Szymon siedział na kanapie. Trzymał laptop na kolanach. Sprawdzał zaległe korespondencje. Był tak skupiony, że nie zwrócił uwagi na schodzącego po schodach Marcela.
Nastolatek trzymał w ręku zniszczoną przez Jasia fotografię. Usiadł naprzeciw taty.
- Co? - rzekł Szymon wyklepując na klawiaturze treść e-maila.
- Mama kazała mi przyjść i się przed tobą przyznać do tego, że... No, że walnąłem Jasia... paletką... cztery razy... No to się przyznaję.
Szymon zmarszczył brwi. Nie spojrzał jednak na Marcela. Kontynuował formułowanie treści e-maila.
- Nic nie powiesz? - odezwał się Marcel.
- Śpieszy ci się gdzieś? Siedź i czekaj. Wyślę odpowiedź do kuratorium i za wtedy porozmawiamy sobie, Marcel.
Chłopiec wziął głęboki oddech. Przeciągnął się.
- To ja idę do siebie - westchnął.
- Siedź. Już kończę - rzekł wpatrując się w wyświetlacz laptopa. - Wyślij... Okej. Słucham cię, synu...
- Tata, Jasiek jest nieznośny. Włazi do mojego pokoju bez pukania... Sam widziałeś, że rano zabrał mój scyzoryk. Ciekawe, skąd wiedział, gdzie go trzymał. A teraz znalazłem to...
Nastolatek podał ojcu do ręki zniszczone zdjęcie Amelii. Nie wiedział, jakiej reakcji ze strony Szymona może się spodziewać. Czuł lekkie napięcie.
- Marcel, Jasiu jest moim dzieckiem, nie twoim. To ja jestem odpowiedzialny za jego wychowanie, nie ty.
- Tato, ja to wszystko rozumiem, ale ta mała menda działa mi na nerwy... Znów poginęły mi pinezki. Nie dociekam, kto mi je zabrał, ale co tu dociekać? To na pewno Jasiu...
- Pewnie masz rację, ale Marcel, przypomnij sobie, jaki ty byłeś w jego wieku. On ma dopiero siedem lat...
- A już kradnie i niszczy cudze rzeczy... Bandzior z niego wyrośnie...
- Nie wyrośnie z niego żaden bandzior, tak samo jak z ciebie nie wyrósł sadysta, chociaż jako dziecko wciąż bawiłeś się w tortury.
- Nie przypominaj mi tego...
- Czemu? Przecież tak lubiłeś się w to bawić.
Marcel uśmiechnął się. Przypomniało mu się, ile radości sprawiało mu w dzieciństwie znęcanie się nad Oliwerem, Amelią i Julią.
- No, lubiłem - przyznał.
Szymon podniósł się z kanapy. Przeniósł laptopa na komodę. Podszedł do kuchennego aneksu.
- Zrobię ci herbatę. Chcesz? - spytał.
- Nie, dzięki.
- Marcelek, nie bij mi Jasia więcej razy. Dobrze?
- Okej, okej... Tato, a mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. Pytaj.
- Poszedłbym do Melki. Mogę? Rano mi pozwoliłeś iść, a nie poszedłem, bo Melki nie było w domu...
- Marcel, jest godzina za piętnaście ósma...
- No wiem. O dziewiątej będę z powrotem. Na życie Misia...
Szymon uśmiechnął się.
- No, skoro na życie Misia to idź - rzekł.
- To wezmę Misia ze sobą... To pa, tatuś!
- No, pa.