Odjechałam stamtąd bo miałam dość pytań Luke'a. Czego on w ogóle się tak wypytywał o to co mi się stało, to nie jego interes. Niech martwi się sobą. Do domu zajechałam już po chwili bo mieszkam blisko miejsca wypadku. Weszłam do domu i rzuciłam się na kanapę. Znów nie ma się do kogo odezwać a spać mi się nie chcę. Molly się do mnie wtuliła więc zaczęłam ją głaskać. Zdjęłam te przeklęte okulary i rzuciłam je na stolik przed kanapą. Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że chłopak przeżyje. Nawet mu się nie przyglądałam bo bałam się, że umrze. Nie lubię jak niewinnym ludziom dzieje się krzywda a już na pewno nie śmiertelna. Nie rozumiem ludzi którzy kogoś potrącą i uciekają. Gdyby ich ktoś potrącił zapewne chcieliby by udzielić mu pomocy. Była druga w nocy. A najlepsza sytuacja była wtedy gdy podeszli do mnie jacyś pijani goście chcąc bym zrobiła im usta usta. Wyśmiałam ich i kazałam zjeżdżać, a ich miny były po prostu bezcenne. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się wcześnie rano z mokrą twarzą i gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Molly liżącą mnie. Czy to oznacza, że jestem w jej ślinie? O, fuj. Zrzuciłam ją z siebie ku jej niezadowoleniu i poszłam na górę wziąć prysznic. Naga weszłam do kabiny prysznicowej gdzie umyłam ciało i włosy a później postałam tam 10 minut pozwalając by woda spływała po moich ciele. Ubrana w sam ręcznik poszłam do umywalki gdzie umyłam zęby, umalowałam się i wysuszyłam włosy co robię zawsze rano. Poszłam do sypialni gdzie podeszłam do wielkiej szafy skąd wyciągnęłam jeansowe spodenki i bluzkę sięgającą mi pępka. Założyłam to na siebie i nawet zdecydowałam się na koturny tak dla odmiany. Wyszykowana zeszłam na dół i poszłam do kuchni gdzie nasypałam Molly karmy którą zaczęła już zjadać. Ja zrobiłam sobie na śniadanie kawy i gdy miałam się napić usłyszałam dzwonek do drzwi co mnie zdziwiło ale poszłam zakładając okulary na nos i otworzyłam.
- Witaj złotko! Dzwonił Chris, że potrzebujesz małej pomocy. - odezwał się a ja wciągnęłam go do mieszkania by nikt go tu nie widział - Uuu na ostro? Lubisz tak? - zaczął się śmiać
- Cześć Rush. Zajmij się swoją robotą. - powiedziałam do niego na co uniósł ręce w geście obronnym i zaczął wyciągać sprzęt z torby.
- No już, nie gorączkuj się tak. - wyjął z torby kilkanaście kamer a ja powiedziałam mu gdzie ma je zamontować i tak też zrobił. Ja poszłam do kuchni skończyć kawę. Molly zasnęła koło mojej nogi i wszystko miała w dupie tak jak zawsze z resztą. Rush po kilku minutach wszedł do kuchni i znów usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ciężko wzdychając podniosłam się ze stołka i poszłam otworzyć. Ku mojemu zaskoczeniu był to kurier z bukietem czerwonych róż.
- Pani Erica... - nie pozwoliłam mu dokończyć
- Tak, ja. - powiedziałam
- Proszę tu podpisać. - wskazał na kawałek papieru i wręczył mi długopis więc się podpisałam i oddałam mu wszystko a on wręczył mi kwiatki. - Do widzenia. - powiedział a ja zamknęłam drzwi. Co tu się do cholery dzieje?
- Kto to...- nie dokończył bo zobaczył mnie ze zdziwioną miną i bukietem kwiatów których wręcz nie znoszę - był.
- Kurier. - powiedziałam i zaczęłam szukać jakiegoś liścika i po chwili go znalazłam i wyciągnęłam raniąc się kolcami. No co za...ugh! Otworzyłam karteczkę czytając
Dziękuję za uratowanie życia.
Powiedzcie mi, że ja tego nie przeczytałam i nikt nie przyniósł mi kwiatków.
- Komu uratowałaś życie? - zapytał zaciekawiony chłopak czytając mi przez ramię. Spojrzałam na niego odkładając kwiatki na blat.
- Wczoraj jakiś gościu potrącił jakiegoś innego i spieprzył więc ja udzieliłam pomocy. - powiedziałam pijąc kawę. Jak ja nienawidzę dostawać kwiatów. Kto je w ogóle wymyślił?
- No nieźle. Dobra, płać i spadam. - zacmokał wystawiając rękę a ja przewróciłam oczami i przybiłam mu piątkę śmiejąc się z jego miny - No weź. - jęknął. Kolejny raz tego dnia westchnęłam i wyciągnęłam z szuflady przygotowaną wcześniej kopertę.
- Wszystko działa, jest podłączone do laptopa i tak dalej? - spytałam na co kiwnął głową
- Jak będą problemy to dzwoń. - podałam mu kopertę którą przyjął z uśmiechem. - Interesy z tobą to czysta przyjemność. - cmoknął mnie w policzek co mnie totalnie zbiło z tropu
- Spójrz na mnie. - zażądałam na co zmarszczył brwi. Zirytowana złapałam go dłońmi za policzki i nakierowałam jego twarz na moją patrząc mu w oczy - Co ćpałeś? - spytałam całkiem poważnie bo on nigdy się tak nie zachowuje. Zawsze jest opanowany i nigdy powtarzam nigdy nie pocałował mnie w policzek. Wybuchł śmiechem
- Człowiek raz chce być miły i pytają się co ćpał. Na serio, jesteś mądra? - syknął ostatnie zdanie na co się rozpromieniłam
- Wróciłeś. - krzyknęłam i klasnęłam w dłonie na co on przewrócił oczami.
- Jak coś nie tak to dzwoń. - rzucił i wyszedł zabierając torbę w której były kamery. A już myślałam, że jakaś cegła spadła mu na ten łeb a to tylko chwilowe. Odetchnęłam z ulgą. Teraz zaczęłam się zastanawiać skąd ten gościu od wypadku miał mój adres.
CZYTASZ
Break The Rules
ActionOn - 24 letni policjant, najczęściej zajmuje się chwytaniem osób biorących udział w nielegalnych wyścigach, handlarzy narkotykami i bronią. Lubi swoją pracę. Zdarza mu się wyjść do klubu i zaliczyć jakąś panienkę. Ona - 22 letnia dziewczyna uwielbi...