Daniela jeszcze raz umyła chłopcom buzie i ręce. Wsunęła im w spodnie białe koszule. Przeczesała grzebykiem ich ciemne, kręcone włoski. Pragnęła, by jej synowie nie przynieśli jej wstydu pierwszego dnia szkoły. Zarówno ona jak i Szymon poświęcili wiele czasu na tłumaczeniu dzieciom, jak należy zachowywać się w szkole. Janek i Franciszek obiecali, że będą grzeczni, jednak Daniela nie była co do tego przekonana.
- Gacia! No, w końcu jesteś... Wyspałaś się? - odezwała się.
- Mama, bo mi Jasiu zabrał kucyka...
- Jasiek, oddaj Agatce kucyka... Który to już raz? Co?
- Milion dwieście sto tysięcy - odparł siedmiolatek.
Lusia uśmiechnęła się. Wyprowadziła dzieci z łazienki. Posadziła córkę na kuchennym krześle, po czym zabrała się za czesanie jej włosków.
- Jaką fryzurę życzy sobie panienka? - spytała.
- Dwa warkoczyki...
Daniela delikatnie czesała włosy córeczki. Tymczasem chłopcy pobiegli na górę. Stanęli przed drzwiami do pokoju Marcela.
- No, naciśnij... - odezwał się Jasiu.
Franciszek nieśmiało chwycił za klamkę.
- Zamknięte na klucz... - rzekł.
Jasiu zamyślił się. Zmarszczył ciemne brwi.
- A pokój Nikodema? - odezwał się sam do siebie. - Otwarte...
Obydwaj chłopcy weszli do pokoju starszego brata. Jasiu usiadł przy biurku. Zaczął kręcić się na obrotowym fotelu. Franciszek z kolei ściągnął wszystkie pineski z wiszącej nad biurkiem tablicy korkowej.
- I co z tym zrobisz? - odezwał się Janek.
- Tobie pod dupę podłożę - zaśmiał się Franciszek.
Nieoczekiwanie w pokoju Nikodema zjawiła się Daniela. Na widok chłopców, skrzyżowała ręce.
- Co tu robicie? Niko pozwolił wam tu wchodzić pod jego nieobecność? - spytała. - W tej chwili proszę stąd wyjść. Raz, raz!
Tego dnia na dworze było chłodno. Lusia ubrała dzieciom wiosenne kurteczki. Zawiązała sznurówki przy ich eleganckich bucikach. Mieli już wyjść z domu, gdy nagle Danieli przyszło coś do głowy. Przykucnęła przy Franciszku, po czym uśmiechnąwszy się do niego, wsunęła swoją dłoń do kieszeni jego spodni.
- Pan Gacek zostaje w domu - oświadczyła biorąc do ręki chomika.
- Wcale, że nie...
Lusia wyniosła zwierzątko do pokoju chłopców. Po chwili zeszła na dół. Trójka dzieciaków czekała na mamę w korytarzu.
- A wy jeszcze tutaj? - spytała otwierając frontowe drzwi. - Chodźcie, bo spóźnimy się na rozpoczęcie roku i dopiero będzie...
- Ciekawe, jaką będziemy mieć panią... Czy taką z dużymi cyckami... - odezwał się Jasiek.
Lusia westchnęła. Zaprowadziła dzieci do samochodu. Zapięła im pasy.
- Ja to bym chciał, żeby miała takie duże cycki - rzekł Jasiek wybuchając śmiechem.
- Jakie duże? - spytał drugi chłopiec.
- Jak kosmos...
- Ło... To by chyba pękła na pół - odezwała się Agatka.
- No raczej...
- Jaką piosenkę zaśpiewacie mamie? - odezwała się Daniela.
- Pieski małe dwa! - zawołała dziewczynka.
- Jak zaczniesz śpiewać to dostaniesz w trąbę - odezwał się Jasiek.
- Hej! Kolego! Żebyś ty zaraz nie dostał w trąbę! - powiedziała Daniela spoglądając na synka przez wsteczne lusterko.
- Bo ona nie umie śpiewać! - odparł.
- Mama, Gacia naprawdę nie umie śpiewać - rzekł drugi chłopiec.
- Nieprawda. Agatka śpiewa najładniej na świecie.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
- Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę - zaczęła.
Janek i Franek spojrzeli na siebie. Po chwili obaj wybuchnęli śmiechem. Agatka zrobiła obrażoną minę. Skrzyżowała ręce.
- Zaśpiewaj tak... Dupa, dupa, dupa! - zaśmiał się Jasiek.
- Hej! Uspokoisz mi się tam?! - krzyknęła Daniela.
Jasiek nic nie odpowiedział. Klepnął siostrzyczkę w prawy policzek. Agatka rozpłakała się. Daniela zjechała na pobocze. Wysiadła z samochodu. Otworzywszy tylnie drzwi, wyprowadziła Jasia z auta.
- Uspokoisz mi się?! - krzyknęła wzburzona. - Siadaj z przodu... Jeszcze jedno nie takie słowo usłyszę, a pożałujesz!
Jasiu wsiadł z powrotem do auta. Zapiął pasy. Agatka przesunęła się bliżej okna. Uspokoiła się. Daniela odpaliła auto. Po dziesięciu minutach dojechała do celu. Zaparkowała samochód na szkolnym parkingu, po czym zaprowadziła dzieci na boisko, gdzie miał odbyć się apel.
Jeszcze raz poprawiła lokowane irokezy chłopców, po czym wziąwszy Agatkę na ręce, podeszła do stojących na uboczu mam, równie zestresowanych, co ona.