Lusia nie zmrużyła oka. Co chwilę zerkała na telefon. Nie mogła się doczekać wiadomości od męża.
Około godziny czwartej nad ranem usłyszała szczekanie psów. Zerwała się na równe nogi. Wyszła na taras.
- Szymon! Miałeś do mnie zadzwonić! Co z Nikodemem? - spytała spoglądając na zmęczoną i podenerwowaną twarz męża.
- Marcel, do spania - rzekł mężczyzna wskazując ręką na schody prowadzące na poddasze.
Chłopiec bez słowa zniknął z pola widzenia rodziców. Lusia zbliżyła się do męża. Spojrzała mu w oczy.
- Co mówił lekarz? No, powiedz w końcu!
- Ma wstrząs mózgu... Musi zostać na obserwacji... Tyle - rzekł krótko.
- Wstrząs mózgu? Boże drogi... Czyli chwiał się na nogach nie przez alkohol?
- Nie. Zdecydowanie nie. Miał w organizmie zaledwie dwie dziesiąte promila.
Lusia wysunęła krzesło spod stołu. Usiadła. Wtem małżonkowie ujrzeli idącą błędnym krokiem Agatkę. Dziewczynka zatrzymała się przy mamie. Położyła główkę na jej kolanach.
- Dlaczego wstałaś? Jest środek nocy - odezwała się Lusia.
- Mama, chodź do mnie - szepnęła dziewczynka.
Lusia podniosła się z krzesła. Wzięła córkę na ręce.
- Chodź Szymon - zwróciła się do męża.
Mężczyzna pokiwał głową, przetarł ręką zmęczone oczy. Po chwili poszedł do łazienki.
Tymczasem Agatka i Lusia leżały na łóżku. Kobieta głaskała córeczkę po kręconych włoskach.
- Śpij słoneczko - szepnęła jej do ucha.
- A zrobisz mi chlebka?
- Gacia, jest środek nocy...
- Ale ja jestem głodna.
Daniela wstała z łóżka. Poszła do kuchni. Przygotowała dla córki kanapkę z dżemem truskawkowym. Gdy wróciła do sypialni, Agatka już spała.