Automat

990 31 6
                                    

Marcel wbiegł na taras. Po chwili był już w domu. Nie bacząc na to, że jest późna godzina, otworzył drzwi od sypialni rodziców. Zapalił górne światło.
- Jestem! - zawołał.
- Marcel, zgaś to światło - powiedziała Daniela próbując zasłonić oczy rękoma.
- Tato, jestem. Miałem być przed dziesiątą...
- Jest pięć po - rzekł Szymon spoglądając na budzik stojący na szafce nocnej.
- Na moim jest punkt dwudziesta druga... Pokażę ci - rzekł chłopiec podchodząc do zaspanego ojca.
- Marcel, dobra. Idź spać...
- Spoko. Czyli dyskoteka na mnie czeka! - zaśpiewał chłopiec w podskokach zmierzając w stronę drzwi.
- Marcel! Światło! - zawołała Daniela. - No nie! Wejdzie, obudzi wszystkich, światło zapali, a teraz ja muszę wstać, żeby zgasić...
- Lusia, nie marudź. Zgaś te światło - rzekł Szymon przewracając się na drugi bok.
Wtem rozległ się krzyk Franciszka. Zarówno Daniela jak i Szymon zerwali się na równe nogi. Po chwili byli już w pokoju chłopców.
Lusia przytuliła zapłakane dziecko.
- Coś ci się skarbie przyśniło? - spytała.
- Pan Gacek... Miałem go w bluzie... - wyksztusił ocierając łzy rękawem od piżamy.
- Gacek ma sto sraczek - odezwał się Jasiek.
- Skarbie, gdzie dałeś tą jego bluzę?  - odezwała się Daniela.
- No... Do prania, a gdzie? - odparł Szymon drapiąc się po głowie. - Nie becz, szkrabie - dodał biorąc Franciszka na barana. - Może automat jeszcze nie załączył wirowania.
Malec objął rękoma głowę taty. Z oczu płynęły mu łzy. Nie nadążał z ocieraniem ich. Nim Szymon zszedł z Frankiem na dół, chłopiec miał już mokry cały rękaw od piżamy.
- Oj, Franuś, Franuś - rzekł mężczyzna zdejmując synka ze swoich barków.
Chłopczyk natychmiast włożył głowę do automatu.
- Nie pierze się nic - rzekł pociągając nosem.
Szymon urwał kawałek papieru toaletowego. Wytarł chłopcu nos.
- Oj, Franuś... Panie Gacku, koniec wakacji... - rzekł przewalając brudne ubrania w poszukiwaniu bluzy syna.
- I co? - szepnął chłopczyk ponownie ocierając mokre jeszcze oczy.
- Jest! Trzymaj go - odparł mężczyzna podając dziecku znalezione przez siebie zwierzątko.
Franuś przytulił pana Gacka do policzka.
- A teraz jazda do spania! - rzekł Szymon podnosząc chłopca w górę. Zaniósł malca do jego pokoju.  Włożył do łóżka.
Oboje z Lusią otulili do snu obydwu chłopców. Gdy dzieci zasnęły, poszli do swojej sypialni. Agatka leżała na samym środku ich małżeńskiego łoża. Daniela położyła się z jej prawej strony, Szymon, z lewej.
- Jak mogłeś zapomnieć o panu Gacku? - szepnęła Lusia. - Nie do wiary...
- No... Śpimy skarbie... Dobranoc.
- Dobranoc, Szymuś...

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz