|Erica|

1.2K 61 0
                                    

Wstałam rano w nawet znośnym nastroju. Pogodziłam się z przyjaciółmi i to jest chyba tego zasługą. Już nie myślę o tym, co chciałam zrobić, teraz może być już tylko lepiej. Ubrałam się w czerwone rurki dla odmiany i czarny podkoszulek. Zeszłam na dół już umalowana, po prysznicu i tym podobnym. Od razu skierowałam się do kuchni gdzie zastałam Rose robiącą kawę. Cmoknęłam ją w policzek i wzięłyśmy się za robienie naleśników. 

- Słyszałam, że jesteś całkiem znośna. - zaśmiała się

 - Słyszałaś? - spytałam z lekkim uśmiechem 

- No przecież jak przyszedł to mnie zaczął budzić i opowiadać jak to dałaś mu pić i poszłaś z nim do toalety. - zaśmiałyśmy się. 

- Jestem znośna jak nie jestem wredna. - powiedziałam ze śmiechem, ale zaraz z poważniałam. - Byłaś ostatnio na badaniach? - pytam zerkając na nią. Kiwa głową i zaczyna piec naleśniki. 

- Wszystko jest  w porządku. Choroba na razie nie wraca, nie ma żadnych przerzutów i jak dobrze pójdzie to będę całkowicie zdrowa. - mówi. Przytulam ją od tyłu. Rose miała raka płuc, nie chciała się leczyć ale zmusili ją chłopaki. To właśnie dzięki temu teraz tu stoi. 

- Musisz być. - szepczę. Rozkładam talerze na blacie i wstawiam wody na kawę dla wszystkich. - Pójdę zapalić, zaraz wracam. - mówię i biorę paczkę papierosów oraz zapalniczkę a następnie wychodzę na ogród. Dopiero teraz przychodzi mi do głowy, że jak wyjedziemy to nie mamy zrobić co z psami. No bo cholera, kto zajmie się czterema wielkoludami? Przecież nie weźmiemy ich ze sobą. Zaciągam się dymem papierosowym i od razu mi lepiej. Może mogłabym je podrzucić Theo albo Dylan'owi? Najpierw pasowałby to z nimi ustalić. Może ten wyjazd to nie najlepszy pomysł? Cholera, nie wiem, już nic nie wiem. Czuję szturchnięcie w ramię i odwracam głowę widząc Filipe. Uśmiecham się mimowolnie. 

- Śniadanie. - mówi. Gaszę niedopałek i wrzucam go do popielnicy a następnie idę za nim do kuchni gdzie jemy śniadanie, pijemy kawę i prowadzimy luźną rozmowę. 

Po południu siedzimy w salonie i oglądamy jakiś film. Allan bawi się zabawkami i co chwilę wjeżdża samochodami komuś w stopy.  W  końcu wszyscy podkulamy nogi na kanapie ze śmiechem. Taka mała podlizna z niego jest. W pewnym momencie wstaje na równe nogi i rozgląda się po salonie aż jego wzrok nie trafia na mnie. Marszczę brwi w koncentracji. Podchodzi do mnie. 

- Pokaż rękę. - mówi. Niepewnie wyciągam do niego dłoń. Wszystko się wyjaśnia jak sam zabiera moją lewą a prawą chowam. Chciał zobaczyć tatuaż. - Ładny. - mówi i odchodzi się bawić. Okay? Rose wraz z Ethan'em się śmieje. Wywracam oczami. Bardzo zabawne. Nie mija nawet 10 minut gdy mały znów przemawia. - Mamo, a ciocia może mnie przewieźć motorem? - pyta. Unoszę jedną brew w zdziwieniu. No tego bym się po nim nie spodziewała. Rose patrzy na mnie. 

- Nie zabijesz mi go? - pyta poważnie na co parskam śmiechem. 

- Nie zabiję, spokojnie. - mówię. 

- No to może. - Allan ją przytula w podziękowaniu. Podbiega do mnie i łapie za dłonie chcąc bym wstała. 

- No chodź, pojedziemy do cioci Jess i wujów. - zażąda na co się śmiejemy. 

- No to jedziemy wszyscy? - pytam. Chłopaki wstają z Rose i zabierają telefony i inne potrzebne rzeczy a następnie kierujemy się do korytarza gdzie ubieramy buty. Rose zakłada kurteczkę Allanowi by nie było mu zimno. Ja zakładam moją kochaną skórę i biorę klucze oraz dwa kaski. Nie cierpię tego dziadostwa no, ale muszę. Podaję im kluczyki od suv'a. 

- Tylko powoli. - mówi Ethan. Wywracam oczami. 

- Nie powoli! Powoli nie ma frajdy! - żachnął się Allan co wywołało u wszystkich śmiechy. 

- Dobra, dobra tylko ostrożnie mi proszę. - mówi Rose, wpychając męża do samochodu. Kiwam głową. Rose jako kierowca odjeżdża do willi wraz  z chłopakami i zostawia mnie samą z Allanem. Podchodzimy do ścigacza gdzie go wsadzam i zakładam mu kask. 

- Dogonimy ich? - pyta zanim nakładam mu go na głowę i zapinam. Śmieję się. 

- Dogonimy. - mówię. Usadzam się za nim i również sobie zakładam kask. Mówię chłopczykowi by się złapał mocno za kierownicę. Wykonuje moje polecenie bez gadania. Chowam stopkę, przekręcam kluczyk w stacyjce i ruszam z dużą prędkością. Skręcam w lewo i jadę. Po kilku sekundach widzę samochód Drake'a w którym jest Rose i reszta. W minutę jesteśmy przed nimi i zatrzymujemy się na światłach. Odwracamy głowy w kierunku samochodu i widzę jak Filipe i Ryan się szczerzą, Rose uśmiecha się lekko a Ethan patrzy chyba z tęsknotą. Nie wiem czy za motocyklem czy za synem. Spoglądam na światła które robią się zielone. Ruszam z piskiem zostawiając za sobą dym. Słyszę zagłuszany przez kask śmiech dziecka. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz