Dzikie zwierzę

825 33 0
                                    

Franuś otworzył oczy o szóstej z minutami. Zeskoczywszy z łóżka, pobiegł do swojego pokoju. Wyciągnął Gatka z klatki.
- Chodź... Nie uciekaj mi - odezwał się. - Jak ci się spało, Gatek? Gatek bez gatek...
Chłopiec zszedł po schodach do salonu. Wsunął chomika do stojącego pod stołem słoika, po czym ruszył w kierunku łazienki. Nieoczekiwanie napotkał na drodze Szymona.
- Hej, Franek - rzekł ojciec chłopca. - Wcześnie wstałeś - dodał głaszcząc syna po włosach.
Wprowadził Franka do łazienki. Umył mu buzię i ręce.
- Tata, bo ja nie idę dzisiaj do szkoły - odezwał się chłopczyk.
- Jak nie? Idziesz, idziesz...
- Tata, ale Gatek... Nie zostawię go samego z Agatą.
- Franuś, Agatka zostanie w domu z Nikodemem. Powiem Nikodemowi, żeby miał na oku twojego chomika.
- Nie pójdę do szkoły.
Szymon zmarszczył brwi. Wyprowadził synka z łazienki.
- Co chcesz na śniadanie? - spytał.
- Nie pójdę do szkoły - odpowiedział chłopiec.
Szymon zignorował słowa syna. Wstawił wodę na herbatę, po czym poszedł do swojej sypialni obudzić drugiego siedmiolatka.
- Jasiu... Czas wstawać - rzekł.
Chłopiec przeciągnął się. Prędko podniósł się z łóżka. Wsunął kapcie na nogi, po czym pobiegł do ubikacji.
Szymon wrócił do kuchni. Przygotował kanapki. Franek siedział przy stole. Trzymał w dłoniach swojego chomika.
- To najwyżej wezmę go do szkoły - odezwał się.
- Ja ci dam! Tu, proszę jeść śniadanie... - rzekł Szymon stawiając przed chłopcem talerz wypełniony kanapkami.
- Ciekawe, czy Gatuś lubi szyneczkę... - szepnął malec pod nosem.
- Jasiu! Leć obudzić Marcela - rzekł Szymon.
Chłopiec pośpieszył na górę. Chwycił za klamkę. O dziwo drzwi od pokoju Marcela były otwarte. Nastolatek spał.
Jasiu podszedł do brata. Spojrzał na jego pogryziony nadgarstek. Uśmiechnąwszy się, przykucnął przy łóżku brata, po czym z całej siły ugryzł Marcela w to samo miejsce, co wczoraj.
Siedemnastolatek zerwał się na równe nogi.
- Ty czubie! - krzyknął chwytając brata za łokieć.
- Ała! Tata kazał cię obudzić! - zawołał chłopiec próbując wyrwać się z uścisku Marcela.
- Obudzić czy ugryźć?! Wypad z mojego pokoju!
Nie mówiąc nic więcej, Marcel pociągnął brata za rękę, po czym wypchnął go za drzwi.
- Debil! - zawołał Jasiu zmierzając w stronę schodów.
Marcel wybiegł ze swojego pokoju. Chwycił Jasia z tyłu za szyję.
- Co powiedziałeś?! - krzyknął. - Jeszcze raz zbliżysz się do mojego pokoju, a tak ci wpier...
- Marcel! - krzyknął Szymon zmierzając w stronę synów.
Siedemnastolatek puścił młodszego brata. Poczochrał mu ręką włosy na głowie.
- No co? - rzekł. - Wkurza mnie ta mała menda... Zobacz tato, znowu mnie ugryzł...
- Jasiu, ubieraj się - rzekł Szymon.
Chłopiec bez słowa pobiegł do swojego pokoju. Szymon podszedł do Marcela. Położył mu rękę na ramieniu. Spojrzał synowi w oczy.
- On ma siedem lat, a ty za miesiąc skończysz osiemnaście. Powinieneś być mądrzejszy - rzekł.
- Tata, on wlazł do mnie do pokoju i ugryzł mnie w rękę... Tak nie zachowują się siedmioletnie dzieci tylko dzikie zwierzęta.
- Marcel, nie jesteś troszeczkę za mądry? Szykuj się do szkoły.
Nastolatek uśmiechnął się. Wszedł do swojego pokoju. Szymon z kolei zajrzał do Nikodema.
O dziwo, osiemnastolatek już nie spał. Rozmawiał przez telefon że swoją dziewczyną.
- Wika, muszę kończyć - rzekł, gdy tylko Szymon wszedł do jego pokoju. - No, kocham cię. Pa - dodał spoglądając na tatę.
Szymon podszedł do okna. Uchylił je. Zamyślił się przez chwilę.
- Co tato? - odezwał się Nikodem.
- Synek, ja za moment będę musiał jechać do szkoły. Po dwunastej będę w domu. Zaopiekujesz się Agatką przez te kilka godzin?
- No jasne - rzekł młodzieniec. - Obudziła się, czy śpi?
- Śpi.
- Spoko. A wiadomo już co z dziadkiem?
- Mama dopiero dzisiaj ma iść do szpitala. Jak będę coś wiedział, dam ci znać.
Nikodem uśmiechnął się. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej swoją ulubioną szarą bluzę z kapturem.
Szymon zszedł do salonu. Dzieciaki kończyły jeść śniadanie. Jasiu był już ubrany. Jego braciszek siedział przy stole w piżamie.
- Franek, za pięć minut wychodzimy - rzekł Szymon biorąc do ręki kubek z kawą.
- Ja zostaję w domu z Gatkiem.
- Jeśli w tej chwili mi się nie ubierzesz i nie odniesiesz chomika do klatki, odwiozę go dzisiaj do sklepu zoologicznego!
Franek natychmiast podniósł się z krzesła.
- Ubiorę się - rzekł. - Chodź Gatek. Nie bój się. Tata żartował - dodał niosąc chomika do pokoju na górę.
Gdy wrócił, był już ubrany. Szymon sprawdził jego kieszenie. Podwinął też w górę nogawki od jego spodni.
- Co to jest?! - rzekł wyjmując chomika ze skarpetki Franka.
- No bo ja chciałem pokazać Gatka pani Zosi... - rzekł chłopiec.
- Marcel, zanieś tego chomika do klatki. A ty jeszcze raz wywiniesz mi taki numer a spiorę cię na kwaśne jabłko! - przygroził siedmiolatkowi.
Chłopiec z nerwami ubrał kurtkę i buty. Jasiu wziął do ręki jeszcze dwie kanapki, po czym wyszedł na taras. Nakarmił chlebem Misia i Monsterka.
- To my jedziemy - rzekł Szymon spoglądając na schodzącego po schodach Nikodema. - Zamknij dom i uważaj na siebie i na Agatkę.
- Spoko.
- No, to pa... Chodź, Franek... Marcel!
- Idę! Idę! - zawołał siedemnastolatek. - Po zeszyt byłem... Nara Niko.
- Nara.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz