O godzinie siódmej czterdzieści pod bramę Jasińskich podjechała żółta taksówka. Daniela zmarszczyła brwi.
- Szymon, znasz tę kobietę? - odezwała się patrząc przez okno na stojącą przy płocie nieznajomą.
Mężczyzna z Agatą na rękach podszedł do Lusi. Podał dziewczynkę matce, po czym wyszedł na dwór.
- W czym mogę pomóc? - odezwał się.
- Dzień dobry! - zawołała kobieta. - Pies nie ugryzie? - spytała spoglądając na leżącego na tarasie Misia.
Szymon podszedł do furtki.
- Słucham panią - rzekł uśmiechając się do kobiety.
- Ja nazywam się Sabina Nowicka. Wiktoria to moja córka - powiedziała kobieta.
Jasiński przedstawił się, po czym otworzył furtkę.
- Proszę. Bardzo dobrze, że pani przyjechała - rzekł prowadząc kobietę w stronę tarasu. Przytrzymał Misia za łep, po czym polecił kobiecie wejść do mieszkania.
- Dzień dobry - powiedziała kobieta.
Lusia kiwnęła głową, po czym zdjęła z kolan córkę, której dopiero co zaplotła dwa francuskie warkoczyki. Dziewczynka podniosła z podłogi swoje lalki Barbie. Zaczęła się nimi bawić.
Po chwili w salonie zjawił się Szymon. Mężczyzna wskazał ręką na kanapę.
- Proszę usiąść - rzekł podchodząc do zlewu. Umył ręce po psie. - Ta pani jest matką Wiktorii.
Elegancka kobieta podała Lusi rękę.
- Sabina Nowicka - przedstawiła się.
- Daniela Jasińska. Bardzo dobrze, że pani przyjechała.
- Cudem udało mi się zdobyć państwa adres... Co ja mam z tą dziewczyną? Trzy światy... - westchnęła kobieta. Gdzie ona jest?
- To ja może zrobię kawę - szepnęła Daniela wstając z fotela. - Jaką kawę pani pije?
- Czarną - odparła kobieta.
- Wiktoria postawiła nas wczoraj w dość niezręcznej sytuacji - odezwał się Szymon. - Pozwoliliśmy jej spać w naszym domu, bo z tego, co nam wiadomo, wyrzuciła ją pani z domu.
- Co takiego? Tak powiedziała?! Przecież to bzdura. Pokłóciłyśmy się wczoraj dość ostro. Fakt. Ale nikt nikogo nie wyrzucał z domu. Po prostu wczoraj było zebranie z rodzicami. Dowiedziałam się od jej wychowawczyni, że przez ostatni tydzień moja panna ani razu nie pojawiła się w szkole. Państwo byście się na moim miejscu nie zdenerwowali? Chyba każdemu rodzicowi puściłyby w takiej sytuacji nerwy.
Szymon i Lusia spojrzeli na siebie bez słowa.
- Jakby tego było mało Wiktoria wzięła mój samochód... Całe szczęście, że nie spowodowała jakiegoś wypadku. Przecież ona nie umie jeszcze jak należy prowadzić. Dwa dni temu odebrała prawo jazdy...
Woda się zagotowała. Lusia podała kawę Sabinie i mężowi, po czym usiadła w fotelu. Momentalnie na jej kolana wskrobała się Agatka. Dziewczynka była wyjątkowo grzeczna. Przytuliła się do mamy.
- Mają państwo śliczną córeczkę - odezwała się kobieta.
- Dziękujemy... - szepnęła Daniela.
Szymon przeciągnął się. Zdobył się na odwagę.
- Zależałoby mi na tym, żeby porozmawiała pani z córką... Ani mi ani żonie nie podoba się sposób bycia Wiktorii.
- Co ma pan na myśli?
- Hm... Wyzywające ciuchy, nieskromny makijaż... Sama pani wspomniała, że córka chodzi na wagary. Nasz syn, Nikodem, to mądry, ułożony chłopak. Nie mieliśmy z nim problemów, dopóki nie zaczął spotykać się z Wiktorią. Pewnie pani rozumie do czego zmierzam.
- Wiktoria to dobre dziecko. Przechodzi teraz trudny okres... Jej ojciec nas zostawił dla dwudziestokilkuletniej kochanki... Buntuje się przeciwko całemu światu... Stąd te wagary... Stąd to wszystko...
