Przepraszam

1.1K 35 3
                                    

Franek włożył chomika do klatki. Ze współczuciem spojrzał w obrażoną minę Jasia. Usiadł obok niego na łóżku.
- Niepotrzebnie zabrałeś mi wtedy kapcie - odezwał się.
Jasio zacisnął powieki. Odwrócił głowę w drugą stronę. Miał żal do brata o to, że ten wydał go przed rodzicami.
- Jasiu, chcesz, żebym ci dał moje pięć złotych ze skarbonki? - spytał Franek.
Jasiu nic nie odpowiedział. Zamknął oczy, by nie patrzeć na brata bliźniaka. Frankowi było z tego powodu przykro.
- Jasiu... No, co miałem powiedzieć, jak mi się tata zapytał, czemu tam wlazłem? - tłumaczył się. - Jasiu, nie obrażaj się, no!
- Nie lubię cię!
Wtem do pokoju chłopców weszła Daniela. Kobieta podsłuchała rozmowę synów. Podeszła do Jasia. Chwyciła go mocno za rękę. Pociągnęła do siebie.
- Co? - rzekł z nerwami.
- Obiad jest... Przestań się już popisywać. Po obiedzie przeprosisz Frania.
- Nie przeproszę - odparł.
Lusia przykucnęła przy chłopcu. Spojrzała mu w oczy.
- Co ty powiedziałeś? - zapytała.
- Nie przeproszę Franka... Nie lubię go...
- Za kim ty jesteś taki uparty i nieposłuszny, co?
- Gówno - odpowiedział.
Lusia zacisnęła powieki. Podniosła się z ukucku. Sprowadziła obydwu chłopców na dół. Po drodze zawołała na obiad Marcela i Nikodema.
Cała rodzina usiadła przy stole. Daniela nalała zupy najpierw mężowi, później najmłodszym dzieciom, na końcu Marcelowi, Nikodemowi i sobie. Szymon przyglądał się Jasiowi. Chłopiec nie wziął nawet do ręki łyżki. Uczynił to dopiero, kiedy dostrzegł, że ojciec obserwuje go surowym wzrokiem.
Siedząca między Jasiem a Frankiem Lusia sprawdziła, czy chłopcy nie mają gorączki. Zaniepokoiła ją ciepła głowa Jasia. Postanowiła zmierzyć mu temperaturę dopiero, gdy zje obiad.
- Tata, pojechałbym jutro z Wiktorią do galerii. Kupiłbym sobie jeansy i jakieś cieplejsze buty, bo w tych tenisach, co w nich chodzę to nogi mi marzną - odezwał się Nikodem. - Pyszna zupa, mamuś - dopowiedział uśmiechając się do Lusi.
- Nikodem, jesteś chory. Do środy masz zwolnienie lekarskie. Nie ma mowy, żebyś do tego czasu wychodził z domu - rzekł Szymon.
- Nie jestem chory.
- Jakbyś nie był, nie miałbyś zwolnienia od lekarza.
- Tata, bez przesady!
- Nie ma mowy.
Nikodem pochylił nisko głowę. Westchnął głęboko. Lusia spojrzała na syna z namysłem. Po chwili skierowała wzrok na męża.
- Szymon, pozwól mu. Co ci zależy? - odezwała się.
- Zależy. Młody robi, co chce. Za mądry jest. Zgadza się, Nikodem? - rzekł Szymon spoglądając na syna.
- Serio nie mam butów - odpowiedział nastolatek.
- Mama, a Marcel nie je marchewki - odezwała się Agata.
- Ty też nie jesz! - odparł chłopiec wrzucając swoją marchewkę do talerza siostry.
Agata wybuchnęła śmiechem.
- Marcel, ja nie lubię marchewki - odezwała się. - A ty mi wrzuciłeś...
- Dziewczynki muszą jeść marchewkę, żeby były piękne, co nie mamo?
- No - odpowiedziała Lusia.
- A jak nie będę jadła to będę brzydka?
- No, jak Nikodem! - zaśmiał się Marcel.
- Chyba, jak ty! - odparł osiemnastolatek. - Mamuś, twoja pomidorowa to mistrzostwo świata - rzekł wstając od stołu. - Pozmywam po obiedzie. Może tata to zobaczy i pozwoli mi jutro jechać do tej galerii - dodał zbierając ze stołu talerze.
Szymon uśmiechnął się.
- Może - rzekł spoglądając na Jasia. - Zjadłeś już? - zapytał.
Siedmiolatek kiwnął głową, po czym podniósł się z krzesła. Chciał pójść do swojego pokoju. Szymon chwycił go jednak za rękę.
