Jasio spał na kanapie w salonie. Lusia poraz kolejny mierzyła mu pod pachą gorączkę.
- Żeby tak się zaprawić - szepnęła spoglądając na męża. - No, trzydzieści osiem i osiem... Na razie bez zmian... Zobaczymy za kilka minut.
Wtem uchyliły się tarasowe drzwi. Do domu wszedł Marcel. Był w wybornym nastroju.
- Siemka - rzekł.
- Siemka? Marcel, wiesz, która jest godzina? Gdzie byłeś do tego czasu? - odezwał się Szymon.
- U Melki, a gdzie?
- A gdzie? Po szkole wraca się do domu!
- Szymon, nie krzycz. Obudzisz Jasia - szepnęła Daniela.
- Marcel, skończyło się! Od jutra codziennie po szkole meldujesz się w domu. A spróbuj mi się spóźnić o pięć minut!
- Bez przesady... - westchnął chłopiec. - Tata, jestem już prawie dorosły...
- I co w związku z tym? Dorośli ludzie zachowują się tak, jak ty? Jak miałeś chęć pójść po szkole do Amelii mogłeś chociaż napisać nam smsa, żebyśmy się o ciebie nie martwili!
- Tata, przecież i bez mojego smsa wiedziałeś, gdzie jestem - odparł Marcel uśmiechając się szeroko. - A jakby coś to zawsze możesz zadzwonić do pana Janka i się go spytać, czy mnie czasem nie widział.
- Do spania! Biegiem!
Marcel bez słowa ruszył w stronę schodów. Lusia skierowała wzrok na męża.
- Spadła mu gorączka o dwie kreski - odezwała się.
- To dobrze... Idę się kąpać... Kładź się.
- Posiedzę jeszcze chwilę przy nim... Oj, Jasiu, Jasiu... - westchnęła.