Szymon zapukał do pokoju nauczycielskiego. Drzwi otworzyła mu wychowawczyni Marcela i Nikodema. Kobieta miała właśnie okienko, toteż szczegółowo omówiła z Szymonem sprawy dotyczące jego dwóch synów.
- Marcel uczy się bardzo dobrze. Nie sprawia żadnych problemów wychowawczych. Nie mam co do jego najmniejszych zastrzeżeń - powiedziała nauczycielka. - A proszę mi powiedzieć co u Nikodema? Do kiedy ma zwolnienie lekarskie? - spytała.
Szymon zmarszczył brwi. Nie załapał, co kobieta ma na myśli.
- Do środy był na zwolnieniu - rzekł. - Nie bardzo rozumiem...
- Do środy? Ani wczoraj ani dzisiaj Nikodema nie było w szkole - wyjaśniła nauczycielka.
- Niemożliwe. Musiała zająć jakaś pomyłka.
- Miałam dzisiaj lekcje ze swoją klasą. Nikodema naprawdę nie było w szkole. Mam rozumieć, że pan nic o tym nie wie?
Szymon podrapał się z tyłu głowy. Wzruszył ramionami. Był totalnie zaskoczony słowami nauczycielki.
- Rozumiem. Pana reakcja mówi sama za siebie - powiedziała kobieta po chwili namysłu. - Proszę. Tutaj jest dzienniczek Marcela. Są w nim wszystkie jego oceny.
- Dziękuję - odparł Szymon.
- To wszystko z mojej strony.
Jasiński pokiwał głową. Uścisnął nauczycielce rękę.
Był tak zszokowany tym, że Nikodem opuścił dwa dni szkoły, że nie zwrócił nawet uwagi na auto wyjeżdżające z parkingu. Gdyby nie szybki refleks kierowcy, Szymon zostałby potrącony.
- Jestem - rzekł zaraz po tym, jak wsiadł do samochodu. - Trzymaj. To dzienniczek Marcela.
- Co ty taki blady? Kogoś ty tam spotkał? - odezwała się siedząca obok męża Daniela.
- Nikodem nie był dzisiaj w szkole... Ani dzisiaj, ani wczoraj.
- Żartujesz!
- A wyglądam?
- Małe dzieci, mały kłopot... - szepnęła Daniela.
- Nie wiem. Pogadam z nim. Może się jakoś z tego wytłumaczy. Jeśli nie, to a już sam nie wiem...
- Tata, jedziemy do domku? Czopek jest głodny... - rzekł Franciszek.
- Jedziemy, jedziemy - odparł Szymon odpalając auto. - Szok. Normalnie szok.