- Być może. Nie oceniam pani córki. Mam na myśli jedynie to, że Wiktoria stanowi dla Nikodema nieodpowiednie towarzystwo i byłoby lepiej, gdyby przestali się spotykać. Im wcześniej ten ich związek się zakończy tym lepiej dla ich obojga.
- Szymon, ale co ty mówisz? - odezwała się Daniela. - Przecież Nikodem kocha ją...
- A tam, kocha... On ma ledwo skończone osiemnaście lat. Co on może wiedzieć o miłości?
Wtem otworzyły się tarasowe drzwi. Do salonu weszła Wiktoria, a tuż za nią Nikodem.
- Mama, a co ty tu robisz? - odezwała się nastolatka.
Sabina pokiwała głową z niezadowoleniem.
- Co ja tu robię? Nie, kochana! Co ty tu robisz? Wyszłaś wczoraj z domu, zabrałaś mój samochód. Nie robi się tak! - krzyknęła zdenerwowana kobieta.
- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić. To moje życie! - zawołała Wiktoria. - Do wszystkiego się wtrącasz! Nienawidzę cię!
Rozgniewana dziewczyna chciała wybiec z domu, ale Nikodem chwycił ją za rękę.
- Puść mnie! - zawołała próbując wyrwać się z jego silnego uścisku.
- Przestań. Co z tobą? - odparł. - Ogarnij się trochę.
Wiktoria zacisnęła mocno powieki. Przestała się szarpać. Szymon popatrzył na nią z namysłem. Chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. O dziwo, głos zabrała Lusia.
- Wiktoria, Nikodema... Porozmawiajmy sobie szczerze... Wszystkim, jak tutaj jesteśmy, zależy na tym, żebyście byli szczęśliwi...
- Tak... Zwłaszcza tacie - westchnął Nikodem. - Wiktoria ma rację. Wciąż staracie się wtrącać do naszego życia, a to przecież nasze życie a nie wasze. Oboje z Wiką jesteśmy już dorośli...
- Dla nas zawsze będziecie dziećmi - odezwała się Sabina.
- Mamo, nie pogrążaj się - szepnęła Wiktoria przewracając oczami.
Szymon popatrzył na syna z namysłem. Wziął głęboki oddech.
- Nikodem, o co tobie teraz chodzi? - spytał.
- Co ci szkodzi zgodzić się na to, żeby Wika mogła od czasu do czasu u mnie spać? - rzekł Nikodem prosto z mostu.
- Wiesz jak się przeważnie kończy takie spanie ze sobą "od czasu do czasu"? No, zgadnij!
- Zabezpieczamy się przecież...
Szymon przetarł oczy ze zdumienia.
- Co powiedziałeś?! - krzyknął podnosząc się z fotela.
- Szymon, uspokój się! - zawołała Daniela.
- Nie! Zaraz mnie krew zaleje! Nikodem, seks? Owszem. Ale nie, kiedy się ma ledwo skończone osiemnaście lat!
- Mama, co to seks? - odezwała się Agatka.
- Później ci mamusia wytłumaczy... - szepnęła Daniela zdejmując córkę z kolan. - Leć na górę do chłopaków.
Agata pobiegła do pokoju Jasia i Franka. Szymon spuścił nisko głowę. Przez chwilę wszyscy milczeli. Głuchą ciszę przerwała Sabina.
- Nie wiem, co powiedzieć - odezwała się. - Chyba najlepiej będzie jeśli pożegnamy państwa i wrócimy do domu. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, a emocje nic tu nie pomogą. Mogą jedynie zaszkodzić. Na wszelki wypadek chciałabym wymienić się z państwem numerami telefonu.
- Oczywiście - szepnęła Daniela wstając z fotela. Wyjęła z komody plik kolorowych karteczek. Napisała na jednej z nich numer męża. - Proszę.
Kobieta podała Danieli swoją wizytówkę. Chwilę później obie z Wiktorią opuściły dom Jasińskich.
Lusia odprowadziła nastolatkę i jej matkę do samochodu. Nie spieszyło jej się do domu. Wiedziała, że Szymon nie odpuści Nikodemowi, że będzie starał się do niego dotrzeć.
- Co za dzień - westchnęła zmierzając w stronę domu. - Szalony dzień.