Tej nocy Daniela w ogóle się nie wyspała. O dwunastej w nocy Jasiu zaczął wymiotować. Towarzyszyła temu wysoka gorączka, która ustąpiła dopiero po zaaplikowaniu drugiego czopka. Jasiu zasnął dopiero o czwartej nad ranem.
Również Agata dała się we znaki Szymonowi. Dziewczynka budziła się co chwilę. Zwalała nogami kołdrę na podłogę. Miała duszący kaszel i podwyższoną temperaturę.
Małżonkowie wstali jak zwykle o godzinie szóstej. Oboje bez słowa minęli się w przedpokoju. Lusia wstawiła wodę na kawę. Szymon poszedł do łazienki się umyć i zgolić zarost. Gdy wyszedł z toalety miał już plan na ten dzień. Zbliżył się do niewyspanej żony.
- Lusia, nie pójdę dziś do pracy. Zrobimy tak... Zawiozę Franka do szkoły. Wrócę do domu. Zarejestrujemy dwie żaby do lekarza. Niech zmieni im leki, nie wiem... Przecież to nie jest normalne, że Jasiu ma już tyle dni gorączkę, a Agata zamiast czuć się lepiej robi się coraz bardziej chora.
Daniela pokiwała głową.
- Jutro sobota, potem niedziela... Gdzie będziemy szukać do nich lekarza w weekend? Trzeba z nimi jechać dzisiaj - wyszeptała.
- No... To zostawię cię z dzieciakami w przychodni... Sam pojadę do szkoły na małą godzinkę... Mam jedną lekcję, od dziesiątej. Nie będę załatwiał zastępstwa...
- Zadzwonię do ciebie, jak wyjdziemy od lekarza... - powiedziała zalewając kawę wrzątkiem.
- No... A ja odbiorę Franka ze szkoły i pojedziemy po was. Wrócimy do domu... A potem zebranie u Marcela i Nikodema... Co za dzień...
- Właśnie tato, co za dzień - rzekł Marcel schodząc na dół po schodach. - Nie chcę przekreślać twojego idealnego planu, ale Franek się zaziębił. Kaszlał mi w pokoju całą noc. Nie puszczałbym go dzisiaj do szkoły - rzekł na serio.
- Czyli weźmiemy trójkę dzieci do lekarza...
- Nie dam sobie z nimi rady w poczekalni. Nie mam trzech rąk - westchnęła Daniela.
- To co? Mam łatwić sobie zastępstwo? - rzekł Szymon patrząc na żonę pytająco.
- Łatw - odpowiedziała pochylając nisko głowę.
Marcel skierował wzrok na ojca. Postanowił zebrać się na odwagę, by go o coś zapytać.
- Tatuś, a oddasz mi mój iPhone? Niepotrzebnie ci go dałem. Potrzebuję go. Po po co mam wracać autobusem ze szkoły, jak mogę wrócić do domu z tobą po zebraniu?
- Wrócisz autobusem. Po piętnastej będziesz już w domu... Zanim ja wrócę z wywiadówki ty już będziesz miał zrobione lekcje...
- Chciałbyś.
- Sprawdzę. Jeśli lekcje nie będą zrobione zatrzymam twój iPhone na dłużej.
- Masakra z tobą... - westchnął chłopiec. - O, idzie nasz Franciszek - dopowiedział widząc schodzącego po schodach braciszka.
- Franuś - poprawił go chłopczyk.
- No tak... Franuś... Załatwiłem ci wolne od szkoły na dzisiaj. Przybij bratu piątaka!
Franek podskoczył z radości. Przytulił się do Marcela.
Lusia wyciągnęła z szafy dziecięcy szlafrok. Okryła nim plecy siedmiolatka.
- Siadaj przy stole. Zaraz zrobię ci coś do jedzenia - odezwała się.
- Lusia... Połóż się spać. Ja mu zrobię kanapkę - odezwał się Szymon.
- Serio? - uśmiechnęła się.
- Serio... Kiepsko wyglądasz...
Daniela rzuciła na męża srogie spojrzenie.
- Co masz na myśli? - spytała.
- No, że powinnaś odpocząć.
- Bo co?
- Bo jesteś niewyspana.
- Ty też nienajlepiej wyglądasz...
Szymon uśmiechnął się.
- Dobra. Nic nie mówiłem. Wyglądasz kwitnąco - zaśmiał się.
- Idę spać do Agaty. Budź Nikodema do szkoły...
- Zaraz po niego pójdę. Tylko kawkę wypiję... - odparł. - No co? Muszę się obudzić...