|Erica|

1.1K 59 2
                                    

- Ja nawet nie chcę wiedzieć skąd to masz. - trochę dziwnie się czułam. No bo kurwa, nawet ja nie mam takiej kiecki. W sumie nie kiecki. Tego nie można nazwać sukienką tylko przeźroczysty materiał gdzie widać ci całe ciało. 

- Och, to proste kupiłam na rocznicę ślubu z Davidem. Nie wrócił do domu więc nie była potrzebna. - wzruszyła ramionami i padła na łóżko obok. 

- Nie ma mowy, żebym to założyła. - powiedziałam stanowczo. Jeszcze do końca mnie nie pojebało. Mia i Josh normalnie by mnie znienawidzili gdybym tak wyszła w dodatku na ich weselu! 

- No to możesz ją sobie wziąć a wybrać coś z szafy. Tam z tyłu są. - powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej słodko. Uwielbiam tę kobietę. Co z tego, że jest starsza. Figurę ma podobną do mnie, w sumie od zawsze się dziwiłyśmy, że mamy ten sam rozmiar. To było dziwne. Wstałam i zaczęłam grzebać jej w szafie. Po kilku minutach zabrałam czarną do połowy uda z diamencikami na biuście. Pokazałam jej na co się uśmiechnęła i kiwnęła głową. 

- Odepnij mi tą. - powiedziałam kucając by kobieta nie musiała wstawać i odpięła mi zamek. Zdjęłam sukienkę i wciągnęłam na siebie tą czarną. 

- Jeszcze się umaluj. - poinstruowała. Więc  praca kosmetyczki pójdzie na marne. No cóż, mówiłam Jess, że źle się czuję w tym wydaniu. Nie posłuchała. Liz podniosła się i skierowała do łazienki skąd przyniosła swoje kosmetyki. Zasiadłam przed lusterkiem i zmyłam makijaż jaki miałam czego wiele nie było. Ciemne cienie znalazły swoje miejsce na powiekach, czarną kredką pomalowałam linie wodne i mocno wytuszowałam rzęsy. Wzięłam jeszcze jakąś szminkę którą przeciągnęłam usta. 

- Już. - powiedziałam przeglądając się. Wstałam z miejsca i pokazałam się kobiecie. 

- No to jest moja Erica, a nie jakaś tania podróba. - wybuchnęłam głośnym śmiechem. 

- No dzięki. - powiedziałam i złapałam flaszkę wypijając z niej ostatnie łyki. - Masz jeszcze może jakieś buty? - spytałam z nadzieją. Pstryknęła palcami i schyliła się do szuflady ukazując całkiem pokaźną kolekcję. 

- Ale jak zniszczysz to zamorduje. - powiedziała całkiem poważnie. Schyliłam się biorąc czarne szpilki z paseczkiem. Podniosłam je. 

- Kurwa, ile to ma centymetrów?- nie wiem czy bym ustała w tych butach. Liz trzepnęła mnie w tył głowy, faktycznie, ona nie lubi jak bluźnię. 

- 15  zakładaj. - powiedziała. Niepewnie ściągnęłam kremowe szpilki i założyłam te czarne zapinając paski. Podniosłam się chwiejąc, ale kobieta mnie złapała. Zaśmiałam się. 

- Witam z powrotem. - zaśmiałyśmy się. Złapałyśmy się pod ramię i skierowałyśmy w dół. Mam nadzieję, że się nie zabiję lub nie zostanę zabita przez kogoś kto zobaczy mnie przebraną. I tak, mam na myśli Jessicę. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz