Ciąża

992 34 4
                                    

O siódmej rano Nikodem podniósł się z łóżka. Ubrał wczorajsze jeansy i koszulkę z krótkim rękawem. Pobiegł do łazienki umyć zęby i twarz, po czym zbiegł na dół po schodach.
Wiktoria już nie spała. Mocowała się z kanapą. Nie potrafiła jej złożyć. Odetchnęła z ulgą, gdy ujrzała idącego w jej stronę Nikodema.
- Jestem - odezwał się.
- Widzę. Głupia ta kanapa - westchnęła.
- Ja to zrobię. A ty patrz i się ucz - odparł młody Jasiński.
Wiktoria uśmiechnęła się. Usiadła w fotelu. Nie mogła oderwać oczu od Nikodema składającego kanapę. Od razu domyśliła się, że jej chłopak robi to pierwszy raz w życiu.
- No, łatwizna - rzekł rozpromieniony. - Uff... To co? Robimy śniadanko, czy idziemy na spacerek? Chodź, pokażę ci swojego psa...
- Monsterka? - uśmiechnęła się.
Nikodem chwycił Wiktorię za rękę. Oboje wyszli na taras. Dziewczynka oparła się łokciami o drewnianą balustradę.
- Wow! - zawołała z zachwytem. - Co za widok! Super tu masz...
Nastolatek objął Wiktorię ramieniem. Czule pocałował ją w usta.
- Podoba ci się? - spytał.
- Co? Twoje Zajezierze?
- Pocałunek - odparł.
Wiktoria uśmiechnęła się.
- Kurcze. Chciałabym zajść z tobą w ciążę... Twoi rodzice musieliby mnie wtedy zaakceptować. Nie wierzę, że nie... - szepnęła.
- Wika, nie wiesz, co mówisz. Jakby  mój ojciec usłyszał, że jesteś w ciąży, zabiłby mnie gołymi rękami...
Wtem oboje ujrzeli stojącego na tarasie Marcela. Chłopiec wyszedł na dwór, by wypuścić z domu Misia. Usłyszawszy ostatnie wypowiedziane przez Nikodema zdanie, zdębiał.
- Wiktoria jest w ciąży? - spytał zszokowany.
- Nie. Nie jest - rzekł Nikodem podchodząc do Marcela. - Serio. Nie jest.
- Przecież słyszałem. Wika, jesteś w ciąży z kosmitą?
- Nie jestem... To znaczy, chyba nie... - odparła spoglądając na Nikodema.
- Jak chyba? Nie jesteś i koniec! Marcel, weź spadaj stąd... Monster!
Leżący pod drzewem beagle podniósł w górę łep. Po chwili wbiegł na taras. Nikodem wziął go na ręce.
- To jest właśnie Monster - rzekł.
- Masakra... Idę stąd - odezwał się Marcel. - Niko tatusiem... Ale będą jazdy...
- Nie będzie żadnych jazd... Marcel, spływaj... - odparł osiemnastolatek patrząc na brata z byka.
Marcel poszedł do domu. Wstawił wodę na herbatę i zabrał się za przygotowywanie sobie śniadania. Nikodem tymczasem chwycił Wiktorię za rękę.
- Chodź, oprowadzę cię - rzekł.
Nastolatka pokiwała głową. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć z bliska jezioro i płaczące wierzby, o których tak wiele słyszała.
Nikodem wszędzie ją oprowadził. Pokazał jej stary domek na drzewie, kajak przywiązany do metalowej rury, obalony pień drzewa, z którego uwielbiał skakać na ziemię, gdy był dzieckiem.
Dla Wiktorii cały świat Nikodema był zupełnie nowym odkryciem. Wszechobecne drzewa, krzaki, jezioro uspokoiły jej butną naturę. A uścisk dłoni ukochanego sprawiał, że pragnęła, by chwila ta nigdy się nie skończyła.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz