Jasiu nie miał ochoty rysować szlaczków. Usiadł przy stole. Pochylił głowę na dół.
- Synek, a może byś tak zdjął buty, kurtkę? Ręce i buzię proszę umyć. Jasiek, co z tobą? - odezwał się Szymon.
- Tata, ja nie chcę robić tych głupich szlaczków. Chcę iść na dwór się bawić - rzekł chłopiec marszcząc brwi.
- Rozbieraj się... Po obiedzie pójdziesz na dwór...
Siedmiolatek kiwnął głową. Zdjął buty i kurtkę. Zaniósł je na korytarz. Wracając do salonu zaszedł do łazienki. Umył ręce i buzię.
- Tata, a co robisz na obiad? - spytał.
- Ziemniaki i klopsiki, a co?
- Nico... A za ile minut będzie obiad?
- Za pół godzinki. Jasiu, zawołaj do domu Agatkę...
Chłopiec wstał z krzesła. Wyszedł na taras. Rozejrzał się. Agatka biegała po podwórku z patykiem w ręce. Goniła Monsterka.
Jasiu przywołał ją gestem ręki.
- Co chcesz? - odezwała się.
- Do domu! - zawołał.
Agata włożyła obydwie ręce do buzi. Zrobiła śmieszną minę. Nie zamierzała wracać do domu.
- Jasiu! Ja chcę jaszczurkę! - zawołała.
Chłopiec usiadł na tarasowej balustradzie. Skierował wzrok w stronę kwitnących hortensji.
- To wejdź pod taras... Ja będę stał na czatach! - zawołał.
- Jak mam tam wejść? - spytała.
- Tu jest dziura - oznajmił wskazując ręką na krzak.
Agata uśmiechnęła się. Odsłoniła młode gałęzie hortensji. Przykucnęła.
Jasiu zeskoczył z balustrady. Był ciekaw, czy jego siostra rzeczywiście wejdzie pod taras. Z błyskiem w oczach patrzył na to, jak Agata decyduje się na owo posunięcie.
- Jasiu! Tu jest ciemno! - zawołała zaraz po tym, jak znalazła się pod tarasem. - Idę z powrotem!
- Nie! - odparł. - Nie wyjdziesz, dopóki nie złapiesz mi jaszczurki!
- Jasiu, ja się boję i siku mi się chce!
- Dobrze, że nie kupę! - zaśmiał się.
- Jasiu!
Siedmiolatek usiadł przy wejściu pod taras. Chciał w ten sposób uniemożliwić jej wydostanie się na zewnątrz.
Agatka przeczołgała się w stronę wyjścia.
- Jasiu, odsuń się! - zawołała.
- Spadaj.
- Jasiu, no! Tata! Tata!
Chłopiec prędko podniósł się z ziemi. Agatka wyszła spod tarasu. Była cała brudna i przestraszona. Wbiegła na taras.
- Masz jaszczurke? - odezwał się chłopiec. Nie otrzymał jednak odpowiedzi. Agata popędziła wprost do domu. Gdy tylko przekroczyła próg, rozpłakała się.
Szymon podbiegł do roztrzęsionej córki. Zdjął jej kurtkę.
- Gacia, jak ty wyglądasz, dziecko? W okopach byłaś?
- Szukałam jeszczurki - odpowiedziała pociągając nosem.
- Pod taras wlazłaś? Agata!
- Bo mi Jasiu kazał - wyszeptała.
Szymon zdjął córce buty, po czym wyszedł z domu. Zawołał Jasia. Chłopiec prędko stawił się przy ojcu.
- Czy nie zabroniłem ci wchodzić pod taras? - rzekł Szymon wpatrując się w oczy chłopca.
- Tata, ja nie wchodziłem. To Agata!
Szymon chwycił córkę za rękę. Zaprowadził ją do łazienki. Umył jej twarz i dłonie.
- Nie masz swojego rozumu? - odezwał się wycierając córce twarz ręcznikiem. - Jakby Jasiu kazał ci wyrzucić kucyka, z którym śpisz, też byś to zrobiła?
- Nie - odpowiedziała dziewczynka.
Szymon wprowadził córkę do salonu. Dziewczynka usiadła na dywanie przy piecu.
- Za ile będzie obiad? - odezwał się Jasiu.
Szymon spojrzał na chłopca.
- A co? Już taki głodny jesteś? Za dziesięć minut. Jasiu, chodź. Pomożesz mi nakryć do stołu - rzekł wyjmując z szafki sześć dużych talerzy. - Pomalutku. Noś sobie po dwa...
- No...
- Jasiu, nie można wchodzić pod taras. Tam jest niebezpiecznie... Można nogę wsadzić między belki i co wtedy?
- Tata, ja nie wchodziłem.
- Ale Agacie kazałeś tam wejść...
- Bo chciałem jaszczurkę.
- Masz chomika.
- Ale chomik jest Frania, a nie mój. A Franek mi go nie chce nawet dać, żebym go sobie potrzymał.
Wtem do mieszkania wszedł Marcel. Trzymał w ręce kuchenną deskę oraz wyciskarkę do czosnku. Wsunął obydwa te przedmioty do zlewu.
- Młody, jak już robisz sale tortur dla żab, to potem chociaż po sobie posprzątaj - rzekł zwracając się do młodszego brata.
- Odwal się - rzekł Jasiu siadając przy stole.
- Tata, mogę go walnąć? Rozkroił żabę na pół, czubek jeden! I jeszcze pyskuje!
- Obiad jest. Aga, wołaj Franka i Nikodema na obiad. Jasiu, sztućce porozkładaj... Po obiedzie porozmawiamy sobie o tym, czy wolno kroić żaby czy nie.
- Nie wolno - rzekł chłopiec odbierając noże i widelce z rąk taty. - Ale ta żaba była chora i musiałem jej zrobić operację na oko.
- To tobie by się przydało zrobić operację. Na mózg! - rzekł Marcel siadając przy stole. - Tata, po obiedzie będę mógł jeszcze na trochę iść do Melki?
- A kiedy zrobisz lekcje?
- Tato...
- Zobaczymy.
Nagle po schodach zbiegł rozentuzjazmowany Franciszek. Chłopiec usiadł przy stole obok taty. Wsunął Gatka do stojącego na podłodze słoika po ogórkach.
Tuż za nim w salonie pojawili się Agata i Nikodem.
Wszyscy usiedli przy stole. Franek natknął dużego ziemniaka na widelec. Podzielił go na małe kawałki.
- Dam Gatkowi na spróbowanie - rzekł.
Szymon uśmiechnął się. Nic nie odpowiedział.
- Daj mu kotleta a nie pyrę - zaśmiał się Marcel.
- Kotleta nie lubi. Już mu kiedyś dawałem...