|Erica|

1K 52 0
                                    

O matko, zabierzcie mnie już stąd. Na usta przybrałam szeroki i sztuczny uśmiech a następnie wyszłam z samochodu. Rose poszła wraz z Ethan'em do toalety bo Allanowi chciało się skorzystać. Reszta też się gdzieś rozeszła. Hm.. wyszło na to, że zostałam sama. Już chciałam się skierować do samochodu by jak najszybciej stąd spierdolić lecz nie przywidziałam jednego. Matki Mi'i. Kurwa. 

- O mój boże, Erica to ty? - nie kurwa święty. Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. 

-  We własnej osobie Liz. - kobieta pocałowała mnie w policzek co również uczyniłam. 

- Wyglądasz jak nie ty. - powiedziała ze śmiechem. Następna! 

- Tak, a wszystko przez Jess nie pozwoliła mi założyć nic innego. - mruknęłam. Kobieta roześmiała się dźwięcznie. 

- Matko ile czasu ja cię nie widziałam. - pokręciła głową w niedowierzaniu, że stoję przed nią? Chuj wie.- Powiem ci jedno. - zaczęła a ja uniosłam brew. Wydaje mi się czy ona jest już lekko podpita? Dopiero co praktycznie się wszystko zaczęło. - W czarnych ubraniach i z tym mocnym makijażem jest ci o wiele lepiej. - powiedziała by zaraz wybuchnąć śmiechem. 

- Matko, kocham panią. - powiedziałam i roześmiałam się. Jedyna normalna w moim towarzystwie i podziela moje zdanie. - Aktualnie w tym wydaniu czuję się jak klaun. - powiedziałam co wywołało jeszcze większy wybuch śmiechu z jej strony. Tak, ta kobieta zdecydowanie jest podpita. 

- Chodź, musimy to zmienić. - złapała mnie za dłoń na co uniosłam brew i zaczęła kierować się do domu. Ah no tak wspominałam, że wszystko dzieje się u nich na ogrodzie? W chuj dużym ogrodzie i w chuj dużym domu? Był gdzieś trochę większy od naszej willi. Taki gigant. Skierowałam się za kobietą do domu. Przy okazji zgarnęła ze stołu butelkę wódki. Okay..zapowiada się ciekawie. Gdy weszłyśmy do domu w których również przebywali ludzie muzyka stała się trochę cichsza. Liz pociągnęła mnie na schody po których zaczęłyśmy wchodzić i o mało co by się nie wywróciła a ja z nią. Na szczęście złapała się poręczy w odpowiednim momencie. Odetchnęłam z ulgą. Weszłyśmy na samą górę i skierowałyśmy się do jak się okazało sypialni matki Mi'i. Nie byłam pewna czy chcę tu być. No bo wiecie. Jako mniejsze dziewczyny wraz z Mi'ą i Jess często nocowałam w tym domu i z tej sypialni wychodziły na prawdę przeróżne dźwięki i odgłosy. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. 

- Zimno ci skarbie? - spytała 

- Nie, nie. - odpowiedziałam pośpiesznie. Popchnęła mnie na łóżko. Mam nadzieję, że zmieniali pościel. Podała mi butelkę którą otworzyłam i jako pierwsza upiłam kilka sporych łyków. Zapiekło w gardle. Skrzywiłam się mimowolnie i podałam butelkę kobiecie która grzebała w szafie. Kurwa czy ona na prawdę chce mnie ubrać w swoje ciuchy? To ja może lepiej już pójdę. 

- Spokojnie, nie dam ci jakiś starych szmat. - mruknęła pod nosem. Co jest kurwa?

- Ja wcale nie...

- Tak, tak twoja mina mówi wszystko. - powiedziała rzucając mi czymś w twarz. O jezu kobieto. Ściągnęłam ciemny materiał z twarzy i otworzyłam szerzej oczy. O kurwa. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz