Marcel wziął sobie do serca słowa Janka Młynarczyka. Postanowił pouczyć Amelię matematyki. Małolata ucieszyła się na widok swego chłopaka. Chwyciła go za rękę. Zaprowadziła do pokoju.
- Czego nie umiesz z matmy? - spytał kładąc się na łóżku Melki.
- Wszystko umiem, a co? - odpowiedziała.
- Za co masz te dwie pały?
- Nie wiem. Nie pamiętam... - odparła uruchamiając komputer. - Włączę muzykę. Będziemy uczyć się tańczyć...
- Ale wymyśliłaś. W tym pokoju nie ma nawet miejsca na obrót - odparł wyciągając ręce do swojej dziewczyny.
Amelia usiadła na łóżku. Delikatnie przejechała swoją dłonią po ręce Marcela. Chłopiec uśmiechnął się. Chwycił dłoń swojej dziewczyny.
- Na tym paluszku będziesz nosiła pierścionek zaręczynowy - rzekł. - Ale to dopiero, jak ci się kiedyś tam oświadczę...
Melka wpięła palce obydwu rąk we włosy Marcela. Pocałowała go czule w usta.
- Zróbmy to - szepnęła patrząc w jego błyszczące, ciemne oczy. - Wiem, że tego chcesz...
- No, chcę... - rzekł wsuwając swoje ręce pod bluzkę Melki.
Szesnastolatka poczuła nieopisaną rozkosz. Wybuchnęła śmiechem. Marcel przyłożył swoją dłoń do jej ust.
- Cicho - szepnął.
- Zrobimy to? - spytała.
- Tak, ale nie tutaj... Ktoś mógłby wejść... Zrobimy to, ale w wyjątkowym czasie i miejscu...
- Marcel, kiedy?
- Niedługo - rzekł.
Melka uśmiechnęła się. Wsunęła głowę pod podbródek ukochanego.
- Kocham cię - szepnął siedemnastolatek cmokając Melkę w usta.
- A ja ciebie - odpowiedziała.