- Poczekaj. Jasiu, źle się zachowałeś zamykając Franciszka za oknem. Twój brat mógł spaść. Mogła mu się stać krzywda. Proszę cię, abyś przeprosił Franka za to, co zrobiłeś.
Jasiu spuścił głowę na dół. Zacisnął zęby.
- Jasiu, przeprosisz Franka i będziesz mógł pójść do siebie do pokoju - odezwała się Daniela.
Chłopiec naburmuszył się jeszcze bardziej.
- Nie. On koniecznie prosi się o poprawkę! - rzekł Szymon.
- Nie! - zawołał chłopiec chwytając się obydwiema rękoma za tył spodni.
- To przeproś Frania.
- Nie - odparł chłopiec.
- Nikodem, stoisz przy szafie. Podaj mi, synek, pasek...
Jasiowi natychmiast zmienił się wyraz twarzy. Łzy stanęły mu w oczach. Przytulił się do Danieli.
- Nie płacz, skarbie... - szepnęła z wyrzutem patrząc na męża.
Nikodem otworzył szafę.
- Ten porządny? Skórzany? - odezwał się.
- No - odparł Szymon.
Daniela posadziła Jasia na swoich kolanach.
- Przeproś Franciszka - szepnęła mu do ucha. - Zrób to.
Nikodem podał ojcu pasek.
- Ale jaja! Jasiu dostanie na dupę! - zaśmiał się Marcel.
- Janek, chodź tu do mnie... - rzekł Szymon po chwili. Puścił oko do Lusi, toteż kobieta z bólem serca przyprowadziła dziecko do męża.
- Jasiu, daję ci ostatnią szansę - rzekł Szymon patrząc Jasiowi w zapłakane oczy. - Proszę podejść do Franka, uścisnąć mu rękę i powiedzieć "przepraszam".
Jasiu pokiwał głową. Szymon uśmiechnął się w duchu. Bez słowa patrzył, jak Jasio z pochyloną nisko głową robi krok w stronę bliźniaka.
Franciszek uśmiechnął się do brata. Chwycił go za rękę i przytulił.
- Chciałeś mnie przeprosić? - spytał. - To zgoda.
- Przepraszam - szepnął Jasio pod nosem.
Szymon wstał z krzesła. Wziął Jasia na ręce. Uśmiechnął się do niego.
- Synek, ostatni raz otworzyłeś okno w waszym pokoju. Rozumiesz?
- No...
- To samo dotyczy szkoły... Obaj macie kategoryczny zakaz siadania na parapetach. Parapety są niebezpieczne, można z nich spaść i się połamać. Zrozumieli obydwaj?
Zarówno Jasio jak i Franek pokiwali twierdząco głowami. Nikodem z uśmiechem na twarzy schował pasek z powrotem na jego miejsce.
- I nie dostanie Jasiu na dupę? - odezwał się Marcel. - Szkoda... Ja bym chciał, żeby dostał.
- Zaraz ty możesz dostać - rzekł Szymon. - Jasiu pięknie się zachował. Przeprosił Franka...
- A najpierw omal go nie zabił - westchnął Marcel. - Dobra, nieważne. Idę do Melki. Mogę?
- Możesz - odparła Daniela.
- A ja? - szepnął Franciszek. - Marcel, obiecałeś... Pamiętasz?
Marcel podszedł do brata. Przykucnął przy nim.
- Kociaki narazie muszą pić mleko od kocichy... - rzekł. - Będzie można je od niej zabrać dopiero jak nauczą się pić same z miseczki...
- To kiedy?
- Jak wyzdrowiejesz.
Franek pokiwał głową. Marcel poszedł na korytarz. Ubrał kurtkę, buty. Poszedł na dwór. Zabrał ze sobą Misia.
Nikodem pozmywał resztę naczyń po obiedzie, po czym poszedł do siebie, do pokoju. W salonie zostali Jasio, Franek, Agatka i ich rodzice.
- To co robimy? - odezwała się Daniela. - Może włączymy dzieciom na telewizorze jakąś bajkę, co?
Agatka podskoczyła z radości.
- O księżniczkach! - zawołała.
Jasiu bez słowa usiadł w rogu kanapy. Przytulił się do poduszki. Daniela podeszła do niego. Wsunęła mu termometr pod pachę.
Franek pobiegł po Czopka. Wróciwszy na dół do salonu, rzucił się z rozpędu na kanapę.
- Mama, a masz jakieś pudełko? Zrobiłbym domek dla Czopka! - zawołał.
- Coś się znajdzie - odparła. - Skarbie, kawę?
- Herbatkę proszę.
- Już się robi.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz