Szymon i Nikodem pojechali do Torunia kupić listewki oraz buty. Lusia została sama z dziećmi. Chcąc poprawić ich grobowe nastroje zabrała się za robienie frytek. Wstawiła pierwszą porcję na głęboki olej, gdy niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.
Agatka zerwała się na równe nogi, pobiegła na korytarz. Nacisnęła klamkę, ale drzwi aby drgnęły.
- Mama! Ktoś puka! - zawołała nieświadoma tego, że Lusia stała tuż za nią.
Czterdziestodwulatka wyjęła klucz z wiszącej nad komodą górnej szafki. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazali się Ada, Bartek i ich trzyletnia córka, Antonina.
Agata szczerze ucieszyła się na widok młodszej kuzynki. Przytuliła ją.
- Obiecaliśmy, że wpadniemy pod koniec września i jesteśmy - odezwała się Ada.
Daniela wyściskała ją, jej męża i córkę. Wprowadziła gości do salonu.
- Siadajcie, już wstawiam wodę na kawę - powiedziała Daniela wyjmując ciasto z lodówki. - Jak wam się żyje jako, że jesteście już po ślubie?
- Tak samo, jak przed ślubem - odpowiedziała Adriana kątem oka spoglądając na córkę. - Tosia, chodź. Kurtkę ci zdejmę i buty. Weszłaś jak do chlewu...
Bartek uśmiechnął się.
- Przywieźliśmy płytę z wesela i zdjęcia - rzekł wkładając rękę do torebki żony.
- O, to dobrze... Wieczorem sobie obejrzymy...
- A wujka nie ma w domu? - odezwała się Adriana.
- No, nie ma niestety. Pojechał z Nikodemem do galerii, a Marcel u Melki, jak zwykle. Opowiadajcie, co u was.
- U nas po staremu - rzekł dwudziestotrzylatek.
- Mamy pieska! - zawołała Tosia.
- My też, dwa. I co z tego? - odezwał się Jasiu.
Daniela skarciła go wzrokiem. Adriana zdjęła córce buty, czapkę i kurtkę. Wsunęła na jej małe stópki przywiezione z domu bamboszki.
- No, teraz możesz się bawić z Agatką - powiedziała.
Dziewczynki usiadły przy stole. Lusia dała im kredki i kartki papieru. Franek z zazdrością patrzył w stronę Tosi i Agaty. W końcu zdecydował, że przyłączy się do wspólnego rysowania. Nim wziął do ręki kredkę, położył Czopka na stole.
- Ale ładne zwierzątko! - zawołała trzyletnia Tosia. - Mama, mogę po pogłaskać?
- Jasne, tylko uważaj na palce - zaśmiała się Adriana.
Lusia podała gościom kawę, po czym zaczęła przeglądać ślubne zdjęcia Adriany i Bartosza.
- Jak ten czas leci? - westchnęła. - Dopiero, co bawiliśmy się na waszym weselu...
- No, dwudziestego ósmego miną dwa miesiące - odparła Ada. - A wy z wujkiem, ile jesteście po ślubie?
- Osiem lat minęło w maju - odpowiedziała.
- I wujek pamięta o waszych rocznicach?
- Pamięta. W każdą rocznicę ślubu kupuje mi bukiet róż.
Ada spojrzała na męża. Szturchnęła go łokciem w bok.
- Słyszałeś? - odezwała się.
Bartek rozejrzał się po ścianach udając, że nie słyszał słów żony. Ada uśmiechnęła się. Przygroziła mu palcem.
- Piękną miałaś sukienkę... Ślicznie wyglądałaś... - powiedziała Daniela wpatrując się w jedną z fotografii.
- Najładniej wyglądała Tośka - odezwał się Bartek. - Do momentu, kiedy zobaczyła fontannę z czekolady...
- Nie przypominaj mi - odparła Ada krzyżując ręce. - Tak się objadła, jakby pierwszy raz czekoladę na oczy widziała. Potem trzy dni była chora.
Bartek uśmiechnął się.
- Ja też byłem chory trzy dni... - rzekł.
- Jak ktoś nie ma w głowie, to niestety tak jest...
- Mama, frytki - odezwał się Jasio.
Daniela podniosła się z fotela. Przewróciła frytki na drugą stronę.
- Jeszcze cztery minutki i będą gotowe - powiedziała.
Jasiu uśmiechnął się sam do siebie. Ponownie przytulił się do poduszki. Lusia podeszła do niego. Położyła mu rękę na czole.
- Jak gorączka? Spadła trochę? - odezwała się.
Wsunęła Jasiowi pod pachę termometr. Okryła go kocykiem.
- Nie chcę. Ciepło mi - rzekł.
- Sprawdzimy, czy masz gorączkę czy nie. Jeśli będzie gorączka, położę cię spać do łóżka.
- Nie chcę.
- Ja też miałem gorączkę - odezwał się Franek. - Ale się słuchałem. Chodziłem w kapciach i jestem zdrowy. A Jasiu chodził na boso, bo się śligał na podłodze w samych skarpetach...
- Wcale, że nie - odparł Jasiu przytulając się do poduchy. - Termometr mi wypadł.
- Ciocia, nie masz takiego elektronicznego termometru? Kup sobie. Przy takiej gromadce dzieci to bardziej mus niż luksus - powiedziała Ada wstając z kanapy. Podeszła do kuchenki indukcyjnej. Wyłowiła szumówką frytki. Posoliła je i położyła na stole w głębokiej misce.
- Tylko dmuchać, bo gorące - odezwała się.
Daniela poprawiła Jasiowi termometr. Nałożyła do osobnej miseczki dwie garstki frytek. Podała mu ją do ręki.
- Jedz skarbie - szepnęła.
Chłopiec pokiwał głową.
- Nasza Tosia to niejadek, ale widzę, że frytki wcina... - odezwała się Adriana.
- Bo ja lubię frytki! - zawołała dziewczynka.
- To tak, jak mój Czopek. On wszystko lubi jeść - rzekł Franciszek. - Najlepiej to mu wychodzi wcinanie takich czerwonych kulek, co nie Aga?
- No - przyznała Agatka.
- Mama, a możemy iść pokazać Tosi klatkę Czopka? - spytał Franek po chwili.
- Tak, ale dopiero, jak zobaczę pusty talerz - odparła Daniela.
Franek uniósł w górę frytkę, po czym wrzucił ją sobie do ust. Dziewczynki spojrzały na niego z aprobatą. Zachwyciły się.
- Franek, zrób tak jeszcze raz! - powiedziała Agata.
- Franek, nie rób, bo ci wpadnie frytka do serca! - zawołał Jasiu.
Franciszek uśmiechnął się do brata
- Jasiu, chodź do nas - rzekł.
Janek spojrzał na mamę. Wyciągnął spod pachy termometr. Nie miał podwyższonej temperatury, toteż Lusia pozwoliła mu usiąść do stołu. Podsunęła mu pod tyłek poduszkę, ale Jasio zwalił ją na podłogę. Wziął do ręki jedną frytkę. Zaczął gryźć ją tak, jak królik je marchewkę.
Dziewczynki wybuchnęły śmiechem. Franek również. O dziwo, najgłośniej z całej czwórki śmiał się Jasio.