|Erica|

2K 137 2
                                    

Jessica mrożąc wzrokiem Philipa i obojętnym wzrokiem patrząc na Jareda który był w szoku z resztą tak samo jak mój ojciec. Ja natomiast przyglądałam się temu. Przyjaciółka podeszła do mnie podając mi broń. 

- Musimy coś załatwić. - powiedziała na co kiwnęłam głową. Spojrzałam na ojca. 

- Czym ty się do cholery zajmujesz? - spyta i rozejrzał się po wnętrzu jakby dopiero teraz go to zainteresowało. 

- Zabójstwami, handlem narkotykami i bronią a do tego dochodzą jeszcze wyścigi. - powiedziałam przyglądając się mu. Widziałam jak przeszły go dreszcze. Natomiast Jared stał z lekko uchylonymi ustami. - A teraz wybaczcie ale musimy coś załatwić. - mruknęłam do nich. Jared zaczął kierować się po woli do wyjścia natomiast mój ojciec stał w miejscu patrząc na mnie. 

- Erica. - usłyszałam z korytarza głos Jareda więc tam poszłam wcześniej mówiąc do Jess by zrobiła coś z moim ojcem. Nie miałam ochoty dłużej na niego patrzeć a nie zapowiadało się by wyszedł. Jared stał przy drzwiach z opuszczoną głowę ale gdy mnie usłyszał spojrzał na mnie. - Moglibyśmy porozmawiać? - zapytał na co uniosłam brew 

- Zadzwonię do ciebie później, ok? - kiwnął głową i wyszedł, a ja wróciłam do kuchni. Ojciec siedział na krześle. - Czego jeszcze chcesz ?- spytałam. 

- Nadal chce byś była na moim ślubie. 

- A ja nadal nie chcę na nim być i nie będę chciała. Póki jestem jeszcze miła, masz opuścić mój dom. - powiedziałam, westchnął zrezygnowany i skierował się do wyjścia. Odwrócił się jeszcze w moją stronę chcąc coś powiedzieć ale uciszyłam go ruchem ręki i ponagliłam. Zostawił w końcu mnie samą wraz z moją przyjaciółką która po chwili stała do mnie przytulona. Niezła gra aktorska Jess. Przytuliłam ją znów do siebie. 

- Czemu to tak boli? - spytała szeptem a ja się uśmiechnęłam smutno 

- Ma boleć, miłość zawsze boli. Nie ważne jak się staramy, jak staramy się zmienić dla drugiej osoby to i tak i tak to będzie boleć. - wyszeptałam jej na ucho. Zaśmiała się cicho na co zmarszczyłam brwi. 

- Mówisz tak jakbyś wiedziała co to znaczy. - auć. Odsunęłam się od niej z uśmiechem 

- Ja? Proszę cię, jeszcze nie zwariowałam. - skierowałam się do kuchni a ona za mną. - Jak zareagował Drake gdy się dowiedział? - spytałam ciekawa 

- Wkurzył się, przywalił Ian'owi a Sylvię zwyzywał i kazał spierdalać. - wzruszyła ramionami a w oczach zaczęły zbierać się jej łzy. Westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam robić jej kawy. Pogoda dziś była wyjątkowo ładna, słoneczko ładnie świeciło, na niebie nie było ani jednej chmurki. Żyć nie umierać. 

***

Jess wcześniej położyła się spać i w sumie to jej się nie dziwię bo cały czas dziś płakała. Była wykończona emocjonalnie. Około 21 gdy chciałam się wygodnie rozsiąść w fotelu i wejść na internet komuś zachciało się do mnie przyjechać i usłyszałam pukanie. Poszłam ociągając się do drzwi które po chwili otworzyłam. Jakież było moje zdziwienie widząc Drake ze skruszoną i przepraszającą miną oraz Charliego, Alexa i Logana. Spojrzałam na nich zaskoczona. Widząc ich miny już wiedziałam co się stało. 

- Tęskniłam za wami. - a następnie mocno się do nich przytuliłam a z oka poleciała  mi jedna samotna łezka ze szczęścia. Nie wiem czy zrozumieli swój błąd czy po po prostu mieli dość rozłąki. Ważne, że są, że przyszli i mogę ich przytulić. Chyba jeszcze nie tęskniłam tak mocno za nimi jak teraz. Jak wspaniale było trzymać w ramionach swoich najlepszych przyjaciół. Teraz byłam szczęśliwa. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz