|Erica|

1.1K 66 0
                                    

Wytarłam szybko napój. Co za chuj, rozłączył się. Tak po prostu. Wybiegłam z domu wsiadając do samochodu i pojechałam pośpiesznie do willi. W międzyczasie powiadomiłam ich o co chodzi. Wymieniłam się samochodem z Drake'em który razem z chłopakami pojechał do mnie wynieść resztki towaru który tam pozostał. Ja natomiast wsiadłam do jego suv'a i pognałam na lotnisko. Też nie mogli dać znać wcześniej. Co za małpy. I jeszcze ta gnida przyleciała. No masakra jakaś. Jechałam maksymalną prędkością. Nie chciałam by za długo czekali a za pewne tak będzie bo od willi do lotniska jest jakaś godzina drogi. Szczęście, ze mi zajmie to 30 maks 40 minut. 

Wjechałam na parking zauważając przyjaciół z Brazylii. Widząc Allana mimowolnie się wzdrygam.  Wysiadłam z samochodu i już po kilku sekundach na szyi miałam uwieszoną Rose. 

- Też się stęskniłam, ale następnym razem informujcie wcześniej a nie jadę jak na złamanie karku. - mruknęłam przytulając ją. Zaraz jednak została ode mnie odciągnięta a Filipe zamknął mnie w swoim silnych ramionach i uniósł lekko do góry obracając w okół własnej osi. 

Droga do domu minęła nam wesoło na rozmowach i śmiechach. Dowiedziałam się, że Rose i Ethan ciągle są dla siebie tacy milusi a im chce się rzygać gdy na to patrzą, plus chcą kolejne dziecko. Normalnie zachłysnęłam się powietrzem i musieli mnie po plecach walić. 

- Kolejny potworek? - spytałam uspakajając się 

- Sama jesteś potwór! - usłyszałam oburzony zaspany głos Allan'a. Odwróciłam się do niego twarzą. 

- Wiem a jak się wkurzę to przyjdę w nocy i ci coś zrobię. - zaśmiałam się złowieszczo co wszystkich rozbawiło. 

- Mamo mam szurniętą ciotkę. - powiedział przerażony. Wybuchłam śmiechem 

- Ja ci dam szurniętą. - warknęłam wjeżdżając na podjazd. Wyszliśmy z samochodu a chłopaki wnieśli bagaże gdy ja pokazałam pokój Rose która poszła uśpić tą cholerę. Resztę pokoi też pokazałam. Wszyscy poszli spać w przeciągu 30 minut i zostałam sama. Wzięłam laptopa na kolana kiedy usiadłam na kanapie i zrobiłam to co miałam zrobić tak na wszelki wypadek. Około drugiej w nocy skierowałam się na górę z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica i pójścia spać. 

- Co się stało? - spytałam miło dla odmiany małego chłopczyka który spojrzał na mnie 

- Mama się nie chcę obudzić a mi się chce pić. - mruknął zaspany trzymając przyciśniętego do klatki piersiowej pluszowego psa. 

- Chodź, sok pomarańczowy może być? - spytałam na co kiwnął głową lecz się nie ruszył. Westchnęłam zrezygnowana wiedząc o co mu chodzi. Wzięłam go na ręce a ten wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując jego małe rączki owinięte w okół mojej szyi. Do tego, że nie cierpię dzieci zmusiło mnie życie. Zeszłam na dół gdzie posadziłam go na blacie i zaczął machać nóżkami w przód i w tył. Nalałam mu do szklanki soku pomarańczowego i podałam mu go. Wypił duszkiem i otarł zewnętrzną stroną dłoni usta. 

- Teraz chce mi się siusiu. - zaśmiałam się na co do mnie dołączył. Ponownie wzięłam go na ręce i wbiegłam z nim po schodach wchodząc do łazienki gdzie zapaliłam światło i postawiłam go na płytkach. Chciałam wyjść i dać mu prywatność lecz ten poprosił bym została bo się boi. Zrobiłam to o co prosił i tylko odwróciłam się do niego plecami. Po chwili słyszałam jak spuszcza wodę i myje dłonie. Następnie odebrał ode mnie pieska i poszedł do sypialni gdzie śpią jego rodzice. Zatrzymał się przed drzwiami. 

- Jak nie jesteś wredna to jesteś całkiem znośna. - mruknął znikając za drzwiami. Parsknęłam wchodząc do swojej sypialni gdzie zrezygnowałam z prysznica który wezmę rano i tylko przebrałam się w coś wygodnego a następnie ułożyłam do spania. Czy ten dzieciak właśnie mi powiedział, że choć w małym stopniu mnie lubi? Świat chyba zwariował. 

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz