Niewiele minut po godzinie osiemnastej pod bramą Jasińskich zatrzymał się samochód marki BMW. Misiu i Monster ujadały.
- Szymon! Ada przyjechała! - zawołała Lusia kierując się w stronę frontowych drzwi.
Mężczyzna sprzątnął kubki ze stołu. Umył je w zlewie pod bieżącą wodą.
Daniela wyszła na zewnątrz. Zamknęła psy w piwnicy, po czym podeszła do bramy.
- Słucham. O co chodzi? - odezwała się spoglądając na ciemnowłosą dziewczynę cierpliwie czekającą aż ktoś do niej podejdzie.
- Dzień dobry. To ja, Wiktoria. Poznaje mnie pani? - odezwała się osiemnastolatka.
Dopiero teraz Daniela skojarzyła sobie twarz dziewczyny. Podeszła do furtki.
- Tak. Poznaję... Nikodem nie mówił, że spodziewa się gościa...
- Nie mogłam się do niego dodzwonić, a muszę dzisiaj u niego przenocować - powiedziała Wiktoria otwierając bagażnik auta. Wyjęła z niego sporych rozmiarów walizkę.
- Pomoże mi pani? To naprawdę ciężkie.
Lusia zdębiała. Przez chwilę nie wiedziała, jak się zachować. Koniec końców pomogła Wiktorii wnieść walizkę do domu.
- Nikodem! - zawołała wprowadzając gościa do salonu. - Wiktoria, usiądź sobie w fotelu... Pójdę po Nikodema - westchnęła podążając w stronę schodów.
Ciemnowłosa dziewczyna rozsiadła się wygodnie w fotelu.
- Cześć Agatka - odezwała się do leżącej w łóżku pięciolatki.
- Cześć - odpowiedziała siostra Nikodema. - Jasiu, to jest Wika...
Jasiek uniósł głowę znad kołdry. Uważnie przyjrzał się nieznajomej dziewczynie.
- Całujesz się z Nikodemem w usta? - zapytał.
- No, żeby tylko to - odpowiedziała kątem oka dostrzegając Szymona wychodzącego z łazienki. Mężczyzna był zaskoczony obecnością Wiktorii w swoim domu. Podszedł do nastolatki, by się z nią przywitać i zapytać, co jej wielka, czerwona torba robi w jego salonie.
- Witam cię - odezwał się. - Byłaś umówiona z Nikodemem?
- Nie idzie się do niego dodzwonić - westchnęła. - O! Nikuś! Jak dobrze cię widzieć! - zawołała widząc Nikodema zbiegającego po schodach.
Osiemnastolatek stanął przy swojej dziewczynie.
- Tata, zostawisz nas? - spytał.
- Mój salon. Nie ruszam się stąd - odparł Szymon siadając w fotelu stojącym przy kominku.
- Nie to nie. Bez łaski... Chodź do mnie... - rzekł Nikodem chwytając Wiktorię za rękę. Zaprowadził ją do swojego pokoju.
Chwilę później Szymon wstał z fotela. Przeszedł się niespokojnie po salonie.
- Tata, przynieś nam klocki LEGO - rzekł Jasiu wychylając głowę spod kołdry.
Zamyślony mężczyzna nie zwrócił uwagi na prośbę syna. Stojąca w salonie walizka Wiktorii nie dawała mu spokoju.
- Chcę klocki! - zawołał Jasiu poraz kolejny.
- Synek, już jest późno. Koniec zabawy na dzisiaj. Zaraz przyjdzie mama. Dostaniecie leki i lulu... - rzekł.
Jasiu zdenerwował się. Kopnął swoją piętą brodę Agaty. Dziewczynka rozpłakała się. Szymon podszedł do niej, by wziąć ją na ręce i uspokoić.
- Nie becz - rzekł. - Księżniczki nie beczą.
- Bo Jasiu! - wydarła się.
- Jasiu dostanie zaraz klapsa za to, że cię kopnął - rzekł Szymon.
- Nie kopnąłem jej! - zawołał chłopiec wchodząc pod kołdrę.
Wtem w salonie pojawiła się Daniela.
- Dlaczego ona płacze? - spytała patrząc na męża.
- Bo Jasiu ją kopnął w brodę - odpowiedział Szymon. - Nie becz...
- Otwórz buzię, żabciu mamy - powiedziała Daniela nalewając na łyżeczkę nieco malinowego syropu.
Agata chętnie połknęła lekarstwo. Uspokoiła się, toteż Szymon włożył na do łóżka.
- Jasiu... Po co się chowasz? - rzekł wyjmując syna spod kołdry.
- Lusia, włóż mu ten czopki raz dwa. Miejmy to za sobą...
- Ja nie chcę... - szepnął chłopiec.
Niemalże w tym samym momencie Lusia zaaplikowała mu czopik. Jasiowi łzy popłynęły po obydwu policzkach. Szymon nie miał sumienia przyłożyć mu obiecanego klapsa.
- Kładź się i śpij - rzekł podciągając dziecku piżamę. Przykrył Jasia kołdrą. Ucałował.
Daniela zapaliła nocną lampkę. Zgasiła górne światło. Oboje z mężem poszli do swojej sypialni.
- Lusia, powiedz mi, czy ta dziewczyna zamierza tu spać? - odezwał się Szymon.
- No, chyba nie - odpowiedziała.
- Jak nie? To po co jej ta walizka?
Daniela zastanowiła się przez moment. Wzruszyła ramionami.
- Lusia, nie po to wychowywałem syna przez osiemnaście lat, żeby teraz pierwsza lepsza dziewucha mi go sprowadziła na złą drogę - rzekł siadając na łóżku. Spuścił głowę na dół.
- Nikodem to mądry chłopak...
- Mądry? Lusia, nie wiesz, co mówisz... On nie myśli głową tylko... Wiesz...
- Zakochał się. Młodość ma swoje prawa.
Szymon wziął głęboki oddech. Spojrzał na zegarek.
- Jeśli do godziny dwudziestej pierwszej trzydzieści nie wyjdzie z jego pokoju to tam wkroczę - rzekł.
- I co zrobisz? Wyrzucisz ją?
- Nie... Załatwię to dyplomatycznie...
- Czyli?
- Spytam, czy mama się czasem o nią nie martwi... A potem zaproponuję, że zamówię dla niej taksówkę, żeby mogła bezpiecznie wrócić do swojego domu... Lusia, ja nawet zapłacę jej za tą taksówkę, byle sobie stąd poszła.
Daniela uśmiechnęła się.
- Dobry jesteś - szepnęła. - Zajrzę do Franka - dodała po chwili.
- A ja do Marcela - rzekł Szymon. - Przy okazji, może czegoś się dowiem o tej Wiktorii...
- Przestań - szepnęła.
- Chodź... Idziemy na górę.