|Erica|

1.1K 60 0
                                    

- No nie wierzę! - powiedziałam ze śmiechem przyglądając się chłopakowi którego nie widziałam kilka lat. Ledwo co weszliśmy do środka a ja już wyłapałam znajomą twarz. 

- Wow zmieniłaś się kobieto. Gdzie ta mała kruszyna?- zapytał ze zdziwieniem i zaczął lustrować mnie wzrokiem. Staliśmy przy barze gdzie Jared zamówił sobie piwo. 

- Nie ma i nie będzie Joe! - zaśmiałam się do niego. 

- Masz dobry humor przez co niechętnie o to zapytam i będę musiał ci go popsuć. - zmrużyłam oczy przyglądając mu się niepewnie. Po jednym spojrzeniu w jego piwne oczy wiedziałam o co chodzi. 

- Tak, zrobiłam to. Mierzył do mnie i do Luke'a. Dobrze wiesz, że go nienawidziłam a gdy przegiął po prostu się nie powstrzymywałam. - powiedziałam. Joe wiedział, wiedział o wszystkim co robił mi Jacob. Przyjaźnili się dopóki się nie dowiedział. To on pomógł mi się od niego uwolnić w pewnym sensie, to on mi pomógł pozbierać się po licznych gwałtach i pobiciach. Nigdy nie byłam lepsza od Jacob'a. Nie dorównywałam mu siłą jak i talentem bokserskim. Pomyśleć, że to ja zabierałam go na treningi boksu który spodobał mu się aż za bardzo. To nie było tak, że skoro trenowałam byłam w tym najlepsza. W boksie nie chodzi o siłę. Chodzi o ciosy, zadawane wyuczoną precyzją. Boks to piękny sport prawdę mówiąc, wydaje się to dziwne lecz tak jest. Ja bynajmniej się w nim zakochałam od małego. Już jako mała dziewczynka musiałam mieć kanał sportowy i oglądać wszystkie walki bokserskie. 

- Nie mam ci tego za złe, mała. Ja po prostu chciałem mieć pewność, że się go pozbyłaś. W ogóle to jestem zdziwiony, że dopiero teraz. Myślałem, że wcześniej się go pozbędziesz. - zaśmiał się a mi szczena opadła. 

- Co?!  Dobrze się czujesz? Zawsze byłeś przeciwny tego typu zachowaniom. - powiedziałam na co machnął ręką. 

- Mi też uprzykrzał życie także załatwiłaś sprawę a ja nie musiałem. - powiedział ze śmiechem 

- Ty tak w ogóle to mała to jest twoja pała. - warknęłam w jego stronę na co wybuchł niekontrolowanym śmiechem tak jak Jared o którym kompletnie zapomniałam.

- Masz zapłon nie ma co. - powiedział. Westchnęłam zrezygnowana. - W ogóle to Justin na ciebie czeka od kilkunastu minut. - powiedział na co biegiem ruszyłam do gabinetu. 

- Zrobiłeś to specjalnie zjebańcu! - krzyknęłam na niego na co zaniósł się śmiechem. 

***

Około 19 pojawiłam się w domu gdzie zastałam pustki, no w końcu mieszkam sama. Zaśmiałam się i skierowałam do lodówki w celu zjedzenia czegoś. Burczało mi w brzuchu, byłam tylko na śniadaniu. Zrobiłam sobie kanapkę i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy który otworzyłam. W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon nie spoglądając kto dzwoni odebrałam. 

- Ruszaj tu ten swój seksowny tyłek. Czekamy na lotnisku. - wyplułam sok który aktualnie piłam. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz