - powiedziała Jessica

- Nie martwcie się, znajdziemy go. - zapewnił Alex wchodząc do kuchni.

- Mam nadzieję. - powiedziałam równocześnie z Jessic'ą na co się uśmiechnęłyśmy. 

Dwa dni później z Jess pakowałyśmy bagaże na podróż do Malbourne na koncert chłopaków. Musimy wyjechać o jakiejś 10 żeby na 21 być już na arenie. Będziemy jechać 9 godzin. Do jednej walizki spakowałyśmy sukienki na wieczór, wiem, że w kieckach nie bardzo na koncert ale Jessic'e nie przetłumaczysz oraz buty i ciuchy na następny dzień bo będziemy spać w hotelu. Chłopaki się zajmą domem i towarem dla Jacob'a który ma przyjechać dziś wieczorem. Wpakowałam jeszcze czystą bieliznę i i byłyśmy gotowe. 

- Jessica, pośpiesz się. - powiedziałam do niej gdy ta się jeszcze malowała. Ja byłam już gotowa, jak zajedziemy to poprawię tylko makijaż i się przebiorę, a Jess teraz się malowała nie wiem czemu przecież większość do wieczora jej zniknie no ale dobra. 

- Idę! - krzyknęła i zbiegła na dół. Pożegnałyśmy się z chłopakami, uprzedziłyśmy, że jak coś w domu się zepsuje, zniknie albo znajdziemy jakąś bieliznę porozrzucaną to ich zabijemy. Powiedzieli, że nie ma problemu i wyszłyśmy. Wzięłyśmy moje lamborghini, walizkę wrzuciłyśmy do bagażnika i ja wsiadłam na miejsce kierowcy a Jessica na pasażera i ruszyłyśmy w drogę. 



Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz