Marcel, Amelia, Oliwer i Aleks wyszli z autobusu. Całą czwórka ruszyli w kierunku domu Młynarczyków.
- Robimy dzisiaj imprezę w garażu. Marcel, wpadniesz? - odezwał się Oliwer.
- No, jakbym nie miał szlabanu, to pewnie był wpadł. Nie no, zapytam się w domu.
- O której ta impreza? - spytała Amelia wyjmując swoje długie włosy spod czarnej, skórzanej kurtki.
- No, o dziesiątej - rzekł Oliwer.
Amelia popukała się ręką w czoło.
- Ta! Już widzę, jak tata pozwoli ci robić w garażu imprezę o dziesiątej w nocy! - zawołała chwytając się ręki Marcela.
- A czemu nie? - rzekł Oliwer.
Amelia machnęła ręką.
- Dobra! Nic nie mówię! Sam zobaczysz...
- Nic nie zobaczę, bo nie będę się go wcale o nic pytał. Na dziesiątą zaprosiłem sobie ekipę z Torunia. Przyjedzie Maniek, Igor, Eliza i... Weronika...
- Aleks, ty też przyjdziesz?
- No przyjdę - odparł jasnowłosy chłopiec wzruszając ramionami. - A, Marcel, możesz powiedzieć swoim starszym, że w piątek Ada z Bartkiem przyjadą na dwa tygodnie. Pewnie będą chcieli was odwiedzić.
- Spoko. Powiem - rzekł siedemnastolatek. - Dobra, ja zawracam... Melka, o szesnastej wyjdę z psem...
- Okej - szepnęła przybliżając się do swego chłopaka.
Nastolatkowi wymienili się czułymi pocałunkami.
- Chodź Aleks... Niech się gryzą... - zaśmiał się Oliwer.
Marcel chwycił Melkę za obydwie ręce. Jeszcze raz pocałował ją w usta.
- Melkuś, o szesnastej... Za godzinę - rzekł.
- Okej... To pa.
- Pa.